niedziela, 15 grudnia 2013

~18~ "Szybkie decyzje"

Ktoś puknął do drzwi gabinetu. Jego właściciel westchnął, odwrócił płynnym ruchem swój obrotowy fotel od ogromnego okna i władczym głosem pozwolił na przekroczenie progu. Młody mężczyzna w eleganckim garniturze skłonił się lekko postaci za mahoniowym biurkiem i przemówił:
- Mamy już informacje na temat jej pobytu, towarzyszu Wassiliew. Chcielibyśmy przeprowadzić akcję według scenariusza czterdziestego trzeciego.
- Nie uda wam się. Wyzbądźcie się tej pewności, że banalne, zwykłe strategie, które zazwyczaj stosujecie się sprawdzą w tym przypadku.
- Ależ liderze, przecież jeszcze nigdy nie odnieśliśmy klęski z tym planem. Sądzę, że...
- W porządku. Zróbcie co chcecie. Będę oczekiwać na efekt, chociaż wiem, że nic z tego nie będzie.
- Proszę uwierzyć w nasze kompetencje - młodszy mafiozo wycofał się za drzwi, a Wassiliew zapalił cygaro. Zaciągnął się dymem i ocenił dosadnie na głos swoich kompanów. Napawał się widokiem za oknem. Kiedy znów zobaczy swoją najpiękniejszą muzę?
***
Asai rysował, od kiedy został pokonany w podejrzanej strzelnicy. Wciąż próbował uchwycić tamten wzrok i aurę, tak idealnie pasująca do jego wyobrażenia Nemezis. Ba, wręcz uzupełniającą jego wizje. To właśnie charakteru brakowało mu poprzednim razem gdy szkicował Rin. Ale teraz tak jakby... nie dostaje mu talentu. Nie potrafił, pomimo tylu szkiców odtworzyć tamtych wrażeń. Musiał ją znowu zobaczyć... Tak, jeżeli ją ujrzy na pewno odzyska zdolność ujmowania własnych myśli za pomocą ołówka. Tyle wystarczy. Ten jeden raz jej potrzebuje. Musi natychmiast zadzwonić do managera. Niech zaprosi ją na piwo. Ba, w jego imieniu nawet. Zimny pot pojawił się na jego czole, a oczy nabrały niezdrowego blasku. Drżące palce stukały w dotykowy ekran i ostatecznie wybrały numer Johna.
***
Rin pojawiła się w małym barze, leżącym w bocznej uliczce. Zlustrowała spojrzeniem towarzystwo i wystrój lokalu. Złoto-czerwone neony "Wachlarzu Gejszy" były mocno przytłumione przez dym z papierosów i kadzideł. Dziwne miejsce było po brzegi wypełnione ludźmi, którzy cicho rozmawiali ze sobą. Czuła się tu niemal jak w domu. Nawet jeżeli uciekła od mrocznego półświatka mafii rosyjskiej, to nadal należała do tej ciemnej strony świata. Tak została ukształtowana i nigdy tej części rzeczywistości nie opuści. Znalazła Asai'ego, a wraz z nim managera, który zerkał na jedną z baristek. Chyba nawet z wzajemnością. Dosiadła się do nich i zamówiła sake. Skoro to malarz płaci niech straci wszystkie pieniądze. Uśmiechnęła się do własnych myśli. W tle płynęła przyjemna, nowoczesna muzyka japońska z nutami tradycyjnych instrumentów. Lubiła takie udane eksperymenty. Rozmowa toczyła się powoli, ale bez sztuczności. Mężczyźni zaczęli wspólnie opowiadać ostatnie śmieszne chwile ze swojego życia. Było im wyjątkowo wesoło i przyjemnie. Nawet Asai przestał na chwilę myśleć o swoim obrazie. Nagle zeszło na znikające telefony. Rin natychmiast się skoncentrowała i z właściwą sobie pozorną niewinnością pytała o szczegóły. Jak się okazało telefony zaginęły w niemal jednakowym momencie co jej. Ponadto znalazły się później w miejscach, w których przedtem ich nie było. Kobieta zażartowała, że krasnale chciały się pobawić technologią, chociaż w jej głowie kłębiły się różne myśli. Na chwilę odpłynęła, pozwalając sobie na włączenie tej lodowatej automatyki zabójcy. Wiecznie żyjąc na krawędzi, w ukryciu zarówno przed mrokiem jak i światłem, miała opracowane plany na ewentualne zagrożenie powrotem mafii rosyjskiej. Aura wokół niej się nieco zmieniła, czego nie zauważył manager wpatrując się wciąż w baristkę, jednak było to aż nazbyt widoczne dla artysty. Jego wyczulone oczy ujrzały Nemezis, a dusza zamarła w zachwycie. Chciał jej teraz dotknąć. Jej skóra była chłodniejsza niż zazwyczaj? Może w oczach oprócz stalowej woli kryło się coś jeszcze? Co się stało z rysami twarzy? Tyle nasuwających się pytań strzępiło jego artystyczną dumę na kawałki. Napiął mięśnie by wstać. Jego stan przypominał bardziej głęboki trans, niż świadome działania. Szaleństwo w oczach i obsesja, która nim kierowała. Niespodziewany upadek szklanki wybudził go z jego snu na jawie i przywrócił zmysły. Powracający i przejmujący utraconą władzę rozsądek nakazał ciału powrót do pozycji siedzącej. Oddychając głęboko uspokajał myśli. Natomiast Rin wypowiedziała do nich jakieś zdanie i wyszła uśmiechając się prawie tak jak zawsze.

sobota, 2 listopada 2013

~17~ "Pragnął bogini zemsty"

