sobota, 24 listopada 2012

~9~ "Co to do diabła było ?"

Patrzył na nią, gdy smukłymi  palcami gładziła beżowe stronice ksiąg. Wodził bezczelnie wzrokiem po odkrytym karku, szyi, ponętnie wystających obojczykach. Na opuszkach własnych dłoni ponownie poczuł wrażenie niezwykłej delikatności. Nie rozumiał, dlaczego budziło się w nim pragnienie dotyku. Jego dotychczasowe modelki służyły mu za idealny obiekt do zaspokojenia żądz seksualnych, ale żadna nie wzbudzała tego typu zachcianek... Sam nie wiedział czy to już nie jest palące pragnienie. Ta płynąca pod palcami łagodność jej skóry wciąż tańczyła na skraju świadomości. Niesforna, nieokreślona i niepokojąca. Szlag by trafił tą niesamowitość. Tylko raz jej spróbował i teraz chciał więcej. Dużo więcej. Nie rozumiał. On, wielki Asai został chyba usidlony przez jakąś kobietę. Rin odchyliła głowę do tyłu. Jej hebanowe włosy spięte w kok tak bezwstydnie odsłaniały jasną skórę przyoblekającą kości. Nie panował nad ręką, która bezwiednie sunęła do tej odkrytej szyi. Był kilka centymetrów od upragnionego celu...
- Asai, twoja dłoń jest niebezpiecznie blisko mnie.
- Ach... Tak. Pomyślałem, że mogę Cię dotykać kiedy zechcę.
- Jeżeli chcesz to zrobić, to mi powiedz. Czynię to dla mojego dobra. Nie chciałabym trafić do więzienia za zabójstwo podczas obrony.
- Też wolę pozostać żywy. Jest jeszcze tyle dziewcząt do rozdziewiczenia. - udawał płytkiego. Tak naprawdę życie samo w sobie było niezbyt ciekawe. To czego w nim szukał, odzwierciedlał w sztuce. Chciał piękna. Tylko i aż. Rzadko udawało mu się znaleźć swój cel. Ale teraz miał go obok siebie. Rin stanowiła ucieleśnienie poszukiwanej kwintesencji piękna zewnętrznego. Jego muza.
- Mogę Cię dotknąć ?
- Byle nie seksualnie.
Drżał gdy zbliżał się do wystawionej dłoni. W chwili kontaktu uderzył w niego ogrom wrażeń. Płynąca, specyficzna, niepowtarzalna doskonałość zawarta w delikatnej jak jedwab powłoce cielesnej... Co za miraż... To zbyt wiele. Czuł, że ma już dość i zarazem mu wciąż mało i mało... Co za pętla... Przycisnął wargi do dłoni, nozdrzami łapał subtelną woń kobiety. Nie zwracał uwagi na jej szok, dla niego istniała w tej chwili tylko ta wspaniałość, jaką była jej skóra. Bezwiednie pocałował lekko jeden palec, potem drugi, kierując się ku nadgarstkowi. Wtedy poczuł stanowcze szarpnięcie. To go obudziło. Odrzucił precz rękę, ale w jego oczach nadal przemykało szaleństwo. Dopiero odzyskiwał zmysły. Co to do diabła było ?

niedziela, 21 października 2012

~8~ "Czym się różniła od Nemezis ?"


Kubek z kawą, dwa tosty z lekko roztopionym masłem i jajko na twardo. Niedbale związane włosy, luźna czarna podkoszulka i białe krótkie spodenki od pidżamy tworzyły częściowy obraz Rin siedzącej przy stole. Poranna gazeta informująca ją o świecie i kraju, w którym się znajdowała. To wszystko w ciszy okraszonej delikatnym pochrapywaniem kota na legowisku. Ten spokojny, sobotni poranek niedługo się skończy. Za jakąś godzinę przyjedzie Asai i zabierze ją do biblioteki. Doprawdy, zachciało mu się nagle poszerzania wiedzy o Nemezis. Chociaż z drugiej strony to dość interesujące jak na malarza. Rzadko który artysta aż tak poświęca się swojej pracy. Czyta, szuka, dobiera, dokształca.
- Trzeba kończyć dzisiejsze śniadanie.
Sprzątanie po posiłku poszło jej nader szybko. W końcu miała się jeszcze przebrać i lekko umalować, a to trochę trwa. Zazwyczaj jej szóste dni tygodnia były absolutnie leniwe. Najczęściej odpoczywała po przyjęciu z jednym z klientów, pozwalając sobie na odprężenie. Nie całkowite, ale jednak ta odrobina relaksu była dla niej osobistym lekarstwem na wszystko. Czytanie książek, słuchanie muzyki, odrobina odpoczynku od nużącej rzeczywistości. Wtedy mogła usiąść i kontemplować swój życiowy spokój, który był dla niej oparciem i zarazem niszczył ją od środka. Jej dusza przyzwyczajona do życia w adrenalinie nagle została zostawiona w rutynie codziennego życia. Potrzebowała tego, jak się jej wydawało, ale nadal było w niej coś co chciało więcej. Takie nieodparte wrażenie, że nawet pośród najlepszych warunków brakuje ci czegoś niedefiniowalnego… Rozległo się pukanie do drzwi, a zastygła ręka z szczoteczką od tuszu do rzęs poruszyła się szybko i udekorowała rzęsy dziewczyny. Ubrana w wyjściowe ciuchy szybkim krokiem podeszła do drzwi. Otworzyła i zobaczyła malarza, z którym wiązała nadzieję zaspokojenie jej nieokreślonej żądzy.
- Pojedziemy motorem, załóż kask i mocno się mnie trzymaj.
- Hrabino wychodzę !  – zamknęła drzwi, klucz schowała w ukrytej kieszonce. Sama ją doszyła, wykorzystując wiadomości z jej pobytu w mafii rosyjskiej. Obejmując Asaiego poczuła jego twarde mięśnie brzucha. Z wyglądu raczej nie sprawia wrażenia wysportowanego. Przytuliła się w dusznym kasku do jego pleców i obserwowała rozmazany obraz ulicy. Wszystko traciło kontury przy ich prędkości. Tak jakby przez chwilę nie byli częścią tego świata. Pędzili przez szarą, idealną drogę, a ludzie stawali się tylko plamą kolorów. W pewnym sensie chciała tak zostać. Na tym motorze, gdzie bez znaczenia był czas. Taka wręcz zawieszona w błędnym kole. Ale to nie mogło trwać. Czas się nie zatrzymywał na prośbę człowieka. Wzbił się delikatny kurz, gdy zaparkowali przed kremowym budynkiem w stylu neoklasycznym. Chwilę później przeszli przez małe, w stosunku do monumentalności budynku, drzwi. Stukot ich butów na posadzce, wędrowanie przez długi korytarz i wejście do głównego pomieszczenia. Rin została zalana falą wspomnień. Książki od zawsze były jej bliskie. Świat ukryty w tuszu wciągał ją w realia baśniowe, podczas gdy rzeczywistość była często zabarwiona krwią i przesiąknięta zapachem śmierci. Szaleństwo zabijania i spokój norm moralnych opisanych w powieściach. Niesamowity kontrast. Asai skręcił ostro w lewo. Podszedł do biurka, za którym stała atrakcyjna bibliotekarka. Jej ciało ubrane w szary uniform zostało idealnie podkreślone. Sprawiała wrażenie pewnej siebie, która jest panią sytuacji niezależnie od okoliczności. Asai stuknął w blat smukłymi palcami. Kobieta zmierzyła go wzrokiem.
- Arisa daj mi klucze
- Naprawdę, dlaczego ty mi każesz robić tak kłopotliwe rzeczy. Wiesz, że utrzymywanie tego pokoju jest idiotyczne i to, co czasem tam zostawiasz jest niebezpieczne dla mojej pracy. – zamarudziła melodyjnym głosem, podając mu jednak pojedynczy klucz wprost do wystawionej nań ręki. Poczuła delikatny pocałunek dla dłoni złożony przez malarza, po czym on zniknął razem z tą czarnowłosą kobietą. Bardzo piękną zresztą. Zapewne jego kolejna modelka. Jeżeli znowu zostawi ślady spermy na fotelach to zamknie to ukryte pomieszczenie na cztery spusty. Rozejrzała się po sali czytelniczej. Jak zwykle cisza i spokój. To lubiła najbardziej.
***
- Rin, to tutaj – zgrzyt zamka zbiegł się z słowami artysty. Zobaczyła niewielki pokoik z stosem książek na małym, okrągłym stole, przy którym stały dwa czerwone fotele z materiałowym, delikatny obiciem. Ściany pomalowane w niesamowite wzory kwiatów, lampa wisząca u sufitu i jej ciepły blask sączący się przez powietrze…
- Robi wrażenie, prawda ?
- To tutaj będziemy pracować ?
- Nie potrafisz być szczera ? Tak, to tutaj. Rozsiądź się i weź pierwszą książkę od góry. Ułożone są one od podstaw do bardziej szczegółowych historii. Pójdę zrobić coś do picia. Herbata czy kawa ?
- Herbata.
Mężczyzna zniknął za małymi drzwiami, która zostały ukryte we wnęce. Zauważyła je dopiero po chwili przyglądania się. Bardzo ciekawe pomieszczenie. Rozsiadła się na wygodnym fotelu. Podkuliła nogi i przewróciła parę kartek. Nemezis. Bogini nie tylko zemsty, ale także sprawiedliwości i przeznaczenia. Jej głównym atrybutem było koło. Rin wiedziała jak to jest decydować o czyimś losie. Mając tyle razy broń w ręku czuła się niemal wszechmogąca… Do czasu gdy zrozumiała, że jest tylko perfekcyjną marionetką. Nagle naszło ją pytanie – Czy Nemezis była wolna ? Miała kierować przeznaczeniem, być wykonawczynią woli bogów. Nie była tylko jak kukiełka na sznurkach ? Nawet jeśli tytułowano ją zacnie brzmiącym słowem jakim  jest „ Bogini”, to praktycznie rzecz ujmując była bytem, który tylko kierował innymi według wytycznych danych z góry. Jak ona. Czym się różniła od Nemezis ? Tylko tym, że była materialna. Zamknęła oczy. Ta sobota będzie filozoficzna.

