niedziela, 20 maja 2012

~4~"Poznanie"


 - A zatem Rin, powiedz mi, czy kiedykolwiek wcześniej miałaś kontakt z byciem modelką ?
- Nie .
- Trochę to dziwne, zważywszy, że zapytałaś mnie o pozowanie nago. Zwykły amator nie myśli w taki sposób – był pewien, że speszy tym dziewczynę. Powinna się zarumienić i spojrzeć na niego niepewnie i lękliwie… Zaraz , czemu ona wciąż jest rozluźniona i obojętna ?
- Jeżeli chcesz poznać odpowiedź inaczej sformułuj pytanie.
Chwila ciszy. Nie zdenerwowała się ? Być może była z tych bardziej twardych. Spokojnie, i przez to się przebije. Żadna skorupa nie stanowi dla niego problemu.
- A zatem jak według ciebie powinienem je zadać ?
- Myśl sam, to ty chcesz mnie poznać. – nie była skłonna mu pomagać. 200 dolarów to cena, za którą mogła powiedzieć mu wiele rzeczy, ale tylko wtedy gdy odpowiednio o to zapyta.
Zapadła cisza. Asai zastanawiał się nad sformułowaniem pytania. Ponieważ brak słów wydłużał się, jedyne co robił to pierwsze próby naszkicowania jej postaci. Ten szmer ołówka delikatnie ślizgającego się po papierze pomagał mu się skupić. Jak powinien sformułować pytanie ? Te, które zadał było bardzo konkretne. Może zbyt konkretne ? Ach, chyba jego umiejętności wydobywania z ludzi informacji stępiły się przy tych pustych laleczkach. Wobec tego ona będzie brzytwą, która znów go zaostrzy. Już ją lubił.
- Czy miałaś kiedyś jakikolwiek kontakt ze sztuką ?
- Brawo za pomysł. Myślałam, że już nigdy się nie domyślisz  –  ten lekko drwiący ton w jej głosie… Irytujące - Tak, miałam. Byłam rysowniczką przez pewien okres czasu. To dlatego wiedziałam o co zapytać, bo doskonale wiem, czego może wymagać artysta od modeli. – chłopak ją pozytywnie zaskoczył. Nie sądziła, że na to wpadnie, ale jednak. Tylko ciekawe, czy to było zwykłe szczęście, czy też przemyślane działanie. Ponieważ nie widziała jego twarzy, nie mogła obserwować zmian w jego mimice. Jego głowa prawdopodobnie wychylała się jedynie od czasu do czasu by porównać szkic z rzeczywistością.
- Pewien okres czasu ?
- Tak, przed kilkuletnim chaosem w moim życiu. – mówiła mu to, co uważała za rozsądne mu mówić.
- To znaczy ?
- Zastanawiam się czy posiadając tą wiedzę nie będziesz w niebezpieczeństwie. – jej ton głosu… uległ bardzo delikatnej zmianie. Stał się nieco mniej zadziorny i drwiący. Dlaczego ?
- Nie sądzę, by przeszłość tak ładnej i delikatnej dziewczyny jak ty, stanowiła większe niebezpieczeństwo niż to, że ewentualnie mógłbym poznać tajemnicę dotyczącą nieszczęśliwej miłości i być ową historią zszokowany, zawiedziony bądź oczarowany.
Roześmiała się. Tylko to nie był subtelny chichot, ani też radosny śmiech. Jej głos brzmiał tak lekceważąco i potężnie, że przez moment poczuł się jak idiota, który nic nie wie. Kiedy ostatni raz doprowadzono go do tego stanu ? Chyba jedynie na początku kariery, kiedy jego dziewczyna zamierzała mu powiedzieć o zdradzie… Odepchnął te myśli od siebie. Nie był typem, który się nad sobą użala.
- Asai, tak łatwo ulegasz pozornemu wyglądowi ?! – spojrzała na niego, a jej oczy lśniły rozbawione słowami malarza – Lepiej dla ciebie, żebyś nie wiedział i pozostał tak naiwny jak jesteś. Przynajmniej mam ubaw.
- Nie sądzisz, że twoje zachowanie jest nieco… Niegrzeczne ? – silił się na uprzejmy ton, chociaż był WŚCIEKŁY. Jak ona mogła tak do niego powiedzieć ? To przecież niedopuszczalne ! Nikt nie mówił do niego w taki sposób ! Stłumił w sobie negatywne emocje. On nigdy nie pokazywał swojej prawdziwej natury.
- Nie sądzę. Jeżeli chcesz poznać moją przeszłość zapytaj Johna. Ja nie chce być przyczyną czyjejś śmierci po raz kolejny. Zadaj inne pytanie.