Rin przyjęła pozę na wpółleżącą. Materiał pod nią miękko zaszeleścił, a światłocień padł inaczej. Może tym razem będzie dobrze.
- Nie, to nadal nie jest to. Potrzebujemy innego układu by pokazać charakter Nemesis. - Asai głośno pokazywał swoje myśli. Jako artysta był perfekcjonistą. Nigdy nie szedł na żadne kompromisy, przez co jego sztuka była taka wspaniała jak i również spóźnialska. Przez swoje niewzruszone podejście do idei dzieła często przekraczał terminy oddania efektu pracy, co przekładało się na lekko napięte stosunki z bardziej punktualnymi klientami, lub takimi, dla których obraz miał być środkiem do celu - prezentem, przedmiotem czyniącym dane wydarzenie, pokaz, wystawę a nawet budynki bardziej atrakcyjnymi.
- Asai, czy Ty masz jakąkolwiek ideę jak to ma wyglądać?
- Miałem. Teraz wszystko się paprze. Nie wiem już za bardzo co robić. - malarz zrezygnowany usiadł na łóżku. Miał dosyć, termin się zbliżał, manager był upierdliwy, jego telefon zaginą na dobre i generalnie wszystko go irytowało. Dobrze, że przynajmniej nie czuł już takiej potrzeby dotykania skóry własnej modelki. Pewnie się z tego wyleczył. Co nie zmienia faktu, że i tak jest źle.
- Znam jeden dobry sposób na odprężenie - powiedziała cicho Rin wstając i przeciągając mocno zastałe mięśnie. Asai spojrzał na nią z dezaprobatą. Czy ona w końcu zauważyła jego wielką atrakcyjną seksualność i postanowiła zaciągnąć go do łóżka? Nawet jeśli, to nie miał ochoty na takie bzdury. On musiał malować. A nie mógł. I to była tragedia.
- Strzelałeś kiedyś?
- Słucham? - czy to miała być jakaś aluzja typu "Dobrze strzelasz? Bo moja pochwa jest jak nietknięta tarcza, która bardzo chce być przestrzelona", niestety znał kobiety które nie miały w sobie żadnej godności i wysyłały takie prymitywne "zachętki" pod jego adresem.
- Nie wiesz czym jest strzał? A broń? Naboje? Kojarzysz cokolwiek ar-ty-sto? - Rin jawnie kpiła sobie z jego durnego pytania. O czym ten człowiek myślał?
- Erm... To Ty nie chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? - spytał osłupiały patrząc na nią tak zdezorientowanym wzrokiem, że aż zaczęła się śmiać. Jej perliście białe zęby i głośny, aczkolwiek miły dla ucha wyraz rozbawienia lekko wzburzyły Asai'ego.
- Powiedziałam Ci to już na początku - zaczęła, kiedy się lekko uspokoiła - że w życiu nie pójdę z Tobą do łóżka.
- Wtedy byłaś nieświadoma mojej atrakcyjności.
- Ty naprawdę jesteś wyjątkowym idiotą. Jakby Ci to powiedzieć... Ledwie świnia jest bardziej podniecająca niż to twoje przerośnięte ego z którego się składasz.
- Ty....
- Już nie udawaj, że mi coś zrobisz. Ostatnim razem powaliłam Cię na kolana jedną ręką.
- To było szczęście i tyle. Ot przypadkowo trafiłaś w dobre miejsce.
- Doprawdy, ciągle zapominasz kim jestem. Wracając do tematu - chodźmy na strzelnicę. To dobre miejsce do odprężenia. Chyba, że boisz się zbłaźnić.
- Phi! Jestem urodzonym strzelcem. Uwierzysz, gdy zobaczysz.
- W takim razie bierz portfel i chodźmy panie urodzony strzelcze. Zaskocz mnie czymś użytecznym po tym pokazie głupoty.
Po 15 minutach wyszli z budynku i skierowali się motorem malarza pod adres wskazany przez Rin. GPS posłusznie podawał kolejne instrukcje dojazdy, aż dotarli do nieco obskurnego miejsca z nazwą "W kulki lecisz?". To hasełko było tak tandetne, że aż nie mógł uwierzyć, że coś takiego zostało wymyślone przez człowieka. Głupota nie zna granic. Otworzyli drzwi z odłażącą farbą, przeszli przez zakurzony korytarz i zapłacili wychudzonemu Azjacie w ciemnych okularkach kwotę za 4 godziny. Nigdzie nie zauważył żadnego regulaminu, co było bardzo dziwne.
- Co to właściwie za miejsce?
- Speluna najgorszych zbrodniarzy. Nie martw się, wpadają tu dopiero od zachodu słońca. Masz do użytku każdą broń na ścianie, niezliczoną ilość kul i około 200 tarcz. Zmieniają się co minutę. Po 10 tarczach mamy przerwę i zliczamy punkty. Pokaż mi, na co Cię stać chłopczyku.
Wybrał kilka bardziej okazałych, większych broni, odpowiednie do nich naboje i ukradkiem spojrzał co robi jego modelka. Wybrała jedną starszą broń, o trochę starym wyglądzie i wzięła całe pudełko naboi na blat. Włożyła kilka kul i spytała:
- Zaczynamy?
- Nie wiem na co czekasz. Czyżbyś stchórzyła?
- Słowa nie są miarą umiejętności - odpowiedziała ciętą, trochę tajemniczą ripostą. Uderzyła pięścią w przycisk startu, nastała chwila ciszy po czym rozległ się metaliczny dźwięk przesuwanych tarcz. Asai zaczął strzelać. Nie był amatorem, przeszedł kurs obchodzenia się z bronią, więc wiedział co do czego służy. Początkowo słyszał przez słuchawki, że ich strzały pokrywały się swoim hukiem. Jednak niedługo potem jej pociski wylatywały jakby szybciej, płynniej, niemal nieprzerwaną serią. Spojrzał na nią, Zaparło mu dech. To nie była ta piękna modelka którą znał i lekceważył. Jej oczy nabrały ostrego, niemal sztyletowego blasku, cała postawa wyrażała bezwzględność i brak jakichkolwiek wahań. To było to. Jego Nemesis. Patrzył oniemiały na kobiecą sylwetkę, która straciła całą słodycz typowej kobiecości, zastąpiona bezlitosną, stalową wolą, precyzją i umiejętnościami. Nadal była przepiękna, chociaż to był zupełnie inny rodzaj urzekania od jej codziennego czaru. Widział to, drżał ze strachu jak i ekscytacji zarazem. Rin była... nie, Rin jest wciąż zabójczynią. Może to skrywać, ale w takich sytuacjach jak ta, widać jak bardzo różni się od zwykłych ludzi. Jego serce pożerała zarówno obawa jak i silne uczucie podniecenia. Pragnął zobaczyć więcej tej Nemesis. Pragnął bogini zemsty. 

piątek, 27 września 2013

~16~ "Dzień znikajacych telefonów"


- Panowie, synchronizacja zegarków i ruszamy. Plan sam się nie wykona.
***
- Anna, nie widziałaś mojej komórki gdzieś?
- Niestety Rin. A co, zgubiłaś ją?
- Była cały czas w szafce, a teraz jej nie ma… Zastanawiam się czy nie położyłam jej w kuchni. No nic, poszukam później. Teraz kończy mi się przerwa. Gdybyś ją zauważyła, to daj mi znać.
Brunetka wyszła z tacką pełną zamówień. Zdarzało jej się już kiedyś zostawić gdzieś telefon, ale tym razem była pewna, że zostawiła go w szafce. Chociaż tamten irytujący klient z obrzydliwym żółtym krawatem przytrzymał ją tak długo przy swoim zamówieniu pytając bezlitośnie o nieistotne szczegóły 5 dań, że z tego skupienia się na nim mogła później nieopatrznie gdzieś ją zostawić. Właściwie w tej komórce nie było nic istotnego. Z przezorności nie umieszczała tam praktycznie żadnych danych, tylko kilka telefonów typu pizzerie i tym podobne. Chociaż ostatnio przybył numer Asai’ego... Na wszelki wypadek będzie bardziej uważna przez kilka następnych dni. Może to tylko złudzenie, ale naprawdę jest w tym coś dziwnego.
- Przepraszam, chciałbym złożyć zamówienie!
- Już idę! – znowu facet w obrzydliwym krawacie. Tym razem to różowe kaczuszki z czerwonymi dziobkami. Co z tymi ludźmi jest dzisiaj nie tak?
***
Rin wyszła z pracy niesamowicie zmęczona. Co dziwniejsze jej komórka znów była na miejscu w szafce pracowniczej. Wcześniej mimo, że przetrząsnęła swoją półkę nie mogła jej znaleźć. Wyglądało to tak jakby ktoś „pożyczył” sobie tamten telefon, a potem go zwrócił jakby nigdy nic. To niepokoiło. Przez umysł przebiegła jej myśl o tym, że zaczęła ją ścigać mafia rosyjska. „Tylko bez nerwów” upomniała samą siebie. Owszem znała przypadki, gdzie stosowano takie rzeczy jak zgrywanie informacji z komórek, ale w jej przypadku nie mogli niczego znaleźć. Posiadała starszy model jeszcze bez klawiatury qwerty i oprogramowania typu android lub czegoś takiego. Przy jej przeszłości bezpieczniej było zostawiać jak najmniej informacji, a starsze telefony wciąż to umożliwiały. W najnowszych cały czas są pobierane dane o lokalizacji i takie tam różne, które teoretycznie mają wspomóc użytkowanie najnowszego smartfona, ale praktycznie służą niemalże do śledzenia klienta, poznawania go coraz bardziej i bardziej aż do granic intymności. Co bardziej niepokojące, dzieje się to często bez wiedzy zwykłych użytkowników, którzy z radosną nieświadomością dostarczająca o sobie wciąż więcej i więcej informacji. W jej telefonie niczego znaleźć nie mogli, bo wyjątkowo uważała na to co w nim zawiera. Jednakże jeżeli to rzeczywiście mafia rosyjska należałoby uruchomić wzmożoną ostrożność. Wysiadła dwa przystanki wcześniej z autobusu i rozebrała telefon na części pierwsze. Przeszukała go dokładnie w celu odnalezienia ewentualnej pluskwy. Nic nie znalazła. Nawet jednego małego urządzenia. Ale i tak zmieni telefon na wszelki wypadek. I kartę SIM. Rozejrzała się wokoło. Nikogo podejrzanego. Zarzuciła plecak i skierowała się inną trasą do domu. Ostrożności nigdy za wiele.
***
- Nie mogę się dodzwonić ani do Mirandy ani do jej asystentek.
- Asai spokojnie. Przecież minęły zaledwie 3 dni.
- Przy jej tempie pracy powinna mieć już co najmniej podstawę całego stroju. Ponadto ostatnio jej nie powiedziałem o terminie w jakim ma skończyć tą pracę. Inna sprawa, ze śmie w ogóle nie odbierać MOICH połączeń. W końcu znajomość z tak utalentowanym i wspaniałym artystą nie zdarza się codziennie, więc powinienem być na pierwszym miejscu jeżeli dzwonię.
- Możesz sobie być wielkim malarzem, ale charakteru jesteś wyjątkowo irytujący –mruknął pod nosem John.
Asai spojrzał na niego z ukosa, ale jako odpowiedź otrzymał tylko niewinną minę i wzruszenie ramion. Prychnął jak kot, któremu nie spodobało się, że jego ludzki sługa zareagował inaczej niż się spodziewał.
- Oby to nie był ten komentarz o którym myślę, bo Cię zwolnię.
- Ależ ja jestem całkowicie niewinny i grzeczny.
John przeciągnął się. Ta sytuacja była tak dobrze mu znana. Asai wpadł w jeden z tych swoich „artystycznych” humorów i był delikatnie mówiąc irytujący. Wolałby zdecydowanie spędzić czas z tamtą cudowną dziewczyną z baru… Rozmarzył się na tyle, by nie słyszeć gadania swojego podopiecznego. Oprzytomniał dopiero gdy malarz potrząsnął go za ramię. Manager westchnął. Nie dosyć, że musiał używać zastępczego telefonu, bo wcześniejszy gdzieś wsiąkł w jego dom, to ponadto musiał użerać się z dorosłym dzieciakiem. Ta praca dawała tyle samo powodów do załamań nerwowych ile do bycia usatysfakcjonowanym.

środa, 28 sierpnia 2013

~15~ "Kłopoty rozwijają się wbrew woli ludzkości"


Asai odwrócił się w stronę okna. Nie mógł na nią patrzeć.
- Zamierzasz mnie dziś jeszcze szkicować?
- Nie, idź się ubrać. – ton malarza był ciut za ostry jak na zwykle polecenie według Rin. Brzmiał tak, jakby był czymś zdenerwowany. Silna chęć droczenia się. Kobieta bezszelestnie podeszła do malarza i dotknęła opuszkami palców ramienia mężczyzny. Ten natychmiast odskoczył, tylko na moment spoglądając na nią wściekłym przerażeniem.
- Czyżbyś zaczął się bać kobiecego ciała? – jej dłoń zaczęła wędrować ku górze. Poczuła nagły uścisk na swoim nadgarstku. Asai gromił ją wzrokiem, trzymając silnie rękę kobiety z dala od siebie. Odrzucił ją od siebie jakby złapał coś z groźnymi wirusami i syknął, nieumiejętnie ukrywając napięcie i zdenerwowanie.
- Nawet najspokojniejszy mężczyzna może ulec instynktom.
Modelka popatrzyła na niego chłodno.
- Być może, ale Ciebie dręczy inny instynkt niż ten prokreacyjny. Czegoś się boisz. Widzę to w twoich oczach. I to jest związane ze mną.
Asai przycisnął Rin do szyby.
- Słuchaj panienko – nie jesteś wszechwiedzącą wiedźmą by tak śmiało wystawiać tego typu tezy. To co mnie ewentualnie gnębi nie jest twoim interesem. Trzymaj się własnych zasranych spraw.
Poczuł jej dłoń na swojej szyi. Przejmujący ból powalił go na kolana. Kobieta przeszła obok niego nawet nie patrząc na kulącą się postać.
- Zapominasz o mojej przeszłości. W mafii rosyjskiej uczymy się bardzo wielu technik manipulacji. I nie tylko.
Spojrzał na nią, Zobaczył w jej oczach okrutne rozbawienie ale zarazem cierpienie. Chociaż może to była bardziej żałość. Och, sam nie wiedział. Ten cholerny ból paraliżował mu wszystkie zmysły. Jak już wszystko minęło, Rin wróciła ubrana i łaskawie usiadła na fotelu. Nie patrzyła w jego stronę. On na nią również nie. Pomiędzy nimi stał mur postawiony przez malarza. Dla jego zachowania wytłumaczenie było bardzo proste. On się bał. Zwyczajnie bał, że jego starania by przekonać samego siebie o tym, że wcale nie uzależnił się od urody i wspaniałości powierzchni skóry tej kobiety, są bezużyteczne. Dziś o mało jej nie dotknął. Stojąc w samej bieliźnie odkrywała tak wiele tej kuszącej cielesności… Musiał się opanować umysł. Kieliszek whisky powinien pomóc. Uciekł do swojego osobistego kąta z alkoholami, ukrytego przed wzrokiem Rin. Ona nie powinna wiedzieć, że potrzebuje ratować się alkoholem. Ta diablica zaraz mogła to wykorzystać przeciwko niemu. Ponadto ona prawie go zabiła! Kobiety z mafii są cholernie niebezpieczne.
- Witam wszystkich, wróciłem z jedzeniem! – John zagrzmiał radośnie, z głuchym tąpnięciem stawiając 4 dania na wynos. Zobaczył, że Asai wraca z pewnego kącika, którego zawartość była mu doskonale znana, a Rin siedziała na fotelu niczym bezlitosna bogini. Pomiędzy nimi istniała jakaś przepaść. Nie wiedział dlaczego, ale obawiał się, że to może wpłynąć na pracę nad obrazem. Postanowił wybadać teren później. Na razie był cholernie głodny. Rozejrzał się za jeszcze jedną kobietą.
- Gdzie jest Miranda?
- Wyszła, bo miała jakieś spotkanie czy coś tam. Nie słuchałem, wiesz, że ona ma grafik zapełniony co do sekundy.
- Asai, módl się żeby ta pracoholiczka nie usłyszała twoich złośliwości. Jest straszna gdy się wkurzy.
- Tak, tak, a teraz daj mi moją porcję. Dwie kobiety wykańczają poczwórnie.
Rin spojrzała na malarza z ukosa. Odebrała swoje danie od Johna, po czym otwierając z lekkim trzaskiem ciepłe pudełko mimochodem wspomniała:
- Cóż Asai, nie dziw się swojemu zmęczeniu. Jesteś taki cherlawy, że nawet pół kobiety to byłoby dla Ciebie zbyt wiele.
Manager wybuchnął śmiechem. Modelka i artysta spojrzeli na niego z lekkim niezrozumieniem w oczach.
- Jesteście po prostu fascynujący! A teraz jedzmy, nie mogę pozwolić, by jedzenie zrobione przez nią się zmarnowało przez was komizm charakterów.
Rin przysunęła się sugestywnie do Johna. Jedząc swoją porcję i wyczuwając jego lekkie napięcie, zagadnęła z szelmowskim uśmiechem, o jaką „nią” chodzi. Twarz pytanego natychmiast się zaczerwieniła, a on sam pogrążył się w jedzeniu. Roześmiała się perliście, ale nie dawała za wygraną. Koniecznie chciała wiedzieć kim jest ta, którą John się zainteresował.
***
Ruda, młoda dziewczyna w warkoczach oparła się o drewniany blat i popatrzyła w dal rozmarzonym wzrokiem. Delikatny rumieniec z uśmiechem pojawił się na niej twarzy gdy wspomniała o jednym z klientów. Był taki mądry i przystojny. Westchnęła rozkosznie. Chciałaby go widywać częściej, ale jest zbyt nieśmiała by poprosić o numer telefonu czy inny rodzaj kontaktu.
- Nie odpływaj Nino, albo szef Cię przyłapie na lenistwie.
- Albert! Nie strasz mnie tak.
- Znowu myślałaś o nim?
Zarumieniła się mocniej i wróciła do kuchni. Tam była odizolowana od krępujących pytań. Chłopak westchnął. Co za kłopotliwa dziewczynka. Uciekała tak często od innych, że prawie już nikt nie utrzymywał z nią głębszego kontaktu. On był jednym z nielicznych jej przyjaciół, a jednak nie potrafiła się zdobyć na odwagę bycia szczerą wobec niego. Westchnął i zabrał tackę z zamówieniem. Kelner musi być cały czas w ruchu. Poszedł do dwóch mężczyzn w czarnych, eleganckich płaszczach, którzy wyglądali na takich, że mogliby jadać w lepszym lokalach niż przydrożne małe punkty gastronomiczne. Prowadzili żywą dyskusję, pokazując sobie cos nawzajem we własnych notatnikach, al. Kiedy tylko do nich podszedł szybko schowali swoje rzeczy i przerzucili się  na zupełnie inny temat. Kiedy podziękowali za posiłek, Albert wyczuł w ich głosie dziwny akcent. Jednak to było tak subtelne uczucie, że nie był pewien czy to nie jakaś deformacja dźwięku stworzona przez jego ucho. Postanowił się tym nie interesować. Tak będzie bezpieczniej. Zresztą, wciąż ma na głowie odpływającą Ninę. To ona potrzebowała jego uwagi a nie klienci lokalu.

sobota, 3 sierpnia 2013

~14~"Omawianie charakteru za pomocą stroju"

Dźwięk przychodzącego połączenia sprawił, że Rin zmarszczyła brwi. Odniosła zamówienie do odpowiedniego stolika i dyskretnie zniknęła w damskim WC. Oddzwoniła na numer nieodebranego połączenia.
- John przy telefonie, słucham
- Czego chciałeś?
- Rin! Masz dzisiaj czas po popołudniu?
- Asai chce znowu szkiców?
- Nie do końca. Po prostu przyjdź do jego apartamentu zaraz po pracy. Przyniosę Ci posiłek z chińskiej knajpki. Chcesz coś konkretnego?
- Wybierz cokolwiek. Ufam w twój dobry gust. Muszę kończyć, wołają mnie.
- A, jasne. Na razie
- Na razie.
Rin przewiązała mocniej fartuch. Ciekawe co dzisiaj czeka na nią u Asai'ego. Ta myśl zajęła jej umysł na resztę godzin pracy. Było to lepsze niż skupiane uwagi na klientach o dwuznacznych zachowaniu. W końcu minął jej czas pracy, więc ochoczo przebrała się i wyszła energicznym krokiem. Jej wyobraźnia błądziła w domysłach co na nią teraz czeka. Chciała wiedzieć. Tak cholernie chciała wiedzieć! Od niedawna nie czuła takiej ciekawości. Ruszyła windą w górę. Jeszcze trochę i się dowie. Zapukała do znajomych już drzwi. Otworzył jej John, a za nim w tle brzmiały dwa głosy. Weszła do środka i powiesiła torebkę. Zdjęła buty i skierowała się do głównego pokoju, źródła hałasu.
- Tłumaczę Ci Mirando po raz ostatni. Nie chcę niczego dziwnego. Masz stworzyć strój według moich wytycznych podanych w mailu.
- Ale to nudny projekt! Ciekawiej byłoby ubrać ją w farbę.
- Jest Nemesis, rozumiesz? Daję Ci pewną swobodę, ale moje wytyczne to podstawa.
- Dzień dobry - powiedziała Rin, przerywając namiętne gruchanie gołąbków
- Nareszcie jesteś! Miranda to jest moja modelka, Rin to Miranda, moja przyjaciółka i zdolna projektantka oraz krawcowa. Dzisiaj zdejmie z Ciebie wymiary i trochę poprzymierza materiały dla wstępnych ustaleń.
- Rzeczywiście jesteś piękna - znajoma Asai'ego dotknęła twarzy, szyi i ramion kobiety przed nią - Wręcz nieziemsko piękna. Chodź ze mną.
Złapała ją lekko ale stanowczo za rękę i pociągnęła do innego pokoju. Rozrzucone tam tkaniny, zestawy odcieni kolorów i wreszcie spory koszyk z spinkami, drucikami, igłami i innymi krawieckimi rzeczami zmieniały zupełnie charakter pokoju. Wyglądał jakby wyjęty z innego świata.
- Rozbierz się, proszę, do naga i stań tam.
Odnalazła w chaosie centymetr i odwróciła się do Rin. Zamarła na moment - ciało tej kobiety bez ubrań było jeszcze bardziej niesamowite. Idealnie nadawała się do aktów. Było w niej coś. To co nadawało kobiecie klasę, niezwykłość i sprawiało, że inni do niej lgnęli. Delikatnie muskała idealnie harmonicznie ciało miarką krawiecką. Obwód szyi, długość ramion, szerokość nadgarstków i inne wymiary zostały napisane w małym czarnym notatniku. Rin zaczęła się ubierać, ale Miranda szybko ją zatrzymała
- Załóż tylko bieliznę jeżeli Ci to nie przeszkadza. Łatwiej będzie mi układać materiał.
Liczyła na odpowiedź, że się nie zgodzi. Czuła, że czar tej modelki niebezpiecznie wzbudza u niej fascynację. Nie może popełnić znowu tego samego błędu co kiedyś.
- W porządku.
- Wracamy do mężczyzn. Może na razie ubierz ten czarny szlafrok - to nie był zbyt dobry pomysł. Ubranie sięgało jej do połowy ud i kusząco rozchylało się pod wpływem pełnych piersi Rin. "Przeklinam Cię moja biseksualności" warknęła w myślach Miranda i zabierając koszyk skierowała się w stronę Asai'ego. Modelka grzecznie szła za nią, ale projektantka czuła jak jej serce zaczyna bić mocniej. To będą ciężkie przymiarki. Rin usiadła na na sofie, zakładając nogę na nogę, podczas gdy Miranda i malarz dyskutowali zawzięcie. Jednak piękna kelnerka widziała, że zarówno John jak i Asai, a nawet Miranda zerkali co jakiś czas na nią. Czuła się władczynią. Wszystkie spojrzenia mimowolnie kierowały się na nią. Od czasu do czasu było to nawet przyjemne, chociaż ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to tak jakby była małpką w zoo do oglądania. Cóż, nie można zaprzeczyć, że jej rola polegała na jedynie na wyglądaniu. Ostatecznie to właśnie praca modelki. Ma wyglądać. Chociaż sądziła, ze artyści szukają jeszcze czegoś. Inspiracji. Tylko znalezienie osoby, która stanowiłaby wciąż źródło natchnienia jest cholernie trudno. Dowiedziała się tego od jednego z członków mafii. Wydaje się, że minęło już tyle czasu od chwili gdy na dobre opuściła tą cholerną organizację, a jednak wspomnienia były nadal zbyt wyraźne. Widocznie to wciąż za mało. Miranda przywołała ją ruchem dłoni. Wstała i stanęła pomiędzy nią a Asai'em. Na polecenie zrzuciła z siebie szlafrok została w samej, niebiesko czarnej bieliźnie. Śmiać jej się zachciało, gdy zobaczyła reakcję Johna - mężczyzna zaczerwienił się jak pomidor w słońcu. Mruknął coś o chińszczyźnie i czym prędzej uciekł z mieszkania malarza. Jego nieśmiałość była taka słodka. Poczuła chłód materiału. Miranda coś na niej upinała. I to chyba według projektu tego irytującego malarz, bo wciąż się wtrącał. Przez moment wyglądał tak jakby myślał tylko o dotknięciu jej, ale ta chwila trwała krótko i nie była do końca pewna czy powinna uwierzyć w to, co widziała.
- Mirando, to musi się ładnie układać nawet na leżąco. I ta falbanka jest tu niepotrzebna.
- Ja uważam, że dzięki temu wygląda bardziej szykownie.
- Nemesis ma być intrygująca, groźna i emanować ciepłem zarazem.
- Och, to ustawimy delikatne marszczenie materiału w tym miejscu, na dekolcie - delikatny dotyk wskazującego palca.
- Nie. To wciąż nie jest to. Rin, jakbyś ubrała boginie zemsty?
Czy on naprawdę żądał od niej odpowiedzi? Po wyczekujących oczach widać było, że i owszem. Zastanowiła się.
- Czy mogę poprosić coś co szkicowania?
Asai natychmiast podał jej szkicownik A4. Postukała chwilę ołówkiem w bloczek i zaczęła rysować, przy okazji tłumacząc swój zamysł.
- Nemezis to w pewnej części marionetka bogów greckich. Była uosobieniem ich gniewu, zatem nie mogla działać, przynajmniej teoretycznie, przeciwko ich woli. Ale ostatecznie była również istotą zupełnie osobną. Mogła mieć swoje zainteresowania, ulubione sposoby zabijania i tym podobne nawyki stanowiące jej wizytówkę. Ponadto stała na straży równowagi świata razem z Eryniami. Myślę, że pomimo iż była narzędziem zbrodni to również należy na nią patrzeć pod kątem ręki sprawiedliwości i strażniczki zasady "nie ma winy bez kary". Słowem, nie była złem. Raczej odpowiadała złem na zło, tak jak ją nauczono powiedzmy. Sądzę zatem, że strój powinien być charakterystyczny by ukazać to, że nie jest wyłącznie marionetką, ale nie korzystałabym z kanonów greckiego piękna. Raczej poszłabym w stronę współczesnych ubiorów. Narysowałam strój w klimacie gothic lolit. Nie dosyć, że jest to charakterystyczne to ilość miejsca na ukryte ostrza, trucizny, czy nawet pistolet i naboje jest ogromna. No i taki strój jest kuszący, a sądzę, że bogini zemsty powinna taka być. Ma skłaniać wrogów do ulegnięcia jej, a tych którzy potrzebują pomocy do zaufania jej sposobom. Ponadto musi wyglądać na profesjonalistkę w czym pomoże jej inteligentnie ukryta i zawsze gotowa broń.
Oddała im szkic. Popatrzyli na siebie, a potem na Rin. Następnie zlustrowali szkic stroju.
- To jest genialne. Mirando wiesz już jak układać materiał. To teraz przyrównaj kolory tak, żeby pasowały do mojej modelki.
- Nie twojej. Po prostu modelki - odcięła się kruczoczarna kobieta.
- Widzę, że trafiłeś w końcu na kobietę z inteligencją Asai. W porządku. Zaraz dobiorę barwy i znikam. Mam jeszcze dzisiaj wizytę w pewnej agencji. - przyrównując kolejne paski z odcieniami zapisywała numery i zaznaczała je szarym krzyżykiem. Skończyli wszystko w 2 godziny i Miranda mogła opuścić pomieszczenie. Zostali sami.

piątek, 14 czerwca 2013

~13~ " Życie trwa, nawet jeżeli głowni bohaterowie śpią"



Rin delikatnie rozmasowała lekko opuchnięte nogi. Buty na wysokim obcasie niezbyt dobrze działały na stopy, ale i tak było lepiej niż zazwyczaj. To było całkiem ciekawe przyjęcie. Ludzie rozmawiali o sztuce we wszelkich formach, wydawali opinie, myśleli o nowych zamówieniach i wymieniali najlepszych twórców. To był naprawdę miły wieczór, jeden z lepszych w jej dotychczasowym życiu. Chociaż to przyjęcie i tak było oficjalne. Najciekawsze rzeczy rozgrywały się w kulisach kawiarenek, klubów, prywatnych przyjęć. Tak jej w każdym razie powiedział John. No i okazało się, że wielu artystów zainteresowało się nią i jej rolą w pracy Asai’ego. Gdy manager powiedział im kim jest posypały się bardziej lub mniej śmiałe aluzje do nawiązania współpracy gdy skończy już pracę u teraźniejszego pracodawcy. Zastanawiała się, czemu żaden nie chciał jej teraz. Okazało się, że to należy do umownego kodeksu tej specyficznej społeczności – jedna modelka dla jednego artysty. Owszem są ludzie, którzy to łamią, lecz odbija się to na ich reputacji również wśród możliwej klienteli, dlatego takie zachowanie jest nader rzadkie. Brunetka weszła pod prysznic, a strumienie wody czule objęły jej ciało. Lubiła te chwile oczyszczania się już w mafii. Gdy żyjesz w piekle, wiele codziennych rzeczy zyskuje pewien sakralny charakter jako namiastka normalności. Umysł potrzebuje oparcia by funkcjonować. Czegoś stabilnego. Swojego, a nie nakazanego. Tworzy swój obraz rzeczywistości jako alternatywę dla bolesnej prawdy. Tak to już jest. Niby twardzi jak skała, a jednak tak łatwo popadamy w obłęd i ratujemy się czym możemy. Przebrała się koszulę i położyła. Jej umysł potrzebował w końcu odpoczynku.
***
Asai dostał przypływu weny zaraz po powrocie do apartamentu. W  tym wypadku nie miał wyjścia, siedział i robił szkice pod obraz. Ołówki, gumka, cholerna temperówka, która co rusz zapełniała się po brzegi odpadami, brak snu, niezliczona ilość kaw, dwie kanapki z „Nutellą”. Ostatecznie otrzymał co chciał. Gdzieś około 12 rano, zadzwonił do swojej zaufanej krawcowej i zapowiedział, że zaraz dostanie faksem projekt stroju Nemezis. Umówił się z nią na spotkanie i zakończył rozmowę. Jeszcze tylko jeden sms dla Johna, by przez następne 24 godziny nikt go nie odwiedzał. Po obudzeniu zamówi sobie tłustą pizzę. Ale teraz… teraz snu do cholery!
***
Manager siedział wśród papierów i przy telefonie. Zaproszenia, potencjalne zamówienia, negocjacje… Ach, ci najmniejsi mieli zawsze pod górkę. Musiał tu siedzieć i pracować zamiast odpoczywać. Spał jakieś 6 godzin, zjadł śniadanie i jazda. Przejrzał maile, wydrukował co ciekawsze oferty, usunął spam, opłacił rachunki. Rozłożył się na krześle. Przejrzał sms i zobaczył wiadomość od swojego malarza. Musiał dostać weny i tworzyć przez długi czas. Ale to dobrze. Zostały mu zaledwie dwa miesiące do skończenia obrazu dla tego ekscentrycznego gościa. Z tego co słyszał bardzo nie lubił przekraczania terminu. Oby Asai dostał maksymalnej weny. Postanowił wyjść z biura i zjeść coś w lokalu niedaleko z stąd. Pracowała tam piękna kobieta, która całkiem chętnie z nim rozmawiała. Ostatecznie, czemu miałby nie odprężyć się flirtem? Wstał, wyłączył niepotrzebne urządzenia, nakarmił rybki w akwarium, zarzucił kurtkę i zamknął za sobą drzwi. Gdzieś na drugim końcu korytarza widział kurierkę z kilkoma paczkami, próbującą się dostać do jednego z mieszkańców. Czy ludzie nie mogą zamawiać rzeczy i potem ich normalnie odbierać? Tu nawet nie chodziło o współczucie dla kurierów – to przecież ich praca – ale takie dobijanie nie raz go obudziło i wprawiało w bardzo zły nastrój. Wyszedł jak najszybciej z budynku. Spalinowe powietrze miasta zadziałało orzeźwiająco na tyle, że mógł odpocząć trochę od bólu głowy. Powinien wstąpić do apteki po magnez. Ostatnio pije stanowczo za dużo kawy, a przyjmuje za mało potasu, witamin i innych dupereli ważnych dla zdrowia. Pieprzone biznesy.
***
- Więc mówicie, że ją znaleźliście?
- Tak. Przypadkowo była na tym samym przyjęciu co my. Zmieniła wygląd, ale jej oczy wciąż pozostały takie same.
- Zatem macie mi ją osaczyć. Pamiętajcie, że to była członkini. Nawet jeżeli jest kobietą, zabiła więcej ludzi niż niejeden z was towarzysze i nadal pozostaje niebezpieczne. Odpłacimy jej się za zniszczenie naszej wspaniałej instytucji. Od razu mówię – chce ją żywą.
- Tak jest, towarzyszu Wassilew.
„Już niedługo się zobaczymy najsłodsza” pomyślał młody mężczyzna w skórzanym płaszczu. Tak długo jej szukał.

wtorek, 7 maja 2013

~12~ "Znalazłem ją, towarzyszu"

John podjechał eleganckim samochodem pod umówione miejsce spotkania. Rin zażyczyła sobie, by nie odbierać jej spod domu. Powodu nie podała, ale natychmiast wskazała miejsce, gdzie mają czekać.
- No to teraz się zejdzie... - mruknął siedzący z tyłu Asai. Garnitur, chociaż dopasowany, wywoływał u malarza irytację oraz uczucie duszenia się. Nienawidził garniturów. Wyglądał jak pajac według samego siebie, mimo że wielokrotnie usłyszał jak świetnie do niego pasuje takie eleganckie ubranie. On wolał luźne ciuchy, najlepiej z materiału odpornego na silne detergenty i rozpuszczalniki. Na parking obok parku wjechała taksówka. Z niej wyszła elegancka kobieta w białym płaszczu. Na ramionach coś się błyszczało. Wyglądała jak szefowa mafii, pełna majestatu i autorytetu. Ta sama kobieta podeszła do ich samochodu i zapukała w szybę. John natychmiast wyskoczył z auta i otworzył Rin drzwi. Ta wsiadła z gracją. Jej piękno było tak cholernie olśniewające... Bardziej niż na pierwszym spotkaniu. Rzadko bywa by drugie wrażenie było lepsze od tego dziewiczego przy pięknych kobietach. A tutaj miał taki wyjątek... Asai potrząsnął głową. Ona ma tylko ładny makijaż i ubranie. Po prostu. Nie ma w niej nic, co mogłoby zostać jakąś pieprzoną obsesją. Musiał się tego trzymać. Samochód zawarkoczał. Przywitała się z nimi krótkim "Dobry wieczór" i nie odzywała się przez resztę drogi. Asai zastanawiał się w ilu jeszcze sprawach ta kobieta będzie inna od zwykłej dziewczyny. Nie kazała na siebie czekać parę wieków, była oszczędna w słowach, nie ekscytowała się byle czym, nie ulegała zewnętrznemu pięknu ani wyćwiczonym manierom. Co za bestia. W końcu zajechali na brukowany dziedziniec. Asai wysiadł pierwszy i otworzył drzwi Rin. Nie trzeba nawet wspominać, że wysiadła z gracją czarnej pantery, ale autorka nie mogła się powstrzymać. Podał jej ramię ukryte w rękawie wysokogatunkowego garnituru, które ujęła z neutralnym humorem. Weszli po marmurowych schodach i przekroczyli próg hebanowych, grawerowanych odrzwi. Lokaj we fraku stojący obok wyciągnął szczupłe ręce po płaszcze. Kobieta oddała okrycie i zapytała:
-Do głównej sali bankietowej ?
- Tak. Zacznijmy wreszcie to show.
Ona uśmiechnęła się kpiąco. Dla niej jego zirytowanie mogło być zabawne. Nagle poczuł chęć rywalizacji. Może jednak postara się zabłysnąć ? I zdobyć większą popularność niż ona ? Kusząca wizja. Tak, zrobi to i przy okazji zobaczy jak wiele wad i niedoskonałości ma ta pozornie idealna kobieta. Takie sytuacje zawsze działają demaskująco. Przybrał na twarz czarujący uśmiech i nadał oczom magnetyzujący blask. Lokaj otworzył przed nimi ciemne drzwi, a oni weszli w światło przyjęcia z wyższych sfer.
*
John obserwował spod ściany całą śmietankę towarzyską świata sztuki - samoistnie pogrupowani obgadywali każdego kto się pojawił, a ich twarze zaciekawiły się dopiero gdy na salę weszli jego podopieczni. Ona jak zwykle sprawiała niesamowite wrażenie. W prostej czarnej sukience do kolan z długimi rękawami, zakończonej u wylotów misterną koronką olśniewała. Ponadto wysoko spięte włosy dawały jej postawie charakteru arystokratycznego urodzenia. "Rin to twoje piękno jest diabelskie" pomyślał manager obserwując Asaiego, który nagle zaczął być duszą towarzystwa. Jak nigdy wcześniej uśmiechał się czarująco i błyskotliwymi odpowiedziami zjednywał sobie serca wpływowych dam i panów. Jednocześnie dyskretnie zerkał na swoją partnerkę, która robiła to samo. Konkurował z nią o popularność, ale dlaczego ? Tego on sam nie rozumiał. Nagle mignęła mu przed oczami znajoma twarz, a po jego plecach przeszły ciarki. Czyżby przeciąg ?
*
- Oczywiście, że praca z panem Asai mnie satysfakcjonuje. Jednak między nami mówiąc na kilka irytujących nawyków.
- Rozumiem co chcesz powiedzieć panienko Rin - starszy, elegancki człowiek zaśmiał się cicho. Podszedł do niego jeden z lokai i szepnął coś na ucho. Starszawy dżentelmen zmarszczył lekko brwi. - Wybacz mi, ale jedna osobistość koniecznie chce mnie zobaczyć. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy kiedyś. Rozmowa z tak uroczą, młodą damą uszczęśliwiła takiego staruszka jak ja. Do widzenia.
- Mi również było miło. Do widzenia panie Morisaki - subtelny sympatyczny uśmiech na pożegnanie. Co za miła osoba. Chociaż wydawał się na początku nieco wyniosły. Poczuła mocniejsze ssanie w żołądku. Zdecydowanie powinna coś zjeść. Podeszła do zastawionego stołu i wybrała starannie najbardziej kaloryczne i zagłuszające głód dania w niezbyt wielkich ilościach. Etykieta nie pozwala jadać zbyt dużych porcji, ale bywalcy salonów wiedzą co wybierać by się najeść. Nagle przeszedł obok niej cudzoziemiec z rosyjskim akcentem. Jej ciało lekko zesztywniało, a adrenalina podniosła się. Skarciła siebie za panikowanie. Nie każdy Rosjanin należy do mafii. Rozluźniła mięśnie, chociaż część adrenaliny towarzyszyła jej do końca przyjęcia.
***
- Towarzyszu Wassiliew, znalazłem ją.

posted from Bloggeroid

poniedziałek, 18 lutego 2013

~11~"Dzień po indydencie życie toczy się dalej"

-Wody... - wyszeptały spierzchnięte usta dotykając plastikowej szyjki. Szybkie chłeptanie skończyło się zakrztuszeniem, ale przynajmniej ugasił pragnienie. Jego ciało było obolałe, a umysł pracował tak ślamazarnie, że minęło dobre pól godziny nim Asai zaczął cokolwiek więcej kontaktować. Jego głowa pękała od rozsadzającego bólu. Powolnym i nieuważnym ruchem ręki przewrócił pustą butelkę pod wódce. Myśli nabrały tempa, a wspomnienia z poprzedniego dnia natychmiast pojawiły się w zmęczonym mózgu. Nigdy więcej nie będzie pił z powodu kobiety. Nigdy.
- Kurwa...
Szarpnął desperacko ciałem, które pod wpływem grawitacji upadło ciężko na podłogę. Z trudem podciągając się do pozycji siedzącej, czuł jak świat wokoło wiruje. Poczekał aż jego zmysł równowagi uspokoi się na tyle by mógł wstać. Potrzebuje letniego prysznica. I ogromnych ilości wody. Czuł mdłości od samego widoku butelczyn po rosyjskiej wódce, a dodatkowo wiedział, że cały pokój przesiąknął tym obrzydliwym, odurzającym zapachem, którego póki co nie wyczuwał. Powoli podniósł się i skierował w stronę okna. Otworzył je na oścież, a chłodne powietrze poranka obudziło go jeszcze bardziej. Wymiana powietrza spowodowała, że dosyć mocno poczuł zapach alkoholu. Zostawił okno i wszedł do łazienki. Dosyć myślenia o Rin. To co się stało było jednorazowym wyskokiem. To tylko kobieta.
***
Łup, łup, łup.
- Asai ! Otwieraj do cholery !
John miał serdecznie dosyć sterczenia pod eleganckimi drzwiami. Zapukał jeszcze raz, znów nasilając ruchy dłoni. Nareszcie usłyszał upragniony zgrzyt zamka. To co zobaczył na jego twarzy przeraziło go.
- Stary, co Ci jest ?
- Kac. Nie pytaj. Czego się dobijasz ? - zgryźliwy ton idealnie pasujący do tego utalentowanego zrzędy.
- Tu masz zaproszenia na kilka przyjęć, które koniecznie musisz zaszczycić swoją obecnością na dłużej niż 15 minut. A tutaj jest prośba od właścicieli sieci kawiarenek "ART Cafe" o kilka niepotrzebnych szkiców z autografem. Dobrze płacą, więc wygrzeb coś w miarę przyzwoitego i daj mi to dziś wieczorem.
- Czy to naprawdę musi być dziś ?
- A wspomniałem o tym, że powinieneś jeszcze dzisiaj przyjąć zamówienie na kolejny obraz, spotkać się z obecnym zleceniodawcą, skontaktować się z swoją współpracownicą od rekwizytów i scenerii do obrazów, dodatkowo podać w końcu jakieś skonkretyzowane dane dotyczące ubioru i makijażu twojej obecnej modelki do obecnie tworzącego się dzieła i ...
- Dość. Już rozumiem. Rozłóż to na trzy dni. A teraz żegnam.
- Do wieczora pijaczku. - uśmiech managera był sympatycznie złośliwy.
- Idź do diabła.
***
- Co by tu porobić...
Rin mówiła sama do siebie, siedząc przed otwartym laptopem. Od rana oglądała filmy, a na czytanie nie miała ochoty. Również gotowanie nie bardzo ją dzisiaj ciągnęło. Bycie samotną jest nudne. Nie bolesne, ale zwyczajnie nieciekawe. Wyłączyła komputer. Na zakupy nie pójdzie, ponieważ dziś jest za dużo ludzi w galeriach, do parku także nie z tego samego powodu. Zatem jak zająć sobie czas ? Podeszła do niej Hrabina, elegancko i bezgłośnie stąpając po drewnianej podłodze. Podrapana za uszami zamruczała przyjemnie i nieco przymila się do dłoni swej pani. Zwierzę usadowiło się ostatecznie na miękkim fotelu. Brunetka zatopiła się we własnych myślach. Zastanawiała się nad Asai'm. Czy aby na pewno powinna go uwodzić ? Jeżeli on się w niej zakocha stanie się irytujący. Oczywiście, to jest odrobina rozrywki, ale czy cena jaką by musiała za tą zabawę zapłacić nie jest za wysoka ? Jeżeli się nie zakocha, może oszaleć. Jeżeli oszaleje przez jej gierki zwróci na siebie zabójczą uwagę społeczeństwa, co może skutkować ryzykiem znalezienia jej przez mafię. Ukryła się wśród ludzi, pamiętając o tym by się nie wychylać. Ale czy była w stanie tak po prostu trwać w tym monotonnym rytmie ? Nie mogła się zabawić, bo wciąż groziła jej zemsta ze strony Rosjan. Co powinna zrobić by urozmaicić swój czas ? Wyjrzała przez okno. Nagle zobaczyła znanego staruszka. Uśmiechnęła się radośnie i szybko ubrała. Natychmiast wyskoczyła z domu i zawołała tego pana. On tylko obrócił się i uśmiechnął dobrotliwie. Rin zaprosiła go do siebie. Pan Goku był bardzo mądrym i doświadczonym człowiekiem. Nie znał jej przeszłości, ale tez nigdy o nią nie pytał. Opowiadał za to o swoim wieloletnim życiu, zawsze przy partyjce japońskich szachów. Dziś było kolejne z ich niezwykłych spotkań. Przy nim zapominała kim była i jaki bagaż wspomnień nosiła w swojej głowie. Po prostu spędzała miło czas z staruszkiem, który był niezrównanym gawędziarzem o tak niesamowitym dystansie do siebie, że aż zdziwienie ogarniało podczas rozmowy z tym oji-chanem. Poruszał tematy różnorodne, a jednak nigdy nie przesadził ani z śmiechem ani z powagą. Dla tych chwil nie żałowała, że tyle wtedy zaryzykowała. Była zwyczajnie szczęśliwa.
***
Minęło kilka godzin. Słońce zaszło pozostawiając po sobie tylko blady pomarańczowo-różowy kolor na niebie. John znów stał przed drzwiami swojego malarza. Nie wiedział nadal co się stało, ale zobaczywszy go rano przez cały dzień myślał o tym co takiego musiało się wydarzyć, że Asai sam z siebie sięgnął po alkohol. Ponadto on się nie tyle upił, co nachlał jak świnia i to było widać. Tym bardziej to wszystko było niezrozumiałe. Na szczęście tym razem nie czekał zbyt długo na otwarcie. Zobaczył artystę w luźnej podkoszulce, w miarę rześkiego i skoncentrowanego. Gestem dłoni został zaproszony do środka. Mieszkanie było posprzątane i wywietrzone. Czasem tylko dało się wyczuć delikatny zapach detergentu do mycia podłóg. Asai posprzątał. Co do cholery mogło się tutaj stać, że zrobił coś tak niezgodnego ze swoją naturą ?
- Tu masz te szkice. Każdy podpisałem dodając dedykację, zatem targuj się o wyższą cenę. Przejrzałem te cholerne zaproszenia. Najbliższe trzy tygodnie będą strasznie irytujące przez te sześć cholernych spotkań.
- Mam Ci wynająć partnerkę tak jak ostatnio ?
- Rin ma pójść ze mną.
John stanął jak wryty.
- Przecież Ty nigdy nie bierzesz ze sobą modelek, twierdząc, że są zbyt nieokrzesane lub brzydkie.
- Ona jest esencją piękna. To nie jakaś tam zwykła dziewucha z cuchnącego bagna wyższych sfer bądź panna pospolita z klasy średniej. Poza tym dowiedziałem się, że ona pracowała jako kobieta do towarzystwa. Współczesna gejsza. Pasuje to do niej.
- Wiesz, Rin może się nie zgodzić...
- Zleć jej to jako część pracy. Powiedz co i jak. Zapłać z moich pieniędzy za nowe ciuchy czy kosmetyki. Przygotuj ją do tego by olśniła salony.
- Tak jakby było trzeba... No dobrze. Zobaczę co da się zrobić. Tutaj masz harmonogram najbliższych zajęć. Czy masz do mnie konkretne prośby ?
Asai wręczył mu kilka kartek ze szkicami.
- Weź to i dostarcz klientowi. Powiedz, że na najbliższym spotkaniu chciałbym usłyszeć jego uwagi na temat tych rysunków.
- Doprawdy, że też to wszystko potrafisz ogarnąć w kilka godzin. Życie malarza czasami przypomina piekło.
- To cena jaką musimy płacić za zajmowanie się czymś tak boskim jak sztuka. - rzekł filozoficznie Asai patrząc na widok na oknem. John nie miał tu czego szukać więc szybko wymknął się z domu malarza. Natomiast sam artysta dopił szklankę wody. Pozbierał się w sobie przez kilka godzin i zaplanował, że Rin pójdzie z nim na te bale. Tu nie chodziło o jej urodę czy styl bycia. Chciał sam sobie udowodnić, że potrafi być przy niej bez utraty zmysłów. Że to co się stało ostatnio było spowodowane niczym więcej jak chwilowym brakiem tlenu i odrobiną nierozsądku i nie będzie miało żadnych dalszych następstw.Musiał to sobie udowodnić. Po prostu musiał.

środa, 23 stycznia 2013

~10~ "Niepokojące znaki"

To co się teraz działo w jej głowie było niezwykłe w stosunku do okoliczności. Asai pokazał trochę... Zdziwaczenia. Nagle pieścił skórę, a później równie niespodziewanie odepchnął jej rękę. Nie było to logicznie, jeżeli założyć, że posiadał zdrowy rozsądek co u zdolnych malarzy jest rzadkością. Jej umysł wobec tej sytuacji był spokojny ale i zaintrygowany. Zachowanie malarza było zwyczajnie ciekawe. Kusiło ją by go zacząć prowokować, ale sądząc po jego zszokowanej minie to nie był najlepszy pomysł. Na dziś koniec.
- Asai wychodzę.
- Odprowadzę Cię może...
- Sama trafię do wyjścia. Poza tym masz jeszcze sporo pracy - przelotnie i kpiąco zlustrowała stos szkiców i notatek oraz cztery potężne tomy ksiąg leżące na stoliku. Nic nie odpowiedział.
- Na razie malarzu.
Kiedy znalazła się przed głównymi drzwiami biblioteki odetchnęła. Delikatny wiatr gładził jej przebiegłą mimikę twarzy. W końcu znalazła sobie rozrywkę. Będzie kusić chłopaka. Nie ma w planach doprowadzić go do samodestrukcji, ale odrobinę zamiesza w jego życiu. Poczuła przyjemne dreszcze ekscytacji. Jak ona uwielbiała uwodzić. Niesamowite uczucie władzy nad mężczyzną, który za kilka spojrzeń i odrobinę zainteresowania jest w stanie zrobić bardzo wiele. Właściwie to podejście było okrutne i niemoralne, jednakże kto by się przejmował tymi szczegółami. Z pewnością nie ona. Odbierała życia, niszczyła psychiki. Wyzuto z niej czlowieczeństwo. Ilekroć spoglądała w przeszłość coraz to wyraźniej widziała własne stępienie uczuć. Stępienie ? Raczej zwyczajne wyeliminowanie. To odpowiedniejsze słowo. Kierując się do swojego domu, wstąpiła do supermarketu. Kupiła kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Jej życie było monotonne. Wciąż i wciąż to samo. Asai stanowił obecnie przyjemną nietypowość, ale to się nie będzie ciągnęło w nieskończoność. Spokojne, ciche życie w jednym rytmie było smaczne, gdy nie znało się uczucia adrenaliny i zwycięstwa. Rin jednak doświadczyła więcej emocji niż niejeden jest w stanie przeżyć przez całe życie, dlatego jej upragnione życie pełne spokoju czasem ją nudziło. Jednak nie ma zbytniego wyboru. Jej istnienie zależy od tego jak bardzo wtopi się w tło. Spojrzała w szklane odbicie w witrynie sklepowej. Była piękna, inteligentna. A zmuszona żyć wśród niskiej warstwy. Odzyskała swoje "życie" za cenę ciągłego kamuflowania się. Nie ma sensu zbyt głęboko zastanawiać się nad przeszłością. Zbyt brutalna niszczy umysł bardziej niż manipulacja skierowana na destrukcję. Wróci do domu. Jest senna.
***
Asai wypił kolejny kieliszek rosyjskiej wódki. Butelka była w połowie opróżniona, a jego upojone myśli wciąż wirowały wokół delikatnej skóry modelki. Alkohol miał go zwyczajnie uniewrażliwić na emocje, jednak zadziałał kompletnie odwrotnie. Sytuacja, która odbyła się w bibliotece jawiła mu jeszcze jaskrawiej niż gdy był trzeźwy. Musiał zapić to pragnienia dotykania jej. Pragnął jeszcze. Więcej i więcej. Chciał widzieć i czuć bardziej jedwabną powierzchnię ciała. Rosnąca ekscytacja przeradzała się w podniecenie. Skończył butelkę. Kolejna była opróżniona szybciej. Pił aż legł na kanapę. Tam zapadł w stan, którego nie można nazwać ani snem ani jawą. To było coś na pograniczu. Obudzona podświadomość wdzierała się boleśnie w szczeliny świadomości tworząc psychodeliczny świat. Dlaczego nie mógł zapomnieć ? Sen go otulił tak łagodnie, że oddał się mu bez oporu. Ta delikatność przypominała jej skórę.