niedziela, 2 września 2012

~7~"Nemezis i odrobina niedoli malarza"


Gorący napój o dziwnym, relaksującym zapachu wylądował w rękach Asaiego.
- To powinno skutecznie rozgrzać ci ciało.
- Dzięki. Chociaż i tak czuję się lepiej dzięki twoim opatrunkom.
- Jeżeli zadajesz jakiś cios, musisz wiedzieć jak go potem leczyć. To jedna z wielu zasad zabójcy z mafii rosyjskiej.
- Tak, manager opowiadał mi o tym co przeżyłaś dość ogólnie, ale nie chodzi mi o opis tego co przeżyłaś.
- Czego zatem chcesz ? – Rin usiadła po równoległej stronie stoliczka, ogrzewając dłonie o gorący kubek z herbatą.
- Sama się zorientujesz, gdy zrozumiesz koncepcję obrazu, który mam stworzyć. Mój klient jest zapatrzony w postacie mitologicznie, jednak żaden jego obraz „nie oddaje wnętrza postaci” , jak sam narzeka. Brakuje mu głębi w obrazach. Byłem u niego i widziałem naprawdę świetne płótna. Mimo, że jednak były namalowane przez najlepszych artystów, widać było w nich brak większej oryginalności. Po prostu potraktowali to dość… mechanicznie. Ja chcę ożywić postać emocjami. Postanowiłem namalować Nemezis, bogini zemsty. I tu zaczyna się twoja rola. Ciało masz perfekcyjne do tej roli. Chcę jednak, byś jeszcze wczuła się w bycie duchem wendety. W tym celu zapraszam cię w najbliższą sobotę do biblioteki. Żeby kogoś zagrać, musisz się dobrze przygotować. A ty chyba o tym doskonale wiesz.
- Tak wiem. Byłam w końcu aktorką rosyjskiej mafii. – powiedziała z kwaśnym uśmiechem.  Doskonale pamiętała szkolenie udawania kogoś innego. Ona mogłaby zagrać kamień i nikt by się nie połapał. Mafia rosyjska miała niesamowicie skuteczne sposoby na rozwijanie talentów. Nie do końca łagodne ani właściwie, ale za to niemal niezawodne.
- Otóż właśnie. Oczywiście, jeżeli obraz się uda dostaniesz premię.
- Ile ?
- 15 procent.  Coś około 4 tysięcy.
- Umowa zawarta. – uśmiechnęła się do niego z zadowoleniem. Lubiła z nim robić interesy. Dobrze na tym wychodziła. Chociaż w tym wypadku musiała użyć umiejętności, która zdobyła w tamtym piekle. Cóż, skoro już ma w sobie co ma, niech to przyniesie jej zyski.
- Rin, powiedz mi trochę o twoim życiu tam. – cichym i trochę proszącym głosem powiedział Asai. Mimo wszystko, ciekawiło go co tam się dzieje.
- To niebezpieczne. – łyk herbaty rozgrzał jej nieco przemarznięte mięśnie.
- Chyba się nie martwisz? – nachylił się ku niej z uwodzącym uśmiechem
- Nie o ciebie, tylko o mnie. Jestem silna, ale nie niepokonana. Ta cholerna wiedza w mojej głowie jest jak bomba. Ale pozbycie się jej jest niemożliwe. Gdybym zaczęła opowiadać ci jak tam było, być może dotarłoby to do złych uszu. A wtedy znowu musiałabym przez to przechodzić… - strach, adrenalina, ciągła ucieczka, podejrzenia dotyczącej każdej osoby... To było coś czego mimo wszystko wolałaby nie powtarzać. Jest silna, ale nie niepokonana. Zasada, która będzie jej towarzyszyła do końca życia.
- A już myślałem, że w końcu doszłaś do momentu gdy się we mnie zakochałaś. – usłyszała udawane rozczarowane.
- Tobie brakuje bardzo wiele, arogancki Artysto, żebym chociaż spojrzała na ciebie w przelocie.
- Nie wiesz co dobre. Wiele kobiet oddałoby niejedno by spędzić ze mną noc.
- Wiele kobiet jest desperatkami.
Spojrzał na nią wrogo. Nie wiedział jak się odgryźć. Zaskoczyła go jej cięta riposta. Nagle do pokoju wtargnął czarny kot. Rin zawołała na zwierzaka „Hrabino” i dała jeść. W jej gestach dało się wyczuć troskliwość właściciela o ukochanego towarzysza. Wtedy dotknęło go to, że ona żyje samotnie w tym niezbyt wyrafinowanym mieszkaniu. Właściwie wydawało mu się dziwne, że taka cudowna dziewczyna jest nadal sama.
- Rin, jesteś piękną dziewczyną. Ale żyjesz jako singiel. Dlaczego ?
- Partnerzy są kłopotliwi. – że też go nagle zainteresowało jej życie prywatne. Co za impertynencja.
- Słucham  ? Dlaczego ?
- Mając kogoś musisz dbać o jego sprawy. Nie wspominam już o irytujących nawykach wniesionych z domu, czy też niewygodnego poczucia hierarchii w rodzinie. Żeby być z kimś powinieneś utworzyć z nim lub nią więź i dbać o nią. To męczące i nie zawsze przynosi efekty.
- Ale przecież trzymasz kota. Tu też musisz się namęczyć. – malarz nie za bardzo lubił zwierzęta. Były dla niego zbyt… wymagały zbyt dużej odpowiedzialności, a on uważał, że jedyną odpowiedzialnością jaką musi nosić, to tylko ta za siebie.
- Kocicę. – Asai spojrzał pytająco, ponieważ jego umysł nie zrozumiał o co chodzi - To ona. Tak, ale znalazłam ją na ulicy w pierwszym tygodniu mieszkania tutaj. Jako małe, została porzucona w kartonie z starymi gazetami. Natychmiast ją przygarnęłam. Dając jej czego potrzebowała, odwdzięczała się oddaniem i posłuszeństwem. W końcu stałyśmy się sobie tak bliskie, że śpimy razem. Prawda, kochana ? – delikatnie popieściła ulubienicę za uszami. Zwierzak usiadł koło Rin, gdy ta ponownie zajęła swoje miejsce przy stole. Wyglądały tak niezwykle majestatycznie i zarazem ciepło, ze artysta poczuł palącą czerwień na policzkach…  Po prostu go to zachwyciło. To rzadkie, by cokolwiek tak po prostu wywoływało u niego rumieńce.  Odtworzy to sobie potem na rysunku. Automatycznie zaczął zapamiętywać jak najwięcej szczegółów. Tak łatwo przestawiał się na tryb malarza… Nie, właściwie to on był nim cały czas. Jego patrzenie na świat było determinowane przez wewnętrzne poszukiwanie inspiracji. Czasem czuł się cholernie samotny idąc przez tłum ludzi i zarazem wiedząc, że oni widzą TYLKO innych ludzi, drzewa i kwiaty, a on AŻ innych ludzi drzewa i kwiaty. Ta różnica objawiała się czasem tak wyraźnie, że Asai by tylko obserwował z okna otoczenie, odcinając się od niego zupełnie. Ale to oznaczałoby dla niego koniec.
- Asai.
- Hm ?
- Zamilkłeś na dłuższą chwilę.
- Och doprawdy ? Wybacz, zamyśliłem się nad byciem artystą. Takie egzystencjonalne rozważania. Nic takiego. – w jakiś sposób nie chciał jej kłamać, bo wiedział, że ona i tak by to zauważyła. Więc po co się trudzić.
- To ciekawe, bo wyglądałeś jakbyś pragnął zainteresowania kogoś twoim wnętrzem.
- Słucham ? Hahaha, to zbyt absurdalne.
- Cóż, widocznie mało siebie obserwujesz. To cię zgubi.
Chwilowa cisza skłoniła malarza do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Szybko się pożegnał, wskoczył na motor i uciekł. Tak, uciekł. Ponieważ ona prawdopodobnie mówiła prawdę. Nie chciał słuchać o sobie. Naprawdę miał tego dość od dzieciństwa. Cały czas tylko „ty jesteś taki owaki”. Jego matka, ojciec, nawet starsza siostra oceniali go wciąż, mimo , że rozmawiali ze sobą tylko kilka minut dziennie i to w przelocie. Nie znali go, a uzurpowali sobie prawo do czegoś takiego. Nienawidził tego. Dlatego on nie słuchał o sobie. Słuchał o innych. Tak było wygodniej. Skupienie się na innym człowieku jest powodowane tym, że nad my mamy siebie dość. Zajechał przed swoje atelier. Przez moment zapytał siebie „Czy bycie malarzem nie jest jedynie ucieczką od mojej osobowości ?”

niedziela, 15 lipca 2012

~6~Pierwszy pokaz byłej zabójczyni.


Asai położył trochę pieniędzy na stole i szybko wyszedł, zostawiając Johna samego z niekończoną butelką sake. Manager oparł brodę na splecionych placach. Jego zmatowiały wzrok  obserwował pośpieszne ruchy malarza i warkliwy odjazd. Doskonale wiedział, gdzie jedzie ten Artysta. Zapewne w jego głowie zrodził się niesamowity pomysł. Jaka szkoda, że Rin jest teraz w pracy i kończy dopiero za dwie godziny. Przeniósł oczy na alkohol. Za każdym razem gdy sobie przypominał o jej przeszłości, upijał się. To były sprawy, o których on nie potrafił myśleć na trzeźwo. Zbyt straszne, brutalne, absurdalne.  Powinien wrócić do domu. Upijanie się w miejscu publicznym jest mimo wszystko niewłaściwe.
***
Asai wpadł gwałtownie do swojego atelier. Szukał adresu zamieszkania Rin wśród wszystkich papierków, jakie znajdowały się na stole. W końcu znalazł. Zadzwonił do niej.
- Rin, przy telefonie.
- O której kończysz pracę ?
- Dziś o 16.00. Mam się u ciebie zjawić ?
- Nie, już wiem co chciałem.
Zakończył połączenie. Dziś to on znajdzie się w innym miejscu. Zaczął rozmyślać nad strategią rozmowy. Dobry plan toczenia konwersacji to połowa sukcesu. Drugą połową jest fart.
***
„Co jest z nim nie tak ?” Rin chowała komórkę mocno skonsternowana. Ten malarz ma tupet. Dzwoni, zadaje dziwne pytanie i kończy rozmowę. Czy on musi ją irytować jeszcze bardziej ? Co jest z tym wszechświatem ? Codziennie ma zszargane nerwy. Czasem pragnie końca tej planety bardziej niż kiedykolwiek. Jeszcze jakieś półtorej godziny. Minuty wlokły się niemiłosiernie, dopóki nie wpadła w stały rytm pracy. Wtedy czas odrobinę przyśpieszył. Kręcąc się z wrodzonym wdziękiem wśród spoconych klientów baru, uśmiechała się i uwodziła spojrzeniem. TYLKO spojrzeniem. Jej taktyka – wzbudzić zainteresowanie, sprawiając tym samym by ktoś zamawiał więcej niż chciał, bo a nuż się zdarzy, że znów do niego podejdzie. Jak gra w totolotka – widzisz, że ktoś wygrywa, zatem czemu nie spróbować ? Najpierw jeden los, potem drugi. Ciągle ktoś zdobywa nagrodę. Kiedyś może ci się poszczęści. Wodzili za nią wzrokiem, pieścili jej ciało w myślach – ten bar był dla nich pewnego rodzaju machiną dla masochistów.  Większość przychodziła tu, by zobaczyć Rin, a niektórzy może nawet snuli śmiałe plany zdobycia tej zjawiskowej kobiety. Jednak cała ta gromada marzycieli zdawała sobie sprawę z idiotyzmu własnych planów. Ona nie umówi się z żadnym z nich. Są dla niej zbyt pospolici. Jak plebs dla władczyni. A jednak bywali tu tak często jak tylko mogli, chociaż to tylko mogło powodować bolesne podniecenie, zażenowanie i inne negatywne emocje. Jednak zdobyć chociaż przez chwilę jej wzrok, zajrzeć na sekundę w oczy – to było coś na co liczyli za każdym razem. Ich nagroda za wybieranie tego nędznego baru, z niezbyt wyrafinowanym jedzeniem o równie mało subtelnych cenach, które jednak nie przekraczały granicy zdrowego rozsądku. Kiedy ona kończyła pracę, lokal szybko pustoszał. Wtedy najbardziej widoczne było ile osób sprowadza tu jej osoba. Nareszcie wybiła upragniona godzina wyjścia do domu. Szybko się przebrała, zabrała swoją wypłatę i skierowała się do banku. Wpłaciła część pieniędzy na konto, resztę zatrzymała. Wróciła do domu jadąc zapchanym autobusem, który zwyczajnie śmierdział od kondensacji zapachów ludzkiego ciała. Często się wtedy zastanawiała czy tego typu transport nie powinien być zakwalifikowany do zagrożenia biologicznego. Wyszła w końcu z dusznego pojazdu. Na zewnątrz nie było wiele lepiej. Mieszkała w mieście, więc tu wciąż pachniało spalinami, problemami, niedokończonym a wyrzuconym jedzeniem, przesadnie zadbanymi zwierzętami. Na jej szczęście mieszkała w całkiem przyjemnej okolicy, otoczonej drzewami i parkiem, chociaż dość niebezpiecznej, gdy następowały cieplejsze noce, a pijani ludzie szukali rozrywek. Podeszła do drzwi od mieszkania. Wyciągnęła klucze, a przy okazji składany nóż. Udając, że otwiera, poczekała, aż kroki za nią zbliżą się na tyle by mogła zaatakować. „Nie pośpiesz się. Prawdziwy zabójca zawsze panuje nad czasem, a nie czas nad nim”. Oparła rękę o klamkę. Odwróciła się nagłym kopniakiem, trzymając się drzwi jako podpórki. Intruz nie zdążył się uchylić, dostał w brzuch, co zachwiało jego równowagę. Upadł. Rin natychmiast się przy nim znalazła, usiadła na nim okrakiem, unieruchomiła jego nogi swoimi, a dłonie złożyła w taki sposób, że mogła je trzymać spokojnie jedną ręką, by się nie ruszały. Prawą dłonią przyłożyła nóż do gardła nieznajomego. Widać było, że to mężczyzna, chociaż ten kask na jego głowie uniemożliwiał dalszą identyfikację.
- Kim jesteś ? – brzmiała tak zimno i groźnie, że niejeden już na sam jej ton dostałby zawału. W jej oczach kryła się opanowana dzikość, kontrolowane szaleństwo. Ciemność.
- A jednak to prawda. Widać, że miałaś niezłe szkolenie w tej rosyjskiej mafii.
- Asai ? – poznała ten głos od razu. Jednak nie puściła go jeszcze. Odsunęła szybkę kasku. Rzeczywiście. To ten cholerny malarz.
- Yeah, to ja. Mogłabyś mnie puścić.
- Idiota. Mogłam cię tutaj zabić. Zresztą i tak już masz rozciętą wargę. – ciemność w oczach rozpłynęła się.
- To przez ten kopniak. Kiedy straciłem równowagę wbiłem sobie zęby w dolną część ust. Puść mnie.
Uwolniła go. Wstał, jednak nie wyprostował się od razu. Czuł ból w trzewiach. Co za siła.
- Chodź do środka. Tam ci pomogę.
Otworzyła drzwi, by mógł się dostać. Nie pomagała mu się poruszać. Niech trochę pocierpi. To kara za budzenie w niej instynktu mordercy w tak nieodpowiedzialny sposób. Prawdziwy idiota. Ale już wie. O tym, że kiedyś należała do rosyjskiej mafii.