- Mogę cię dotknąć ? – skoro nie potrafi z nią na spokojnie rozmawiać o jej duszy, pozna ciało. Wyciągnęła zachęcająco dłoń w jego kierunku. Odłożył ołówek. Miał jej początkowe szkice, których jednak nie mógł dokończyć. Dlaczego ? Bo potrzebuje kontaktu fizycznego. Tak było od zawsze. Schwycił nadgarstek. Znów to uczucie, jakby jej skóra była jedwabiem. Wytężając zmysły odczuwał tę delikatność jeszcze bardziej. Posuwał palce wzdłuż wyczuwalnych mięśni, słyszał jej oddech i czuł delikatny zapach pomarańczy. Z każdym momentem coraz bardziej zatapiał się w doznaniach. Wzbierała w nim żądza zbadania jej jeszcze dokładniej. Jeszcze bardzo niedojrzała, ale kiełkująca obsesja, która gdzieś znalazła sobie miejsce  w jego umyśle. Rozpływał się i tracił kontrolę. Jego długie, szczupłe palce same wędrowały i czuły teraz wystające obojczyki… Nie panował nad sobą, a jego usta same zbliżyły się do tej cudownej skóry na szyi. Jeszcze tylko odrobinę i poczuje ją na swych wargach…
- Asai za szybko.
Ocknął się z tego letargu. Natychmiast odsunął się od niej i odwrócił. Co się z nim stało ? Poczuł jak rozpalenie obejmuje mu twarz.
- Przepraszam, jeżeli cię wystraszyłem. Wrócę do szkiców.  Zmieniaj pozycję gdy ci powiem.
Nic nie powiedziała i tylko naprawdę delikatny rumieniec przyozdobił jej twarz. A może to tylko była jego wyobraźnia ? Nie zbliżył się do niej przez resztę wieczoru. Wypytywał ją tylko gdzie mieszka, gdzie pracuje, czym się porusza po mieście. Takie kompletnie nic nie znaczące sprawy. Jego umysł wciąż analizował tę utratę kontroli przy niej. Dlaczego ? Jak to możliwe ? To nie była pierwsza kobieta, jaką dotykał, zatem czemu reagował w taki sposób ? Nie rozumiał swojego zachowania. Zawsze uważał, że wszystko ma opanowane i żadna część jego jestestwa nie jest mu obca. A jednak ta dziewczyna pokazała, że jest inaczej. Czyżby poznawanie jej oznaczało także poznawanie samego siebie ? Chciał jej jako modelki, ale zarazem bał się tego co może wyniknąć z ich znajomości. To był zaledwie pierwszy dzień, a ona już wprowadziła chaos. Ta kobieta… John musi powiedzieć o niej więcej.

sobota, 12 maja 2012

~3~"Przemyślenia kelnerki i artysty"


Rin siedziała na schodach prowadzących do wejścia dla personelu. Trzymała kubek z wystygniętą kawą  i patrzyła w przestrzeń. Właściwie to zaraz kończyła pracę. Cały dzień minął jej niespodziewanie szybko. Ale gdy myśli kobiety wciąż krążyły wokół umowy z Asaim, to czas nabrał innej prędkości. 200 dolarów za sesję – nie ma co, wysoko ją ceni. Chociaż ta cena jest w porządku. Jeśli ma mu pozować to nie może umawiać się z mężczyznami jako dama do towarzystwa co zmniejsza jej dochody mniej więcej o połowę. To z kolei oznacza, że poziom jej życia spadłby do zwykłego ubóstwa. Płaca jaką dostaje za tą harówkę tutaj jest po prostu śmieszna. Jakieś 90 % wypłaty wydaje na opłacenie czynszu za mieszkanie w obskurnej okolicy, wodę, gaz, wywożenie śmieci i parę innych opłat. Słowem – gdyby miała żyć wyłącznie z tego co ma z kelnerstwa to obecnie jadłaby jedną miskę ryżu dziennie. No dobra, może z warzywami, ale i tak o jakiś fajnych ciuchach, czy dbaniu o siebie mogłaby zapomnieć. Jej przeliczenia były bardzo skrupulatne i doskonale wiedziała, że dodatek 200 dolarów jest w stanie zaspokoić jej potrzeby, szczególnie, że nie ma wyznaczonego jeszcze grafiku pracy z tym malarzem. Może być tak, że będzie chciał by mu pozowała dwa razy na miesiąc. Wtedy każda mniejsza kwota za tę dodatkową robotę byłaby powodem do zmartwień. Ale skoro zgodził się na jej warunki, wystarczy jej na życie nawet gdyby miała rzadko bywać w jego pracowni. To nie tak, że nie była