sobota, 12 maja 2012

~3~"Przemyślenia kelnerki i artysty"


Rin siedziała na schodach prowadzących do wejścia dla personelu. Trzymała kubek z wystygniętą kawą  i patrzyła w przestrzeń. Właściwie to zaraz kończyła pracę. Cały dzień minął jej niespodziewanie szybko. Ale gdy myśli kobiety wciąż krążyły wokół umowy z Asaim, to czas nabrał innej prędkości. 200 dolarów za sesję – nie ma co, wysoko ją ceni. Chociaż ta cena jest w porządku. Jeśli ma mu pozować to nie może umawiać się z mężczyznami jako dama do towarzystwa co zmniejsza jej dochody mniej więcej o połowę. To z kolei oznacza, że poziom jej życia spadłby do zwykłego ubóstwa. Płaca jaką dostaje za tą harówkę tutaj jest po prostu śmieszna. Jakieś 90 % wypłaty wydaje na opłacenie czynszu za mieszkanie w obskurnej okolicy, wodę, gaz, wywożenie śmieci i parę innych opłat. Słowem – gdyby miała żyć wyłącznie z tego co ma z kelnerstwa to obecnie jadłaby jedną miskę ryżu dziennie. No dobra, może z warzywami, ale i tak o jakiś fajnych ciuchach, czy dbaniu o siebie mogłaby zapomnieć. Jej przeliczenia były bardzo skrupulatne i doskonale wiedziała, że dodatek 200 dolarów jest w stanie zaspokoić jej potrzeby, szczególnie, że nie ma wyznaczonego jeszcze grafiku pracy z tym malarzem. Może być tak, że będzie chciał by mu pozowała dwa razy na miesiąc. Wtedy każda mniejsza kwota za tę dodatkową robotę byłaby powodem do zmartwień. Ale skoro zgodził się na jej warunki, wystarczy jej na życie nawet gdyby miała rzadko bywać w jego pracowni. To nie tak, że nie była chciwa – była, ale też wiedziała, że fortuna może się odwrócić. Po prostu prowadziła logiczne życie. Jeżeli nadarzała się okazja – korzystała z niej w miarę racjonalnie. Nie widziała w tym nic złego, chociaż ludzie potępiali ją o oportunizm, bo jej w życiu udaje się trafiać na korzystne okoliczności, z których potrafi wyciągnąć zysk i nie wstydzi się tego. Doprawdy, to społeczeństwo spętane fałszywą skromnością i zmuszane czasem do pokazowego „poprzestawania na okruchu” są dla niej zwyczajnie żałośni. Ponieważ nie wierzyła, że może istnieć coś po śmierci, używała życia zgodnie z własnym rozumem. Jednak wyłamywanie się z schematów zawsze wzbudzało obawę. Tak to już po prostu jest z ludźmi. Dopiła zimną kawę i spojrzała na zegarek. Czas już się zbierać, za parę minut musi być na przystanku autobusowym. Wstała, otrzepała spodnie, zarzuciła torbę na ramię. Kubek odstawiła do zmywarki. Zbiegała ze schodów słuchając z mp4 genialnych solówek Miyaviego. Ludzie ukradkiem spoglądali na pędzące z gracją bogini zjawisko o czarnych włosach.
***
- Chyba już wszystko mam… - mruknął pod nosem Asai. Prześlizgnął skupionym wzrokiem po sztaludze, ołówkach, gumkach do ścierania, temperówkach i innych przyrządach do profesjonalnego malunku. Tak, wszystko się zgadzało. Brakowało tu tylko jego modelki. Cały czas czuł tę specyficzną delikatność na palcach. Żadna inna skóra taka nie była. Żeby przelać te odczucia będzie musiał się mocno postarać. Ale to dobrze – wszakże żaden artysta, nawet tak Szanowany i Podziwiany jak on, nie może zatrzymać się w rozwoju. Asai rozkoszował się wspomnieniem tej kobiety. Jej aparycja, postawa, jej wibracje wzbudzały w nim żądzę stworzenia czegoś wysoce ponadprzeciętnego. Drżał pod wpływem gromadzonych emocji.
- Przyjdź wreszcie… - błagalnie spojrzał na zegarek. Już niedługo tu będzie. Już od dawna nie czul takiego pragnienia. Cóż dziwnego, skoro jego dotychczasowe modelki były zbyt… pospolite. Pracowały często za darmo, albo za wejściówki na jakieś VIPowskie spotkania. Były nudne i nadawały się jedynie do zwykłych obrazów, których wykonanie było niczym dla jego Wielkiej i Szanowanej osoby. Z każdym jego zwykłym dziełem stawał się coraz bardziej niespokojny. Ludzie chcieli albo reprodukcje jego obrazów, albo coś tak banalnego, że aż brało na wymioty. Rzadko trafiało się coś rzeczywiście wymagającego. Oczywiście wszystko zależało od funduszy kupującego obraz. Im bardziej oryginalne wymagania tym większy koszt ich spełnienia. Na szczęście, dla jego artystycznej duszy, obecnie miał bogatego klienta, który był również dość inteligentny, by kazać mu namalować obraz, który będzie burzył w człowieku spokój uczuć przy samym zerknięciu. Słowem – arcydzieło wzbudzające emocje, poruszające człowiekiem i jego stereotypowym widzeniem sztuki. Destrukcja i tworzenie jako dwie strony tego samego medalu. Wyzwanie godne mistrza. Godne jego. Usłyszał delikatne, ale zarazem stanowcze pukanie. Przygładził rozmierzwione włosy i z uśmiechem utworzył drzwi.
- Rin, witaj. Wejdź proszę.
- Od kiedy przeszliśmy na ty ? – zapytała kobieta patrząc na niego z dezaprobatą. Inteligentna bestia, od razu zauważyła ten niuans.
- Wybacz. Po prostu tak będzie nam swobodniej. Mów mi Asai.
- Teraz możesz wymawiać moje imię bez tytułowania.
Wskazał jej małą sofę, a sam zasiadł w miękkim fotelu. Obserwował ją chwilę. Była piękna.
- Droga Rin, nim przystąpię do malowania musisz wiedzieć, że jestem artystą zmysłów, artystą obserwatorem. Żeby cokolwiek powstało, będę musiał cię poznać. Twoje myśli, jak i twoje ciało. Oznacza to zarówno kontakt fizyczny jak i mnóstwo niedyskretnych pytań z mojej strony.
- Jedna uwaga - nie uprawiam seksu z byle kim, także nawet nie licz na to, że się z tobą prześpię. Dotyk jest w porządku, ale dobieranie i ewidentne macanie o charakterze jednoznacznie erotycznym już nie.
- Dostosuję się pod twoje uwagi. Jeszcze coś ? – była tak inteligentna, że aż zdziwił się jak mógł wcześniej bez niej żyć.
- Będziesz dzisiaj cokolwiek szkicował ?
- Owszem, przy jednoczesnym poznawaniu się. 200 dolarów sprawiło, że mam do tego prawo.
- Jak chcesz. Za 200 dolarów zobowiązana jestem do zrobienia wielu rzeczy jako modelka. Byle w granicach rozsądku.
Uśmiechnął się zawadiacko, przeczesał włosy i wskazał ręką na łóżko. Kazał jej się wygodnie ustawić w dowolnej pozycji. Zaczyna się, jego ulubiony proces poznawania. Czy ta kobieta też zostanie obdarta, jak inne, ze swej niezwykłości po paru minutach ?

1 komentarz: