sobota, 2 listopada 2013

~17~ "Pragnął bogini zemsty"

Rin przyjęła pozę na wpółleżącą. Materiał pod nią miękko zaszeleścił, a światłocień padł inaczej. Może tym razem będzie dobrze.
- Nie, to nadal nie jest to. Potrzebujemy innego układu by pokazać charakter Nemesis. - Asai głośno pokazywał swoje myśli. Jako artysta był perfekcjonistą. Nigdy nie szedł na żadne kompromisy, przez co jego sztuka była taka wspaniała jak i również spóźnialska. Przez swoje niewzruszone podejście do idei dzieła często przekraczał terminy oddania efektu pracy, co przekładało się na lekko napięte stosunki z bardziej punktualnymi klientami, lub takimi, dla których obraz miał być środkiem do celu - prezentem, przedmiotem czyniącym dane wydarzenie, pokaz, wystawę a nawet budynki bardziej atrakcyjnymi.
- Asai, czy Ty masz jakąkolwiek ideę jak to ma wyglądać?
- Miałem. Teraz wszystko się paprze. Nie wiem już za bardzo co robić. - malarz zrezygnowany usiadł na łóżku. Miał dosyć, termin się zbliżał, manager był upierdliwy, jego telefon zaginą na dobre i generalnie wszystko go irytowało. Dobrze, że przynajmniej nie czuł już takiej potrzeby dotykania skóry własnej modelki. Pewnie się z tego wyleczył. Co nie zmienia faktu, że i tak jest źle.
- Znam jeden dobry sposób na odprężenie - powiedziała cicho Rin wstając i przeciągając mocno zastałe mięśnie. Asai spojrzał na nią z dezaprobatą. Czy ona w końcu zauważyła jego wielką atrakcyjną seksualność i postanowiła zaciągnąć go do łóżka? Nawet jeśli, to nie miał ochoty na takie bzdury. On musiał malować. A nie mógł. I to była tragedia.
- Strzelałeś kiedyś?
- Słucham? - czy to miała być jakaś aluzja typu "Dobrze strzelasz? Bo moja pochwa jest jak nietknięta tarcza, która bardzo chce być przestrzelona", niestety znał kobiety które nie miały w sobie żadnej godności i wysyłały takie prymitywne "zachętki" pod jego adresem.
- Nie wiesz czym jest strzał? A broń? Naboje? Kojarzysz cokolwiek ar-ty-sto? - Rin jawnie kpiła sobie z jego durnego pytania. O czym ten człowiek myślał?
- Erm... To Ty nie chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? - spytał osłupiały patrząc na nią tak zdezorientowanym wzrokiem, że aż zaczęła się śmiać. Jej perliście białe zęby i głośny, aczkolwiek miły dla ucha wyraz rozbawienia lekko wzburzyły Asai'ego.
- Powiedziałam Ci to już na początku - zaczęła, kiedy się lekko uspokoiła - że w życiu nie pójdę z Tobą do łóżka.
- Wtedy byłaś nieświadoma mojej atrakcyjności.
- Ty naprawdę jesteś wyjątkowym idiotą. Jakby Ci to powiedzieć... Ledwie świnia jest bardziej podniecająca niż to twoje przerośnięte ego z którego się składasz.
- Ty....
- Już nie udawaj, że mi coś zrobisz. Ostatnim razem powaliłam Cię na kolana jedną ręką.
- To było szczęście i tyle. Ot przypadkowo trafiłaś w dobre miejsce.
- Doprawdy, ciągle zapominasz kim jestem. Wracając do tematu - chodźmy na strzelnicę. To dobre miejsce do odprężenia. Chyba, że boisz się zbłaźnić.
- Phi! Jestem urodzonym strzelcem. Uwierzysz, gdy zobaczysz.
- W takim razie bierz portfel i chodźmy panie urodzony strzelcze. Zaskocz mnie czymś użytecznym po tym pokazie głupoty.
Po 15 minutach wyszli z budynku i skierowali się motorem malarza pod adres wskazany przez Rin. GPS posłusznie podawał kolejne instrukcje dojazdy, aż dotarli do nieco obskurnego miejsca z nazwą "W kulki lecisz?". To hasełko było tak tandetne, że aż nie mógł uwierzyć, że coś takiego zostało wymyślone przez człowieka. Głupota nie zna granic. Otworzyli drzwi z odłażącą farbą, przeszli przez zakurzony korytarz i zapłacili wychudzonemu Azjacie w ciemnych okularkach kwotę za 4 godziny. Nigdzie nie zauważył żadnego regulaminu, co było bardzo dziwne.
- Co to właściwie za miejsce?
- Speluna najgorszych zbrodniarzy. Nie martw się, wpadają tu dopiero od zachodu słońca. Masz do użytku każdą broń na ścianie, niezliczoną ilość kul i około 200 tarcz. Zmieniają się co minutę. Po 10 tarczach mamy przerwę i zliczamy punkty. Pokaż mi, na co Cię stać chłopczyku.
Wybrał kilka bardziej okazałych, większych broni, odpowiednie do nich naboje i ukradkiem spojrzał co robi jego modelka. Wybrała jedną starszą broń, o trochę starym wyglądzie i wzięła całe pudełko naboi na blat. Włożyła kilka kul i spytała:
- Zaczynamy?
- Nie wiem na co czekasz. Czyżbyś stchórzyła?
- Słowa nie są miarą umiejętności - odpowiedziała ciętą, trochę tajemniczą ripostą. Uderzyła pięścią w przycisk startu, nastała chwila ciszy po czym rozległ się metaliczny dźwięk przesuwanych tarcz. Asai zaczął strzelać. Nie był amatorem, przeszedł kurs obchodzenia się z bronią, więc wiedział co do czego służy. Początkowo słyszał przez słuchawki, że ich strzały pokrywały się swoim hukiem. Jednak niedługo potem jej pociski wylatywały jakby szybciej, płynniej, niemal nieprzerwaną serią. Spojrzał na nią, Zaparło mu dech. To nie była ta piękna modelka którą znał i lekceważył. Jej oczy nabrały ostrego, niemal sztyletowego blasku, cała postawa wyrażała bezwzględność i brak jakichkolwiek wahań. To było to. Jego Nemesis. Patrzył oniemiały na kobiecą sylwetkę, która straciła całą słodycz typowej kobiecości, zastąpiona bezlitosną, stalową wolą, precyzją i umiejętnościami. Nadal była przepiękna, chociaż to był zupełnie inny rodzaj urzekania od jej codziennego czaru. Widział to, drżał ze strachu jak i ekscytacji zarazem. Rin była... nie, Rin jest wciąż zabójczynią. Może to skrywać, ale w takich sytuacjach jak ta, widać jak bardzo różni się od zwykłych ludzi. Jego serce pożerała zarówno obawa jak i silne uczucie podniecenia. Pragnął zobaczyć więcej tej Nemesis. Pragnął bogini zemsty.