chciwa – była, ale też wiedziała, że fortuna może się odwrócić. Po prostu prowadziła logiczne życie. Jeżeli nadarzała się okazja – korzystała z niej w miarę racjonalnie. Nie widziała w tym nic złego, chociaż ludzie potępiali ją o oportunizm, bo jej w życiu udaje się trafiać na korzystne okoliczności, z których potrafi wyciągnąć zysk i nie wstydzi się tego. Doprawdy, to społeczeństwo spętane fałszywą skromnością i zmuszane czasem do pokazowego „poprzestawania na okruchu” są dla niej zwyczajnie żałośni. Ponieważ nie wierzyła, że może istnieć coś po śmierci, używała życia zgodnie z własnym rozumem. Jednak wyłamywanie się z schematów zawsze wzbudzało obawę. Tak to już po prostu jest z ludźmi. Dopiła zimną kawę i spojrzała na zegarek. Czas już się zbierać, za parę minut musi być na przystanku autobusowym. Wstała, otrzepała spodnie, zarzuciła torbę na ramię. Kubek odstawiła do zmywarki. Zbiegała ze schodów słuchając z mp4 genialnych solówek Miyaviego. Ludzie ukradkiem spoglądali na pędzące z gracją bogini zjawisko o czarnych włosach.
***
- Chyba już wszystko mam… - mruknął pod nosem Asai. Prześlizgnął skupionym wzrokiem po sztaludze, ołówkach, gumkach do ścierania, temperówkach i innych przyrządach do profesjonalnego malunku. Tak, wszystko się zgadzało. Brakowało tu tylko jego modelki. Cały czas czuł tę specyficzną delikatność na palcach. Żadna inna skóra taka nie była. Żeby przelać te odczucia będzie musiał się mocno postarać. Ale to dobrze – wszakże żaden artysta, nawet tak Szanowany i Podziwiany jak on, nie może zatrzymać się w rozwoju. Asai rozkoszował się wspomnieniem tej kobiety. Jej aparycja, postawa, jej wibracje wzbudzały w nim żądzę stworzenia czegoś wysoce ponadprzeciętnego. Drżał pod wpływem gromadzonych emocji.
- Przyjdź wreszcie… - błagalnie spojrzał na zegarek. Już niedługo tu będzie. Już od dawna nie czul takiego pragnienia. Cóż dziwnego, skoro jego dotychczasowe modelki były zbyt… pospolite. Pracowały często za darmo, albo za wejściówki na jakieś VIPowskie spotkania. Były nudne i nadawały się jedynie do zwykłych obrazów, których wykonanie było niczym dla jego Wielkiej i Szanowanej osoby. Z każdym jego zwykłym dziełem stawał się coraz bardziej niespokojny. Ludzie chcieli albo reprodukcje jego obrazów, albo coś tak banalnego, że aż brało na wymioty. Rzadko trafiało się coś rzeczywiście wymagającego. Oczywiście wszystko zależało od funduszy kupującego obraz. Im bardziej oryginalne wymagania tym większy koszt ich spełnienia. Na szczęście, dla jego artystycznej duszy, obecnie miał bogatego klienta, który był również dość inteligentny, by kazać mu namalować obraz, który będzie burzył w człowieku spokój uczuć przy samym zerknięciu. Słowem – arcydzieło wzbudzające emocje, poruszające człowiekiem i jego stereotypowym widzeniem sztuki. Destrukcja i tworzenie jako dwie strony tego samego medalu. Wyzwanie godne mistrza. Godne jego. Usłyszał delikatne, ale zarazem stanowcze pukanie. Przygładził rozmierzwione włosy i z uśmiechem utworzył drzwi.
- Rin, witaj. Wejdź proszę.
- Od kiedy przeszliśmy na ty ? – zapytała kobieta patrząc na niego z dezaprobatą. Inteligentna bestia, od razu zauważyła ten niuans.
- Wybacz. Po prostu tak będzie nam swobodniej. Mów mi Asai.
- Teraz możesz wymawiać moje imię bez tytułowania.
Wskazał jej małą sofę, a sam zasiadł w miękkim fotelu. Obserwował ją chwilę. Była piękna.
- Droga Rin, nim przystąpię do malowania musisz wiedzieć, że jestem artystą zmysłów, artystą obserwatorem. Żeby cokolwiek powstało, będę musiał cię poznać. Twoje myśli, jak i twoje ciało. Oznacza to zarówno kontakt fizyczny jak i mnóstwo niedyskretnych pytań z mojej strony.
- Jedna uwaga - nie uprawiam seksu z byle kim, także nawet nie licz na to, że się z tobą prześpię. Dotyk jest w porządku, ale dobieranie i ewidentne macanie o charakterze jednoznacznie erotycznym już nie.
- Dostosuję się pod twoje uwagi. Jeszcze coś ? – była tak inteligentna, że aż zdziwił się jak mógł wcześniej bez niej żyć.
- Będziesz dzisiaj cokolwiek szkicował ?
- Owszem, przy jednoczesnym poznawaniu się. 200 dolarów sprawiło, że mam do tego prawo.
- Jak chcesz. Za 200 dolarów zobowiązana jestem do zrobienia wielu rzeczy jako modelka. Byle w granicach rozsądku.
Uśmiechnął się zawadiacko, przeczesał włosy i wskazał ręką na łóżko. Kazał jej się wygodnie ustawić w dowolnej pozycji. Zaczyna się, jego ulubiony proces poznawania. Czy ta kobieta też zostanie obdarta, jak inne, ze swej niezwykłości po paru minutach ?

~2~"Umowa"


John cały wieczór martwił się o rozmowę z Rin. To co powiedział mu Asai było po prostu niewyobrażalne ! Ma mu pozować ! Też coś ! Kim ona jest ? Psem, któremu wystarczy strzelić w ucho jak nie słucha ? Równocześnie zabawiał gości, obsługiwał ich, aż w końcu jako dobry gospodarz żegnał osobiście. W końcu impreza się zakończyła, a ostatnim uczestnikiem była Rin. To był jej zwyczaj, który on doskonale wkuł sobie w pamięć – ostatnia przychodzi, ostatnia wychodzi. Siedziała teraz w fotelu, obserwując i mieszając delikatnie wino w kieliszku. Była taka niesamowicie piękna… I dlatego Asai ją chciał.
- Erm… Rin, mam do ciebie małą prośbę.
- Hm ? Wybacz zamyśliłam się. Już słucham. – te promienie żółtawych lamp tak pięknie zmieniały kolor na czerwień, gdy tylko odpowiednio ustawiło się szkło z alkoholem.
- Chodzi mi o to… no bo… widzisz… Cholera nie wypowiem się. – zniecierpliwiony własnym brakiem słów, mężczyzna potarł mocno czoło. Rin zachciało się śmiać. Ile razy John wykonywał ten sam gest przy jej sprawach ? Nostalgiczny nastrój pogłębiał delikatny półmrok, który nienasycony jeszcze do końca światłem, tworzył nierealną atmosferę, idealną do wspominek…
- Rin, kojarzysz pewnego faceta siedzącego podczas całej imprezy przy barze ? Popijał tylko piwo i patrzył na ciebie dość… uporczywie.
Oczywiście, że go pamiętała. Ten dziwny wzrok, którego nie potrafiła zdefiniować. Półmrok natychmiast przestał być interesujący. Kiwnęła głową na tak, chcąc by manager sam wypluł z siebie zdanie wyjaśniające o co mu chodzi. Co jak co, no ale przy niej chyba potrafił sklecić zdanie. Chyba, że to właśnie ona była przyczyną nagłej utraty umiejętności mówienia… Nieważne. To był dorosły człowiek. Musi sobie radzić z takimi rzeczami.
- Widzisz, on ma na imię Asai, jest malarzem pod moją kuratelą. I  jest taka sprawa… bo on… chce cię na swoją modelkę.
- Zaczekaj moment… Ten Asai ? Taki wielki malarz ?
- Dokładnie. Powiedział, że BARDZO chciałby żebyś została jego modelką i…
- Mówił już o jakichś korzyściach ? – przerwała mu, bo John znów zaczynał owijać w bawełnę.
- Nie, nic nie wspominał.
Rin splotła dłonie. Jeżeli ten malarz nic nie powiedział, oznacza to, że daje jej wolną rękę. Modelka ? Ok., ale istnieje zasady równowartości wymiany. John milczał, patrząc na nią jak bezdomny kundel w deszczowy dzień. Doprawdy, ten chłopak umiał zmieniać mimikę twarzy. Doskonale wiedziała o co mu chodzi. Ponieważ była zmęczona, a chciała żeby manager  ją odwiózł postanowiła przyśpieszyć tempo rozmowy.
- Kiedy i gdzie mogę się z nim spotkać ?
- Zgodziłaś się ?
- John, słuchaj moich słów. – nie chciała już udawać miłej i dobrej. Jest cholernie zmęczona, więc teraz naprawdę trudno ją zmanipulować. Za tą nieudaną próbę perswazji powinna go skarcić wzrokiem zranionej kobiety. Ale nie dziś. Dość już aktorstwa.
- Tak wiem, wybacz. Zaprosił cię jutro o 16.00 do swojego atelier. Zawiozę cię tam, jeżeli zamierzasz…
- Zamierzam. Taksówki ostatnio tak podrożały… - ni stąd nie z owąd zaczęła temat komunikacji. Oczywiście to wszystko było przemyślane. John od razu złapał klucze od samochodu i podał jej płaszcz. Otwierając drzwi, pozwolił jej wyjść jako pierwszej. Posłała mu słodki, zmęczony ale pełen subtelności uśmiech jak delikatna, doskonale wychowana dama. Zmiękły mu nogi. Niby już się nie starał o jej przychylność, ale do cholery, on był facetem ! Jak mogło to na niego nie działać !? Rin nie zamieniła z nim ani jednego słowa, dopóki nie podjechali pod jej blok. Zaprowadził ją pod same drzwi mieszkania 333. Patrzył jak szybko otwiera zamek i przechodzi przez próg. Widział po raz kolejny dlaczego Asai jej pragnął.
- Do jutra o 15.15 ?
- Do jutra o 15.15. Uważaj na siebie w drodze powrotnej, managerze. – cichy melodyjny głos, delikatnie podniesione kąciki ust… Jako malarz bałby się ją zbezcześcić. Ale skoro to Asai…
***
- Asai… - bezwiednie wypowiedziała jego imię. Słyszała o tym imieniu. Jak to opisywali jego sztukę ? Niewiarygodna, niesamowita, wspaniała… Żaden cholerny krytyk nie powiedział o nim złego słowa. Był jednym z najbardziej rozchwytywanych artystów, co było równoznaczne z bogatym zapleczem finansowym. To, że się spotkali na tym przyjęciu musiało być im przeznaczone. Jeżeli naprawdę  jej chce, jego pragnienie może zostać spełnione. Oczywiście za odpowiednią cenę. Prawdopodobnie, gdyby nie fakt, że Asai był sławny i bogaty ona nawet nie zechciałaby się z nim spotkać. Przecież doskonale wiedziała, jak wykorzystywać świat. Ponieważ rzeczywistość była brutalna i nie dawała nic sama z siebie, należało wyrwać jej tyle skarbów ile się da. Bo potem..  potem może już nic nie być.
- Rin ! Ty cholerna kelnerko ! Wracaj do roboty !
Gruba wrzaskliwa suka. Szczerze nienawidziła tej otyłej kucharki, która najchętniej by ją stad wyrzuciła. Jak to dobrze, że właścicielem jest jej mąż ! Przewiązała mocniej fartuch. Chcąc nie chcąc na pierwszym miejscu musi dbać o tę cholerną posadę tutaj i narażenie się komukolwiek byłoby niebezpieczne, szczególnie z jej przeszłością. Ruszyła z tacą do stolika nr 10. Wytrenowany uśmiech natychmiast pozbawił rozsądku siedzącego tam, młodego chłopaka. Jeszcze tylko delikatny dotyk biodrem… i koniec z nim, jest już zadurzony. Jakie to jest cholernie schematyczne. Czy mężczyźni naprawdę muszą być dla niej aż tak łatwi do rozpracowania ?
- Rin ! Słoneczko, jak ja dawno cię nie widziałem ! Daj buziaka ! – lekko podpity, nieogolony facet w średnim wieku unosił ku niej swe tłuste palce. Kolejny cholerny adorator od siedmiu boleści. Czy oni naprawdę nie widzą jej obrzydzenia ? Oczywiście, że nie. Była doskonałą aktorką. I przyciągając takich wielbicieli przyczyniała się do wyższych obrotów tego baru.  Gdyby nie ona… Ach szkoda poświęcać na gdybanie jakiekolwiek słowa. Usadowiła pijanego mężczyznę na krześle, zaproponowała mu najdroższe danie i nakłoniła do zapłacenia z góry. Co za palant. Przyniosła mu potrawę i ignorowała przez resztę czasu jej pracy. Czekała aż przyjedzie John i ją stąd zabierze. Jeszcze dwie godziny. Dwie cholerne, wlokące się godziny !
***
15.45. Za kwadrans powinna tu być. Nie „powinna”. Ona tu będzie. Ponieważ on tego chce. Manager doskonale znał jego charakter i wiedział, że z nim lepiej nie zadzierać. Stał przy dużym, balkonowym oknie i popijając kawę obserwował. Całe swoje życie spędził na obserwowaniu różnych obiektów. Owad, natura, człowiek – absolutnie wszystko mogło być w centrum jego zainteresowań. To było wpisane w jego naturę. To sprawiało, że doskonale znał rzeczywistość i umiał ją w swoich obrazach przekształcać w dowolny sposób. Ponieważ on nie malował z wyobraźni, potrzebował modeli do swych arcydzieł. Żeby cokolwiek utrwalić musiał to poznać wszystkimi możliwymi zmysłami – dotykiem, słuchem, smakiem, wzrokiem, węchem. Wtedy obraz sam z siebie tworzył się w jego głowie, stając się z każdą nową informacją coraz dokładniejszy. Uwielbiał ten proces. Czarny samochód zaparkował na podjeździe. Przyjechali. Widział jak zręcznie wysuwa się z wnętrza samochodu, rozglądając się ciekawie na bok. Miała na sobie ten sam niebieski płaszcz, który ostatnio założyła na pamiętną imprezę. Przez chwilę stali na powietrzu, poczym weszli do środka. Za jakieś parędziesiąt sekund będą u jego drzwi. Ostatni łyk kawy i spodziewane pukanie.
- Wejdźcie !
Cichy skrzyp i dwoje gości przestępujących przez próg. Ona była wciąż tak samo piękna, chociaż jej uroda inaczej prezentowała się w świetle dnia. Ale nic, absolutnie nic nie traciła na swym wyglądzie.
- Asai to jest Rin, Rin to jest Asai.
- Miło mi panią poznać. Jestem zaszczycony, że…
- Panie Asai darujmy sobie konwenanse. Chce pan, żebym była pana modelką. – nie czuła potrzeby owijania w bawełnę.
- Rozumiem aluzję. Owszem. – inteligentna i pewna siebie. Inna.
- Czy w grę wchodzi pozowanie nago ?
- Nago, z ubraniami, które ci przyniosę, z innym uczesaniem, z rekwizytami. Zależy od obrazu – czyżby to nie był jej pierwszy raz ? Sam fakt, że zapytała o coś takiego mógł świadczyć o epizodach z sztuką.
  - Skoro tak, to sugeruję… nie, żądam 200 dolarów za każdą sesję. – była przygotowana do negocjacji, gdyby się nie zgodził. Jej cena mogła spaść do 150, nie mniej. Asai przez chwilę lustrował ją takim dziwnym wzrokiem, jak wtedy na przyjęciu. Na moment w atelier zapanowała głęboka cisza, wśród której rozstrzygały się losy ich ewentualnej współpracy.
- 200 dolarów to dość duża kwota. Ale skoro mam taką piękną muzę, nie będę oszczędzać. Managerze, wysyłaj na jej konto, za każdym razem kiedy zadzwonię, ustaloną kwotę. Rin, wiedz, że właśnie stałaś się moją własnością po i przed pracą.
Poczuł mocne uderzenie w policzek.
- Zapędziłeś się. Plastikowe lale możesz sobie czynić własnością. Ale ja nie należę do nikogo.
- Rzeczywiście, dobrze, że cię wybrałem. Jesteś zupełnie inna od moich dotychczasowych modelek. Z chęcią poznam cię bliżej – ucałował delikatnie jej dłoń. Miała jedwabną skórę. I ta miękkość została na jego placach nawet gdy ją puścił. Ona tylko uśmiechnęła się drwiąco, jakby chciała powiedzieć „Jak wielu” i wyszła. John przez chwilę stał zakłopotany, po czym pożegnał się szybko i wybiegł za nią. Budziła w nim niezwykłe, palące zainteresowanie. Dawno nie czuł takiego niedosytu. Niech jutro nadejdzie szybciej. Bogowie wezmą sobie jego męczarnie przez czas za zapłatę, jako że zesłali mu natchnienie.

~1~"Chcę ją mieć"


Odrzucił ołówek, jakby to mogło w jakiś sposób zabrać od niego tę cholerną frustrację. Klient czekał na obraz, który nie mógł powstać, bo żadna modelka nie była w stanie pobudzić jego weny. Co za bezużyteczne kobiety. A na początku wydawały się perfekcyjne... Cholera, teraz nie ma czasu nad tym rozmyślać. On, Wielki I Szanowany Artysta potrzebuje bodźca. Inspiracji. Czegoś zupełnie odmiennego od wymalowanych laleczek, które właściwie były klonami. Już nie mógł znieść widoku tak zwykłej urody, jaką prezentowała siedząca na fotelu modelka. Bezużyteczna. Niepotrzebna.
- Isabel, nie przychodź tu więcej. - jego głos był całkowicie obojętny. Przez chwilę słyszał przeprosiny, błagania aż w końcu pretensje. Wybrzmiewały one przy wtórze wściekłych gestów pakowania rzeczy i kończącego to beznadziejne przedstawienie, finalnego trzaśnięcia drzwiami. Odeszła bezużyteczna osoba. Zapadła cisza. Siedząc sam w swoim atelier, jeszcze dobitniej zrozumiał, że musi z niego wyjść by odzyskać wenę twórczą. Potrzebował tylko okazji do zmiany otoczenia Jakiejkolwiek. Ciszę zniszczyła wibracja komórki. Odebrał połączenie, które jak sądził, jeszcze bardziej go zdołuje.
- Yo, stary ! Słuchaj, organizuję imprezę. Kameralnie, bez gazet i telewizji. Totalnie zwykli ludzie. Wpadnij do mnie, w piątek o dwudziestej. I to nie jest propozycja, tylko polecenie managera.
Połączenie zostało zakończone. Chyba bogowie nadstawili uszy na jego potrzeby. Wstał, posprzątał i zamknął atelier na klucz. Teraz wszystko zależy od gości na tym przyjęciu. Oby nie chodziło tylko o chlanie schłodzonej wódki.
***
Jej cholernie nudne życie. Jej brak styczności z czymś ciekawym. Codziennie to samo. Obsługiwanie klientów z uśmiechem na ustach i odpędzanie się od nachalnych, często podpitych adoratorów. Cholerna srebrna taca, cholerny niewygodny uniform, cholerne zamówienie dla stolika numer trzy. Co za monotonia. Ona, ta która była wrażliwsza od innych na rzeczywistość. Ona, której Natura nie poskąpiła ani inteligencji, ani intuicji ani nieprzeciętnej urody musiała udawać, że przeciętne życie kelnerki w barze ją absolutnie zadowala. Jedyne co pomagało jej przetrwać, to zabawa mężczyznami i imprezy, gdzie błyszczała elegancją jako dama do towarzystwa. Nie była prostytutką, nie sypiała z klientami. Ona im tylko towarzyszyła na balach czy bardziej kameralnych przyjęciach za odpowiednio wysokie kwoty. Kiedy nie pracowała, chodziła na różne imprezy do znajomych. Jedną z takich miała w piątek, o dwudziestej. Nie mogła się jej doczekać, ponieważ było parę osób, z którymi spotka się po raz pierwszy. Oczaruje ich swoją osobowością i zabawi na całego. Tego pragnęła w swoim cholernym monotonnym życiu. Przynajmniej chwilowej zmiany. Nawet jeśli to oznacza późniejsze rozczarowanie brutalnymi realiami. Jeszcze trzy godziny obsługiwania ludzi. A potem spokój. Przewiązała mocniej fartuch. Nienawidziła swojego trybu życia.
***
- Asai! Witaj ! Cieszę się, że przyszedłeś.
- Nie miałem innego wyboru. Kazałeś mi to zrobić managerze.
- Artysta, który nie ma weny powinien jej poszukać gdzieś indziej niż w atelier. Poza tym dziś mów mi John, a nie managerze.
- Jak sobie chcesz.
- Rozgość się i może trochę napij. Mam doskonałą schłodzoną wódkę.
Artysta machnął ręką na gospodarza i przysiadł na wysokim stołku. Wziął jedno z wielu piw i zaczął obserwować ludzi. Nic nadzwyczajnego, pospolite twarze, żadnych obiektów godnych jego uwagi. Żeby on, przewspaniały Asai nie miał kogo malować. To jest po prostu komiczne. Wypił jedno piwo. Doprawdy, to o wiele za mało, żeby którakolwiek z tych panienek wyładniała. Oparł podbródek na splecionych dłoniach i wpatrywał się obojętnie w tłum ludzi. Grupa, z początku mała wciąż się powiększała i wypijała coraz więcej alkoholi. Mógłby w sumie już wyjść, pomimo, że siedzi tu zaledwie parę minut. Schlanie nic mu nie da, a jak widać tutaj z pewnością nie spotka nikogo interesującego. Chociaż nie chciał urazić managera, który przecież był jego najlepszym kumplem od czasów liceum, to jednak pokusa by odejść, zamknąć za sobą drzwi i posmakować ciszy nocy była coraz mocniejsza. Wypije jeszcze jedno piwo i zniknie. Tak będzie najlepiej. Znów ktoś wszedł, tylko tym razem wszyscy obecni ucichli. Zaciekawiony Asai przechylił nieco głowę i zobaczył kobietę w niebieskim płaszczu. Nie dziwił się, że tak zareagowali. Jej uroda była doprawdy niesamowita, nawet jak dla niego. Długie, czarne włosy spływające prostą kaskadą na plecy, chabrowe oczy z blaskiem, czarna obcisła sukienka z delikatnymi koronkami i niebieskie dodatki uwydatniały jej piękno. Nie miała na sobie dużo makijażu. Jej piękno było całkowicie naturalne. Kocie ruchy, grzeczne słowa wypływające z pełnych ust – Ideał ? Raczej na pokaz, niż naprawdę, ale mimo wszystko robiła wrażenie. Jego wyjście oddali się jeszcze przez jakiś czas. Czuł bowiem, że właśnie otrzymał swoją muzę.
***
- Rin, słoneczko. Cieszę się, że postanowiłaś mnie odwiedzić.
- Och John, doskonale wiesz, że bym ci nie odmówiła. Przedstawisz mnie ?
- Z przyjemnością, kochana !
John, zwany także przez nią managerem, pomógł jej znaleźć pracę w barze i ustabilizować sytuację życiową. Lubiła go, chociaż jego charakter był bardzo pospolity. Ot, taki przyjaciel, który pomaga w potrzebie. Widziała, że ją lubi, nawet bardzo, ale ona nie mogła odwzajemnić jego uczuć. Miłość to dla niej duży problem, dlatego starała się nie dawać mu fałszywych znaków, ale czy w jakoś sposób go zniechęcało, tego nie wie. Fakt faktem, że nadal utrzymuje z nią kontakt, chociaż nie jest taki nachalny jak kiedyś. Uśmiechnęła się powabnie do zebranych, podziwiających jej urodę. Ona, cudowna, piękna i inteligentna. Ideał, znudzony tym światem. Parę minut, i mężczyźni byli do jej usług, a kobiety traktowały ją jak najlepszą przyjaciółkę. Co za monotonia. Jedyny mężczyzna, który obserwował ją z daleka, siedział przy barze i pił piwo. Jego wzrok był… dziwny. To co kryły jego oczy to nie pożądanie, ani miłość. To raczej jakby ją lustrował pod kątem… zainteresowania, ale nie uczuciowego. Może podziwiał jej urodę ? Jeżeli tak, to niczym się nie różnił od innych facetów. Przestała zwracać na niego uwagę, chociaż wzrok tego mężczyzny nie dawał jej spokoju. Zatopiła się w rozmowach, gwarze i szumie. Impreza należała do niej. Wyważone ruchy, wyćwiczone spojrzenia, doskonałe uśmiechy.
***
-Asai !!! Człowieku mój, jak się bawisz ? – John z uśmiechem na twarzy poklepał plecy kolegi.
- Niezłe masz piwo, managerze.
- Prosiłem… a zresztą. Jak kobiety ? Podoba ci się któraś ?
- Szczerze ? Nie sprowadziłeś nikogo wyjątkowego, ale…
- Ale ? Wal śmiało, poznam cię z którą chcesz.
- Ta dziewczyna w czarnej, koronkowej sukience.
- Aa, Rin. Jest wspaniała, no nie ? Po prostu bogini. Nieważne, na której imprezie jest, scenariusz jest zawsze ten sam – ona wchodzi, i wszyscy są nagle pod jej urokiem. Zresztą nie tylko na imprezach, także w miejscu gdzie pracuje jest oblegana przez wielbicieli. A jej zachowanie, ruchy – istna poezja !
- Chcę ją mieć.
-… Słucham ?
- Nie będę się dwa razy powtarzał.
- Ty ? Przecież to ja zazwyczaj wybieram ci modelki, bo nie umiesz się zdecydować. Ale dobrze, zapytam ją o to, czy zechce ci pozować.
- Nie czy zechce. Ona ma mi pozować. Rzadko spotyka się kobietę, która nie musi się malować by być piękną. I to w dodatku, ma taką oryginalna urodę. Ja idę, muszę się wyspać. Niech przyjdzie do mnie jutro o 16.00. Na razie managerze.
Wyszedł z pomieszczenia, potem winda w dół i na zewnątrz budynku. Świeże powietrze, otrzeźwiło go na tyle, że przestał mieć mroczki przed oczami. Żeby wytrzeźwieć postanowił iść do domu na piechotę. Jeszcze raz spojrzał w okno, gdzie odbywała się impreza. Widział ją wśród tych wszystkich zwykłych ludzi. Ona będzie jego modelką. Nie ma innej opcji. Nie pozwoli jej się zmarnować w takim bagnie. Ona jest stworzona do tego by z nim współpracować, Wielkim i Szanowanym Asai.