środa, 13 czerwca 2012

~5~Jej historia


6.10. Piękną ciszę odchodzącej nocy brutalnie niszczy rozdzierający się budzik o nieznośniej, elektrycznej melodii. Kobieca ręka bez subtelności uderza w urządzenie pięścią, by w końcu zamknęło swój dźwięk w mechanicznych trybikach. Rin otwiera oczy i zmusza się pójść do okna. Chwiejąc się i próbując ustabilizować pozycję dwunożną, zmaga się z klamką. W końcu otwiera to cholerne szkło oprawione w futrynę na oścież i czuje nagły podmuch ciepłego powietrza.
- Do jasnej cholery, będzie upał.
Zostawiła okno w tej pozycji, sama wędrując do szafy. Wyjęła jeden z wielu zestawów na upalne dni i ubrała się w miarę sprawnie, czując, że w końcu jej cholerne poranne ciśnienie podskakuje jak należy. Pomidor, ogórek, chuda szynka, chleb, masło i kawa szybko wędrują na stole. W przelocie od jednej szafki do drugiej włączyła czajnik elektryczny. Robiąc sobie pożywne kanapki mówiła do siebie.
- Rozczarowałam się nim. Myślałam, że Asai jest… Ciekawszy. Nie było w nim nic wspaniałego. Oprócz urody. Bo tę ma rzeczywiście cholernie idealną. Nawet nie wiem kogo mi przypomina. Boga czy może Szatana – nieważne ! Jedyne co mnie w nim zaskoczyło to dwa fakty. Po pierwsze – zorientował się w sprawie pytań, no ale dopiero po wskazówce. Po drugie, gdy dotknął jej skóry zachowywał się jakby właśnie znalazł idealny narkotyk i przestał nad sobą panować w pewnym momencie. Równie dobrze mógł grać jedynie takiego bez zdrowego rozsądku. Hrabino !
Z pokoju wyłoniła się jedna czarna łapa, potem druga, aż w końcu do kuchni elegancko weszła kocica, która miała bardzo specyficzny biały wzór na głowie – diadem. Jej zmysłowe ruchy i pełne gracji wskakiwanie na stół zawsze zadziwiało Rin. Pomasowała zwierzaka za uszami, i wyciągnęła karmę oraz osobistą miskę przyjaciółki.
- Słyszałaś co mówiłam, prawda Hrabino ?  Zastanawiam się czy powinnam wiązać z tym malarzem jakieś nadzieje na odmianę życia. Jak sądzisz ?
Kocica miauknęła w odpowiedzi.
- Mówisz, że mam poczekać ? Ech, czasem czuję się jakbym była trenerem pokemonów gdy z tobą rozmawiam. Ale nic dziwnego, że cię rozumiem. Mamy podobną historię, prawda moja piękna ?
Harbina potwierdzając słowa swojej właścicielki miauknęła cicho. Obie były sierotami, obie znalazły się w sytuacji bez wyjścia i obie wyszły z tego przy pomocy kogoś z zewnątrz. Tak, łączyło ich absurdalne chamstwo losu wobec nich. Kobieta po śniadaniu trochę popieściła kotkę i wyszła na autobus. Rozpoczyna się jej kolejny, cholernie wkurzający dzień.
***
Asai analizował szkice z wczoraj. Wyszły całkiem nieźle, ale i tak nie oddawały tego co poczuł .To było takie intensywne, kiedy dotknął jej skóry. Jakby ktoś wstrzyknął mu boleśnie tysiąc razy większe podniecenie od największego, które do tej pory czuł. Zaczął się bać, że gdyby nie fakt jej zimnego rozsądku, mógłby bez opamiętania się w niej zatopić. Musiał się opanować. Ta dziewczyna jest piękna, ale nie na tyle, by robiła z nim coś takiego. Powoli odtwarzał wczorajszy wieczór. Tak naprawdę niczego się nie dowiedział, prócz podstawowych informacji. Czy jest coś, czego nie poruszył w tej rozmowie, a co wskazywałoby na jej naturę ? Masował przez moment lewą skroń… Moment, ona mówiła coś o tym, że wiedza o jej przeszłości może zabić, czy coś takiego. I żeby dowiedział się o niej od Johna… Szybko wystukał numer na ekranie.
- Managerze, chcę się spotkać.
- … Dobrze, tam gdzie zawsze. O której ?
- Za 30 minut.
Połączenie zostało zakończone. Asai porwał z sofy kurtkę i kluczyki do motoru. Musiał dowiedzieć się o co chodzi z jej przeszłością. To na pewno wyjaśni jej stalowy charakter. Nie mógł znieść myśli, ze ktokolwiek będzie dla niego zagadką. Szczególnie jeśli chodzi o kobietę. Pędził przez miasto czując silny podmuch powietrza na sobie. To go w pewien sposób jeszcze bardziej nakręcało. Jego umysł był plątaniną domysłów i pytań, wirem w których powstawały i upadały całe szeregi hipotez. Zajechał przed skromny bar w bocznej uliczce. Raj dla ludzi potrzebujących utrzymać pewne rzeczy w absolutnej tajemnicy. Wszedł do środka. Poczuł znaną mieszankę tytoniu, piwa i sekretu. Okno były przyciemnione, a w środku panował aksamitny półmrok. Bez zastanowienia podszedł do stolika nr  7. Zawsze siedzieli w tym samym miejscu. Zajął miejsce na wytartej, farbowanej skórze. Czas wszystkiego się dowiedzieć.
- Dlaczego ci się zebrało na spotkanie ? Potrzebujesz czegoś ?
- Informacji o Rin.
Zapadła cisza. John spoważniał. Jego początkowy, żartobliwy nastrój został zmiażdżony. Miał taką nadzieję, że nie będzie musiał…
- Co chcesz wiedzieć ?
- Wszystko. A przede wszystkim, co miała na myśli mówiąc mi, że nie chce być po raz kolejny przyczyną czyjeś śmierci.
- Ech… Poproszę dwie butelki sake z dwoma czarkami ! Masz papierosy ?
- Co ? Przecież ty nie palisz od kilku lat. Poza tym nie zbaczaj z tematu.
- O niej nie da się mówić bez dobrego trunku i palonego tytoniu w ustach. Poproszę jeszcze paczkę papierosów !
- Co ty…
Zamilkli, gdy kelnerka postawiła przed nimi zamówienie. Zaraz gdy odeszła, Asai zaniepokojony postawą przyjaciela znowu zaczął temat.
- O co ci chodzi ? Sake, papierosy – co jeszcze ?
- Nic. Teraz słuchaj Asai, bo to co powiem będzie dla ciebie szokiem. – nalał im w czarki japońskiego trunku – Rin nie jest zwykłą dziewczyną o zwykłej przeszłości. Jej rodzice zadłużyli się nieznacznie u rosyjskiej mafii na wysoki procent. Sądzili, że szybko wyjdą z kryzysowej sytuacji firmy, ale czas mijał a oni nadal nie poprawiali zbytnio swojej sytuacji finansowej. W końcu raty były tak wysokie, że nie dawali radę ich spłacać. Wtedy członkowie mafii porwali ich wraz z córką. Jej rodzice byli trzymani w zamknięciu, a Rin postanowiono wyszkolić na zabójczynię, która miała swoją robotą szybko spłacić długi i odejść wraz z rodzicami. Oczywiście, gdy rosyjska mafia spostrzegła, że dziewczyna wyrasta na piękną kobietę, postanowili to wykorzystywać dłużej. I jakimś sposobem długi jej rodziny wciąż rosły, a ona musiała uwodzić mężczyzn poczym albo wpuszczać zabójcę, albo sama zabijać. Była w swym fachu jedną z najlepszych, tylko dlatego, że od jakości wykonywanych zleceń zależało traktowanie jej rodziny. Oczywiście trzymanie dwóch darmozjadów nie było na rękę mafii, ale stracenie Rin byłoby głupotą. Dlatego znaleźli osoby o bardzo podobnych głosach do jej rodziców. Ponieważ dziewczyna mogła się z nimi kontaktować tylko przez telefon, było łatwo ją oszukać, że z nimi wszystko dobrze, podczas gdy w rzeczywistości jej rodzice zostali w brutalny sposób pobici i zamordowani. Prawdopodobnie gdyby nie pewien dziwny splot okoliczności, nigdy nie dowiedziałaby się prawdy. To było wręcz głupie, jak w filmach. Wróciła kiedyś dzień wcześniej z misji. Podczas przechodzenia przez korytarz, zaczęto mówić kto i jak zabił jej rodziców oraz jak ją oszukiwano. Akurat tak się złożyło, że ci, którzy to opowiadali to ci sami ludzie, którzy się nią opiekowali przez cały czas. Wtedy postanowiła rozwalić mafię od środka. Najpierw jednak, potrzebowała kontaktu z światem zewnętrznym. I wtedy spotkała mnie, kiedy byłem jeszcze informatorem. W zamian za cenne wiadomości, chciała bym je przekazał komu trzeba i wydostał z tamtego piekła. Oczywiście się zgodziłem, bo szczerze powiedziawszy już wtedy się w niej zakochałem. Oboje dużo ryzykowaliśmy, ale udało się. Wyjechaliśmy, zamieszkaliśmy tutaj w Japonii. Ja mogłem się wybiłem, a ona nie mogła. Najpierw mieszkaliśmy razem, a potem używając swoich wpływów, załatwiłem dla niej pracę, w której obecnie jest. Musi wciąż pracować w tej podrzędnym barze, bo inaczej resztki mafii mogą ją zauważyć, a wtedy z nią koniec.
Asai nie wiedział co powiedzieć. Ta historia była absolutnie nieprawdopodobna. Ale to tłumaczyło jej zachowanie i charakter. Stalowe nerwy, zimny rozsądek, wysoką inteligencję, upór. Jasna cholera, ta dziewczyna była naprawdę wyjątkowa. To co musiała znieść było niewyobrażalne. Nagle jej osoba stała się jeszcze bardziej intrygująca, a na planowanym obrazie pojawił się pewien wzbudzający niepokój mrok, przemykający się między kolejnymi warstwami farb… Musi inaczej do niej podejść. Niech mu pokaże, to zło które w niej tkwi.

niedziela, 20 maja 2012

~4~"Poznanie"


 - A zatem Rin, powiedz mi, czy kiedykolwiek wcześniej miałaś kontakt z byciem modelką ?
- Nie .
- Trochę to dziwne, zważywszy, że zapytałaś mnie o pozowanie nago. Zwykły amator nie myśli w taki sposób – był pewien, że speszy tym dziewczynę. Powinna się zarumienić i spojrzeć na niego niepewnie i lękliwie… Zaraz , czemu ona wciąż jest rozluźniona i obojętna ?
- Jeżeli chcesz poznać odpowiedź inaczej sformułuj pytanie.
Chwila ciszy. Nie zdenerwowała się ? Być może była z tych bardziej twardych. Spokojnie, i przez to się przebije. Żadna skorupa nie stanowi dla niego problemu.
- A zatem jak według ciebie powinienem je zadać ?
- Myśl sam, to ty chcesz mnie poznać. – nie była skłonna mu pomagać. 200 dolarów to cena, za którą mogła powiedzieć mu wiele rzeczy, ale tylko wtedy gdy odpowiednio o to zapyta.
Zapadła cisza. Asai zastanawiał się nad sformułowaniem pytania. Ponieważ brak słów wydłużał się, jedyne co robił to pierwsze próby naszkicowania jej postaci. Ten szmer ołówka delikatnie ślizgającego się po papierze pomagał mu się skupić. Jak powinien sformułować pytanie ? Te, które zadał było bardzo konkretne. Może zbyt konkretne ? Ach, chyba jego umiejętności wydobywania z ludzi informacji stępiły się przy tych pustych laleczkach. Wobec tego ona będzie brzytwą, która znów go zaostrzy. Już ją lubił.
- Czy miałaś kiedyś jakikolwiek kontakt ze sztuką ?
- Brawo za pomysł. Myślałam, że już nigdy się nie domyślisz  –  ten lekko drwiący ton w jej głosie… Irytujące - Tak, miałam. Byłam rysowniczką przez pewien okres czasu. To dlatego wiedziałam o co zapytać, bo doskonale wiem, czego może wymagać artysta od modeli. – chłopak ją pozytywnie zaskoczył. Nie sądziła, że na to wpadnie, ale jednak. Tylko ciekawe, czy to było zwykłe szczęście, czy też przemyślane działanie. Ponieważ nie widziała jego twarzy, nie mogła obserwować zmian w jego mimice. Jego głowa prawdopodobnie wychylała się jedynie od czasu do czasu by porównać szkic z rzeczywistością.
- Pewien okres czasu ?
- Tak, przed kilkuletnim chaosem w moim życiu. – mówiła mu to, co uważała za rozsądne mu mówić.
- To znaczy ?
- Zastanawiam się czy posiadając tą wiedzę nie będziesz w niebezpieczeństwie. – jej ton głosu… uległ bardzo delikatnej zmianie. Stał się nieco mniej zadziorny i drwiący. Dlaczego ?
- Nie sądzę, by przeszłość tak ładnej i delikatnej dziewczyny jak ty, stanowiła większe niebezpieczeństwo niż to, że ewentualnie mógłbym poznać tajemnicę dotyczącą nieszczęśliwej miłości i być ową historią zszokowany, zawiedziony bądź oczarowany.
Roześmiała się. Tylko to nie był subtelny chichot, ani też radosny śmiech. Jej głos brzmiał tak lekceważąco i potężnie, że przez moment poczuł się jak idiota, który nic nie wie. Kiedy ostatni raz doprowadzono go do tego stanu ? Chyba jedynie na początku kariery, kiedy jego dziewczyna zamierzała mu powiedzieć o zdradzie… Odepchnął te myśli od siebie. Nie był typem, który się nad sobą użala.
- Asai, tak łatwo ulegasz pozornemu wyglądowi ?! – spojrzała na niego, a jej oczy lśniły rozbawione słowami malarza – Lepiej dla ciebie, żebyś nie wiedział i pozostał tak naiwny jak jesteś. Przynajmniej mam ubaw.
- Nie sądzisz, że twoje zachowanie jest nieco… Niegrzeczne ? – silił się na uprzejmy ton, chociaż był WŚCIEKŁY. Jak ona mogła tak do niego powiedzieć ? To przecież niedopuszczalne ! Nikt nie mówił do niego w taki sposób ! Stłumił w sobie negatywne emocje. On nigdy nie pokazywał swojej prawdziwej natury.
- Nie sądzę. Jeżeli chcesz poznać moją przeszłość zapytaj Johna. Ja nie chce być przyczyną czyjejś śmierci po raz kolejny. Zadaj inne pytanie.
- Mogę cię dotknąć ? – skoro nie potrafi z nią na spokojnie rozmawiać o jej duszy, pozna ciało. Wyciągnęła zachęcająco dłoń w jego kierunku. Odłożył ołówek. Miał jej początkowe szkice, których jednak nie mógł dokończyć. Dlaczego ? Bo potrzebuje kontaktu fizycznego. Tak było od zawsze. Schwycił nadgarstek. Znów to uczucie, jakby jej skóra była jedwabiem. Wytężając zmysły odczuwał tę delikatność jeszcze bardziej. Posuwał palce wzdłuż wyczuwalnych mięśni, słyszał jej oddech i czuł delikatny zapach pomarańczy. Z każdym momentem coraz bardziej zatapiał się w doznaniach. Wzbierała w nim żądza zbadania jej jeszcze dokładniej. Jeszcze bardzo niedojrzała, ale kiełkująca obsesja, która gdzieś znalazła sobie miejsce  w jego umyśle. Rozpływał się i tracił kontrolę. Jego długie, szczupłe palce same wędrowały i czuły teraz wystające obojczyki… Nie panował nad sobą, a jego usta same zbliżyły się do tej cudownej skóry na szyi. Jeszcze tylko odrobinę i poczuje ją na swych wargach…
- Asai za szybko.
Ocknął się z tego letargu. Natychmiast odsunął się od niej i odwrócił. Co się z nim stało ? Poczuł jak rozpalenie obejmuje mu twarz.
- Przepraszam, jeżeli cię wystraszyłem. Wrócę do szkiców.  Zmieniaj pozycję gdy ci powiem.
Nic nie powiedziała i tylko naprawdę delikatny rumieniec przyozdobił jej twarz. A może to tylko była jego wyobraźnia ? Nie zbliżył się do niej przez resztę wieczoru. Wypytywał ją tylko gdzie mieszka, gdzie pracuje, czym się porusza po mieście. Takie kompletnie nic nie znaczące sprawy. Jego umysł wciąż analizował tę utratę kontroli przy niej. Dlaczego ? Jak to możliwe ? To nie była pierwsza kobieta, jaką dotykał, zatem czemu reagował w taki sposób ? Nie rozumiał swojego zachowania. Zawsze uważał, że wszystko ma opanowane i żadna część jego jestestwa nie jest mu obca. A jednak ta dziewczyna pokazała, że jest inaczej. Czyżby poznawanie jej oznaczało także poznawanie samego siebie ? Chciał jej jako modelki, ale zarazem bał się tego co może wyniknąć z ich znajomości. To był zaledwie pierwszy dzień, a ona już wprowadziła chaos. Ta kobieta… John musi powiedzieć o niej więcej.

sobota, 12 maja 2012

~3~"Przemyślenia kelnerki i artysty"


Rin siedziała na schodach prowadzących do wejścia dla personelu. Trzymała kubek z wystygniętą kawą  i patrzyła w przestrzeń. Właściwie to zaraz kończyła pracę. Cały dzień minął jej niespodziewanie szybko. Ale gdy myśli kobiety wciąż krążyły wokół umowy z Asaim, to czas nabrał innej prędkości. 200 dolarów za sesję – nie ma co, wysoko ją ceni. Chociaż ta cena jest w porządku. Jeśli ma mu pozować to nie może umawiać się z mężczyznami jako dama do towarzystwa co zmniejsza jej dochody mniej więcej o połowę. To z kolei oznacza, że poziom jej życia spadłby do zwykłego ubóstwa. Płaca jaką dostaje za tą harówkę tutaj jest po prostu śmieszna. Jakieś 90 % wypłaty wydaje na opłacenie czynszu za mieszkanie w obskurnej okolicy, wodę, gaz, wywożenie śmieci i parę innych opłat. Słowem – gdyby miała żyć wyłącznie z tego co ma z kelnerstwa to obecnie jadłaby jedną miskę ryżu dziennie. No dobra, może z warzywami, ale i tak o jakiś fajnych ciuchach, czy dbaniu o siebie mogłaby zapomnieć. Jej przeliczenia były bardzo skrupulatne i doskonale wiedziała, że dodatek 200 dolarów jest w stanie zaspokoić jej potrzeby, szczególnie, że nie ma wyznaczonego jeszcze grafiku pracy z tym malarzem. Może być tak, że będzie chciał by mu pozowała dwa razy na miesiąc. Wtedy każda mniejsza kwota za tę dodatkową robotę byłaby powodem do zmartwień. Ale skoro zgodził się na jej warunki, wystarczy jej na życie nawet gdyby miała rzadko bywać w jego pracowni. To nie tak, że nie była chciwa – była, ale też wiedziała, że fortuna może się odwrócić. Po prostu prowadziła logiczne życie. Jeżeli nadarzała się okazja – korzystała z niej w miarę racjonalnie. Nie widziała w tym nic złego, chociaż ludzie potępiali ją o oportunizm, bo jej w życiu udaje się trafiać na korzystne okoliczności, z których potrafi wyciągnąć zysk i nie wstydzi się tego. Doprawdy, to społeczeństwo spętane fałszywą skromnością i zmuszane czasem do pokazowego „poprzestawania na okruchu” są dla niej zwyczajnie żałośni. Ponieważ nie wierzyła, że może istnieć coś po śmierci, używała życia zgodnie z własnym rozumem. Jednak wyłamywanie się z schematów zawsze wzbudzało obawę. Tak to już po prostu jest z ludźmi. Dopiła zimną kawę i spojrzała na zegarek. Czas już się zbierać, za parę minut musi być na przystanku autobusowym. Wstała, otrzepała spodnie, zarzuciła torbę na ramię. Kubek odstawiła do zmywarki. Zbiegała ze schodów słuchając z mp4 genialnych solówek Miyaviego. Ludzie ukradkiem spoglądali na pędzące z gracją bogini zjawisko o czarnych włosach.
***
- Chyba już wszystko mam… - mruknął pod nosem Asai. Prześlizgnął skupionym wzrokiem po sztaludze, ołówkach, gumkach do ścierania, temperówkach i innych przyrządach do profesjonalnego malunku. Tak, wszystko się zgadzało. Brakowało tu tylko jego modelki. Cały czas czuł tę specyficzną delikatność na palcach. Żadna inna skóra taka nie była. Żeby przelać te odczucia będzie musiał się mocno postarać. Ale to dobrze – wszakże żaden artysta, nawet tak Szanowany i Podziwiany jak on, nie może zatrzymać się w rozwoju. Asai rozkoszował się wspomnieniem tej kobiety. Jej aparycja, postawa, jej wibracje wzbudzały w nim żądzę stworzenia czegoś wysoce ponadprzeciętnego. Drżał pod wpływem gromadzonych emocji.
- Przyjdź wreszcie… - błagalnie spojrzał na zegarek. Już niedługo tu będzie. Już od dawna nie czul takiego pragnienia. Cóż dziwnego, skoro jego dotychczasowe modelki były zbyt… pospolite. Pracowały często za darmo, albo za wejściówki na jakieś VIPowskie spotkania. Były nudne i nadawały się jedynie do zwykłych obrazów, których wykonanie było niczym dla jego Wielkiej i Szanowanej osoby. Z każdym jego zwykłym dziełem stawał się coraz bardziej niespokojny. Ludzie chcieli albo reprodukcje jego obrazów, albo coś tak banalnego, że aż brało na wymioty. Rzadko trafiało się coś rzeczywiście wymagającego. Oczywiście wszystko zależało od funduszy kupującego obraz. Im bardziej oryginalne wymagania tym większy koszt ich spełnienia. Na szczęście, dla jego artystycznej duszy, obecnie miał bogatego klienta, który był również dość inteligentny, by kazać mu namalować obraz, który będzie burzył w człowieku spokój uczuć przy samym zerknięciu. Słowem – arcydzieło wzbudzające emocje, poruszające człowiekiem i jego stereotypowym widzeniem sztuki. Destrukcja i tworzenie jako dwie strony tego samego medalu. Wyzwanie godne mistrza. Godne jego. Usłyszał delikatne, ale zarazem stanowcze pukanie. Przygładził rozmierzwione włosy i z uśmiechem utworzył drzwi.
- Rin, witaj. Wejdź proszę.
- Od kiedy przeszliśmy na ty ? – zapytała kobieta patrząc na niego z dezaprobatą. Inteligentna bestia, od razu zauważyła ten niuans.
- Wybacz. Po prostu tak będzie nam swobodniej. Mów mi Asai.
- Teraz możesz wymawiać moje imię bez tytułowania.
Wskazał jej małą sofę, a sam zasiadł w miękkim fotelu. Obserwował ją chwilę. Była piękna.
- Droga Rin, nim przystąpię do malowania musisz wiedzieć, że jestem artystą zmysłów, artystą obserwatorem. Żeby cokolwiek powstało, będę musiał cię poznać. Twoje myśli, jak i twoje ciało. Oznacza to zarówno kontakt fizyczny jak i mnóstwo niedyskretnych pytań z mojej strony.
- Jedna uwaga - nie uprawiam seksu z byle kim, także nawet nie licz na to, że się z tobą prześpię. Dotyk jest w porządku, ale dobieranie i ewidentne macanie o charakterze jednoznacznie erotycznym już nie.
- Dostosuję się pod twoje uwagi. Jeszcze coś ? – była tak inteligentna, że aż zdziwił się jak mógł wcześniej bez niej żyć.
- Będziesz dzisiaj cokolwiek szkicował ?
- Owszem, przy jednoczesnym poznawaniu się. 200 dolarów sprawiło, że mam do tego prawo.
- Jak chcesz. Za 200 dolarów zobowiązana jestem do zrobienia wielu rzeczy jako modelka. Byle w granicach rozsądku.
Uśmiechnął się zawadiacko, przeczesał włosy i wskazał ręką na łóżko. Kazał jej się wygodnie ustawić w dowolnej pozycji. Zaczyna się, jego ulubiony proces poznawania. Czy ta kobieta też zostanie obdarta, jak inne, ze swej niezwykłości po paru minutach ?

~2~"Umowa"


John cały wieczór martwił się o rozmowę z Rin. To co powiedział mu Asai było po prostu niewyobrażalne ! Ma mu pozować ! Też coś ! Kim ona jest ? Psem, któremu wystarczy strzelić w ucho jak nie słucha ? Równocześnie zabawiał gości, obsługiwał ich, aż w końcu jako dobry gospodarz żegnał osobiście. W końcu impreza się zakończyła, a ostatnim uczestnikiem była Rin. To był jej zwyczaj, który on doskonale wkuł sobie w pamięć – ostatnia przychodzi, ostatnia wychodzi. Siedziała teraz w fotelu, obserwując i mieszając delikatnie wino w kieliszku. Była taka niesamowicie piękna… I dlatego Asai ją chciał.
- Erm… Rin, mam do ciebie małą prośbę.
- Hm ? Wybacz zamyśliłam się. Już słucham. – te promienie żółtawych lamp tak pięknie zmieniały kolor na czerwień, gdy tylko odpowiednio ustawiło się szkło z alkoholem.
- Chodzi mi o to… no bo… widzisz… Cholera nie wypowiem się. – zniecierpliwiony własnym brakiem słów, mężczyzna potarł mocno czoło. Rin zachciało się śmiać. Ile razy John wykonywał ten sam gest przy jej sprawach ? Nostalgiczny nastrój pogłębiał delikatny półmrok, który nienasycony jeszcze do końca światłem, tworzył nierealną atmosferę, idealną do wspominek…
- Rin, kojarzysz pewnego faceta siedzącego podczas całej imprezy przy barze ? Popijał tylko piwo i patrzył na ciebie dość… uporczywie.
Oczywiście, że go pamiętała. Ten dziwny wzrok, którego nie potrafiła zdefiniować. Półmrok natychmiast przestał być interesujący. Kiwnęła głową na tak, chcąc by manager sam wypluł z siebie zdanie wyjaśniające o co mu chodzi. Co jak co, no ale przy niej chyba potrafił sklecić zdanie. Chyba, że to właśnie ona była przyczyną nagłej utraty umiejętności mówienia… Nieważne. To był dorosły człowiek. Musi sobie radzić z takimi rzeczami.
- Widzisz, on ma na imię Asai, jest malarzem pod moją kuratelą. I  jest taka sprawa… bo on… chce cię na swoją modelkę.
- Zaczekaj moment… Ten Asai ? Taki wielki malarz ?
- Dokładnie. Powiedział, że BARDZO chciałby żebyś została jego modelką i…
- Mówił już o jakichś korzyściach ? – przerwała mu, bo John znów zaczynał owijać w bawełnę.
- Nie, nic nie wspominał.
Rin splotła dłonie. Jeżeli ten malarz nic nie powiedział, oznacza to, że daje jej wolną rękę. Modelka ? Ok., ale istnieje zasady równowartości wymiany. John milczał, patrząc na nią jak bezdomny kundel w deszczowy dzień. Doprawdy, ten chłopak umiał zmieniać mimikę twarzy. Doskonale wiedziała o co mu chodzi. Ponieważ była zmęczona, a chciała żeby manager  ją odwiózł postanowiła przyśpieszyć tempo rozmowy.
- Kiedy i gdzie mogę się z nim spotkać ?
- Zgodziłaś się ?
- John, słuchaj moich słów. – nie chciała już udawać miłej i dobrej. Jest cholernie zmęczona, więc teraz naprawdę trudno ją zmanipulować. Za tą nieudaną próbę perswazji powinna go skarcić wzrokiem zranionej kobiety. Ale nie dziś. Dość już aktorstwa.
- Tak wiem, wybacz. Zaprosił cię jutro o 16.00 do swojego atelier. Zawiozę cię tam, jeżeli zamierzasz…
- Zamierzam. Taksówki ostatnio tak podrożały… - ni stąd nie z owąd zaczęła temat komunikacji. Oczywiście to wszystko było przemyślane. John od razu złapał klucze od samochodu i podał jej płaszcz. Otwierając drzwi, pozwolił jej wyjść jako pierwszej. Posłała mu słodki, zmęczony ale pełen subtelności uśmiech jak delikatna, doskonale wychowana dama. Zmiękły mu nogi. Niby już się nie starał o jej przychylność, ale do cholery, on był facetem ! Jak mogło to na niego nie działać !? Rin nie zamieniła z nim ani jednego słowa, dopóki nie podjechali pod jej blok. Zaprowadził ją pod same drzwi mieszkania 333. Patrzył jak szybko otwiera zamek i przechodzi przez próg. Widział po raz kolejny dlaczego Asai jej pragnął.
- Do jutra o 15.15 ?
- Do jutra o 15.15. Uważaj na siebie w drodze powrotnej, managerze. – cichy melodyjny głos, delikatnie podniesione kąciki ust… Jako malarz bałby się ją zbezcześcić. Ale skoro to Asai…
***
- Asai… - bezwiednie wypowiedziała jego imię. Słyszała o tym imieniu. Jak to opisywali jego sztukę ? Niewiarygodna, niesamowita, wspaniała… Żaden cholerny krytyk nie powiedział o nim złego słowa. Był jednym z najbardziej rozchwytywanych artystów, co było równoznaczne z bogatym zapleczem finansowym. To, że się spotkali na tym przyjęciu musiało być im przeznaczone. Jeżeli naprawdę  jej chce, jego pragnienie może zostać spełnione. Oczywiście za odpowiednią cenę. Prawdopodobnie, gdyby nie fakt, że Asai był sławny i bogaty ona nawet nie zechciałaby się z nim spotkać. Przecież doskonale wiedziała, jak wykorzystywać świat. Ponieważ rzeczywistość była brutalna i nie dawała nic sama z siebie, należało wyrwać jej tyle skarbów ile się da. Bo potem..  potem może już nic nie być.
- Rin ! Ty cholerna kelnerko ! Wracaj do roboty !
Gruba wrzaskliwa suka. Szczerze nienawidziła tej otyłej kucharki, która najchętniej by ją stad wyrzuciła. Jak to dobrze, że właścicielem jest jej mąż ! Przewiązała mocniej fartuch. Chcąc nie chcąc na pierwszym miejscu musi dbać o tę cholerną posadę tutaj i narażenie się komukolwiek byłoby niebezpieczne, szczególnie z jej przeszłością. Ruszyła z tacą do stolika nr 10. Wytrenowany uśmiech natychmiast pozbawił rozsądku siedzącego tam, młodego chłopaka. Jeszcze tylko delikatny dotyk biodrem… i koniec z nim, jest już zadurzony. Jakie to jest cholernie schematyczne. Czy mężczyźni naprawdę muszą być dla niej aż tak łatwi do rozpracowania ?
- Rin ! Słoneczko, jak ja dawno cię nie widziałem ! Daj buziaka ! – lekko podpity, nieogolony facet w średnim wieku unosił ku niej swe tłuste palce. Kolejny cholerny adorator od siedmiu boleści. Czy oni naprawdę nie widzą jej obrzydzenia ? Oczywiście, że nie. Była doskonałą aktorką. I przyciągając takich wielbicieli przyczyniała się do wyższych obrotów tego baru.  Gdyby nie ona… Ach szkoda poświęcać na gdybanie jakiekolwiek słowa. Usadowiła pijanego mężczyznę na krześle, zaproponowała mu najdroższe danie i nakłoniła do zapłacenia z góry. Co za palant. Przyniosła mu potrawę i ignorowała przez resztę czasu jej pracy. Czekała aż przyjedzie John i ją stąd zabierze. Jeszcze dwie godziny. Dwie cholerne, wlokące się godziny !
***
15.45. Za kwadrans powinna tu być. Nie „powinna”. Ona tu będzie. Ponieważ on tego chce. Manager doskonale znał jego charakter i wiedział, że z nim lepiej nie zadzierać. Stał przy dużym, balkonowym oknie i popijając kawę obserwował. Całe swoje życie spędził na obserwowaniu różnych obiektów. Owad, natura, człowiek – absolutnie wszystko mogło być w centrum jego zainteresowań. To było wpisane w jego naturę. To sprawiało, że doskonale znał rzeczywistość i umiał ją w swoich obrazach przekształcać w dowolny sposób. Ponieważ on nie malował z wyobraźni, potrzebował modeli do swych arcydzieł. Żeby cokolwiek utrwalić musiał to poznać wszystkimi możliwymi zmysłami – dotykiem, słuchem, smakiem, wzrokiem, węchem. Wtedy obraz sam z siebie tworzył się w jego głowie, stając się z każdą nową informacją coraz dokładniejszy. Uwielbiał ten proces. Czarny samochód zaparkował na podjeździe. Przyjechali. Widział jak zręcznie wysuwa się z wnętrza samochodu, rozglądając się ciekawie na bok. Miała na sobie ten sam niebieski płaszcz, który ostatnio założyła na pamiętną imprezę. Przez chwilę stali na powietrzu, poczym weszli do środka. Za jakieś parędziesiąt sekund będą u jego drzwi. Ostatni łyk kawy i spodziewane pukanie.
- Wejdźcie !
Cichy skrzyp i dwoje gości przestępujących przez próg. Ona była wciąż tak samo piękna, chociaż jej uroda inaczej prezentowała się w świetle dnia. Ale nic, absolutnie nic nie traciła na swym wyglądzie.
- Asai to jest Rin, Rin to jest Asai.
- Miło mi panią poznać. Jestem zaszczycony, że…
- Panie Asai darujmy sobie konwenanse. Chce pan, żebym była pana modelką. – nie czuła potrzeby owijania w bawełnę.
- Rozumiem aluzję. Owszem. – inteligentna i pewna siebie. Inna.
- Czy w grę wchodzi pozowanie nago ?
- Nago, z ubraniami, które ci przyniosę, z innym uczesaniem, z rekwizytami. Zależy od obrazu – czyżby to nie był jej pierwszy raz ? Sam fakt, że zapytała o coś takiego mógł świadczyć o epizodach z sztuką.
  - Skoro tak, to sugeruję… nie, żądam 200 dolarów za każdą sesję. – była przygotowana do negocjacji, gdyby się nie zgodził. Jej cena mogła spaść do 150, nie mniej. Asai przez chwilę lustrował ją takim dziwnym wzrokiem, jak wtedy na przyjęciu. Na moment w atelier zapanowała głęboka cisza, wśród której rozstrzygały się losy ich ewentualnej współpracy.
- 200 dolarów to dość duża kwota. Ale skoro mam taką piękną muzę, nie będę oszczędzać. Managerze, wysyłaj na jej konto, za każdym razem kiedy zadzwonię, ustaloną kwotę. Rin, wiedz, że właśnie stałaś się moją własnością po i przed pracą.
Poczuł mocne uderzenie w policzek.
- Zapędziłeś się. Plastikowe lale możesz sobie czynić własnością. Ale ja nie należę do nikogo.
- Rzeczywiście, dobrze, że cię wybrałem. Jesteś zupełnie inna od moich dotychczasowych modelek. Z chęcią poznam cię bliżej – ucałował delikatnie jej dłoń. Miała jedwabną skórę. I ta miękkość została na jego placach nawet gdy ją puścił. Ona tylko uśmiechnęła się drwiąco, jakby chciała powiedzieć „Jak wielu” i wyszła. John przez chwilę stał zakłopotany, po czym pożegnał się szybko i wybiegł za nią. Budziła w nim niezwykłe, palące zainteresowanie. Dawno nie czuł takiego niedosytu. Niech jutro nadejdzie szybciej. Bogowie wezmą sobie jego męczarnie przez czas za zapłatę, jako że zesłali mu natchnienie.

~1~"Chcę ją mieć"


Odrzucił ołówek, jakby to mogło w jakiś sposób zabrać od niego tę cholerną frustrację. Klient czekał na obraz, który nie mógł powstać, bo żadna modelka nie była w stanie pobudzić jego weny. Co za bezużyteczne kobiety. A na początku wydawały się perfekcyjne... Cholera, teraz nie ma czasu nad tym rozmyślać. On, Wielki I Szanowany Artysta potrzebuje bodźca. Inspiracji. Czegoś zupełnie odmiennego od wymalowanych laleczek, które właściwie były klonami. Już nie mógł znieść widoku tak zwykłej urody, jaką prezentowała siedząca na fotelu modelka. Bezużyteczna. Niepotrzebna.
- Isabel, nie przychodź tu więcej. - jego głos był całkowicie obojętny. Przez chwilę słyszał przeprosiny, błagania aż w końcu pretensje. Wybrzmiewały one przy wtórze wściekłych gestów pakowania rzeczy i kończącego to beznadziejne przedstawienie, finalnego trzaśnięcia drzwiami. Odeszła bezużyteczna osoba. Zapadła cisza. Siedząc sam w swoim atelier, jeszcze dobitniej zrozumiał, że musi z niego wyjść by odzyskać wenę twórczą. Potrzebował tylko okazji do zmiany otoczenia Jakiejkolwiek. Ciszę zniszczyła wibracja komórki. Odebrał połączenie, które jak sądził, jeszcze bardziej go zdołuje.
- Yo, stary ! Słuchaj, organizuję imprezę. Kameralnie, bez gazet i telewizji. Totalnie zwykli ludzie. Wpadnij do mnie, w piątek o dwudziestej. I to nie jest propozycja, tylko polecenie managera.
Połączenie zostało zakończone. Chyba bogowie nadstawili uszy na jego potrzeby. Wstał, posprzątał i zamknął atelier na klucz. Teraz wszystko zależy od gości na tym przyjęciu. Oby nie chodziło tylko o chlanie schłodzonej wódki.
***
Jej cholernie nudne życie. Jej brak styczności z czymś ciekawym. Codziennie to samo. Obsługiwanie klientów z uśmiechem na ustach i odpędzanie się od nachalnych, często podpitych adoratorów. Cholerna srebrna taca, cholerny niewygodny uniform, cholerne zamówienie dla stolika numer trzy. Co za monotonia. Ona, ta która była wrażliwsza od innych na rzeczywistość. Ona, której Natura nie poskąpiła ani inteligencji, ani intuicji ani nieprzeciętnej urody musiała udawać, że przeciętne życie kelnerki w barze ją absolutnie zadowala. Jedyne co pomagało jej przetrwać, to zabawa mężczyznami i imprezy, gdzie błyszczała elegancją jako dama do towarzystwa. Nie była prostytutką, nie sypiała z klientami. Ona im tylko towarzyszyła na balach czy bardziej kameralnych przyjęciach za odpowiednio wysokie kwoty. Kiedy nie pracowała, chodziła na różne imprezy do znajomych. Jedną z takich miała w piątek, o dwudziestej. Nie mogła się jej doczekać, ponieważ było parę osób, z którymi spotka się po raz pierwszy. Oczaruje ich swoją osobowością i zabawi na całego. Tego pragnęła w swoim cholernym monotonnym życiu. Przynajmniej chwilowej zmiany. Nawet jeśli to oznacza późniejsze rozczarowanie brutalnymi realiami. Jeszcze trzy godziny obsługiwania ludzi. A potem spokój. Przewiązała mocniej fartuch. Nienawidziła swojego trybu życia.
***
- Asai! Witaj ! Cieszę się, że przyszedłeś.
- Nie miałem innego wyboru. Kazałeś mi to zrobić managerze.
- Artysta, który nie ma weny powinien jej poszukać gdzieś indziej niż w atelier. Poza tym dziś mów mi John, a nie managerze.
- Jak sobie chcesz.
- Rozgość się i może trochę napij. Mam doskonałą schłodzoną wódkę.
Artysta machnął ręką na gospodarza i przysiadł na wysokim stołku. Wziął jedno z wielu piw i zaczął obserwować ludzi. Nic nadzwyczajnego, pospolite twarze, żadnych obiektów godnych jego uwagi. Żeby on, przewspaniały Asai nie miał kogo malować. To jest po prostu komiczne. Wypił jedno piwo. Doprawdy, to o wiele za mało, żeby którakolwiek z tych panienek wyładniała. Oparł podbródek na splecionych dłoniach i wpatrywał się obojętnie w tłum ludzi. Grupa, z początku mała wciąż się powiększała i wypijała coraz więcej alkoholi. Mógłby w sumie już wyjść, pomimo, że siedzi tu zaledwie parę minut. Schlanie nic mu nie da, a jak widać tutaj z pewnością nie spotka nikogo interesującego. Chociaż nie chciał urazić managera, który przecież był jego najlepszym kumplem od czasów liceum, to jednak pokusa by odejść, zamknąć za sobą drzwi i posmakować ciszy nocy była coraz mocniejsza. Wypije jeszcze jedno piwo i zniknie. Tak będzie najlepiej. Znów ktoś wszedł, tylko tym razem wszyscy obecni ucichli. Zaciekawiony Asai przechylił nieco głowę i zobaczył kobietę w niebieskim płaszczu. Nie dziwił się, że tak zareagowali. Jej uroda była doprawdy niesamowita, nawet jak dla niego. Długie, czarne włosy spływające prostą kaskadą na plecy, chabrowe oczy z blaskiem, czarna obcisła sukienka z delikatnymi koronkami i niebieskie dodatki uwydatniały jej piękno. Nie miała na sobie dużo makijażu. Jej piękno było całkowicie naturalne. Kocie ruchy, grzeczne słowa wypływające z pełnych ust – Ideał ? Raczej na pokaz, niż naprawdę, ale mimo wszystko robiła wrażenie. Jego wyjście oddali się jeszcze przez jakiś czas. Czuł bowiem, że właśnie otrzymał swoją muzę.
***
- Rin, słoneczko. Cieszę się, że postanowiłaś mnie odwiedzić.
- Och John, doskonale wiesz, że bym ci nie odmówiła. Przedstawisz mnie ?
- Z przyjemnością, kochana !
John, zwany także przez nią managerem, pomógł jej znaleźć pracę w barze i ustabilizować sytuację życiową. Lubiła go, chociaż jego charakter był bardzo pospolity. Ot, taki przyjaciel, który pomaga w potrzebie. Widziała, że ją lubi, nawet bardzo, ale ona nie mogła odwzajemnić jego uczuć. Miłość to dla niej duży problem, dlatego starała się nie dawać mu fałszywych znaków, ale czy w jakoś sposób go zniechęcało, tego nie wie. Fakt faktem, że nadal utrzymuje z nią kontakt, chociaż nie jest taki nachalny jak kiedyś. Uśmiechnęła się powabnie do zebranych, podziwiających jej urodę. Ona, cudowna, piękna i inteligentna. Ideał, znudzony tym światem. Parę minut, i mężczyźni byli do jej usług, a kobiety traktowały ją jak najlepszą przyjaciółkę. Co za monotonia. Jedyny mężczyzna, który obserwował ją z daleka, siedział przy barze i pił piwo. Jego wzrok był… dziwny. To co kryły jego oczy to nie pożądanie, ani miłość. To raczej jakby ją lustrował pod kątem… zainteresowania, ale nie uczuciowego. Może podziwiał jej urodę ? Jeżeli tak, to niczym się nie różnił od innych facetów. Przestała zwracać na niego uwagę, chociaż wzrok tego mężczyzny nie dawał jej spokoju. Zatopiła się w rozmowach, gwarze i szumie. Impreza należała do niej. Wyważone ruchy, wyćwiczone spojrzenia, doskonałe uśmiechy.
***
-Asai !!! Człowieku mój, jak się bawisz ? – John z uśmiechem na twarzy poklepał plecy kolegi.
- Niezłe masz piwo, managerze.
- Prosiłem… a zresztą. Jak kobiety ? Podoba ci się któraś ?
- Szczerze ? Nie sprowadziłeś nikogo wyjątkowego, ale…
- Ale ? Wal śmiało, poznam cię z którą chcesz.
- Ta dziewczyna w czarnej, koronkowej sukience.
- Aa, Rin. Jest wspaniała, no nie ? Po prostu bogini. Nieważne, na której imprezie jest, scenariusz jest zawsze ten sam – ona wchodzi, i wszyscy są nagle pod jej urokiem. Zresztą nie tylko na imprezach, także w miejscu gdzie pracuje jest oblegana przez wielbicieli. A jej zachowanie, ruchy – istna poezja !
- Chcę ją mieć.
-… Słucham ?
- Nie będę się dwa razy powtarzał.
- Ty ? Przecież to ja zazwyczaj wybieram ci modelki, bo nie umiesz się zdecydować. Ale dobrze, zapytam ją o to, czy zechce ci pozować.
- Nie czy zechce. Ona ma mi pozować. Rzadko spotyka się kobietę, która nie musi się malować by być piękną. I to w dodatku, ma taką oryginalna urodę. Ja idę, muszę się wyspać. Niech przyjdzie do mnie jutro o 16.00. Na razie managerze.
Wyszedł z pomieszczenia, potem winda w dół i na zewnątrz budynku. Świeże powietrze, otrzeźwiło go na tyle, że przestał mieć mroczki przed oczami. Żeby wytrzeźwieć postanowił iść do domu na piechotę. Jeszcze raz spojrzał w okno, gdzie odbywała się impreza. Widział ją wśród tych wszystkich zwykłych ludzi. Ona będzie jego modelką. Nie ma innej opcji. Nie pozwoli jej się zmarnować w takim bagnie. Ona jest stworzona do tego by z nim współpracować, Wielkim i Szanowanym Asai.