sobota, 12 maja 2012

~1~"Chcę ją mieć"


Odrzucił ołówek, jakby to mogło w jakiś sposób zabrać od niego tę cholerną frustrację. Klient czekał na obraz, który nie mógł powstać, bo żadna modelka nie była w stanie pobudzić jego weny. Co za bezużyteczne kobiety. A na początku wydawały się perfekcyjne... Cholera, teraz nie ma czasu nad tym rozmyślać. On, Wielki I Szanowany Artysta potrzebuje bodźca. Inspiracji. Czegoś zupełnie odmiennego od wymalowanych laleczek, które właściwie były klonami. Już nie mógł znieść widoku tak zwykłej urody, jaką prezentowała siedząca na fotelu modelka. Bezużyteczna. Niepotrzebna.
- Isabel, nie przychodź tu więcej. - jego głos był całkowicie obojętny. Przez chwilę słyszał przeprosiny, błagania aż w końcu pretensje. Wybrzmiewały one przy wtórze wściekłych gestów pakowania rzeczy i kończącego to beznadziejne przedstawienie, finalnego trzaśnięcia drzwiami. Odeszła bezużyteczna osoba. Zapadła cisza. Siedząc sam w swoim atelier, jeszcze dobitniej zrozumiał, że musi z niego wyjść by odzyskać wenę twórczą. Potrzebował tylko okazji do zmiany otoczenia Jakiejkolwiek. Ciszę zniszczyła wibracja komórki. Odebrał połączenie, które jak sądził, jeszcze bardziej go zdołuje.
- Yo, stary ! Słuchaj, organizuję imprezę. Kameralnie, bez gazet i telewizji. Totalnie zwykli ludzie. Wpadnij do mnie, w piątek o dwudziestej. I to nie jest propozycja, tylko polecenie managera.
Połączenie zostało zakończone. Chyba bogowie nadstawili uszy na jego potrzeby. Wstał, posprzątał i zamknął atelier na klucz. Teraz wszystko zależy od gości na tym przyjęciu. Oby nie chodziło tylko o chlanie schłodzonej wódki.
***
Jej cholernie nudne życie. Jej brak styczności z czymś ciekawym. Codziennie to samo. Obsługiwanie klientów z uśmiechem na ustach i odpędzanie się od nachalnych, często podpitych adoratorów. Cholerna srebrna taca, cholerny niewygodny uniform, cholerne zamówienie dla stolika numer trzy. Co za monotonia. Ona, ta która była wrażliwsza od innych na rzeczywistość. Ona, której Natura nie poskąpiła ani inteligencji, ani intuicji ani nieprzeciętnej urody musiała udawać, że przeciętne życie kelnerki w barze ją absolutnie zadowala. Jedyne co pomagało jej przetrwać, to zabawa mężczyznami i imprezy, gdzie błyszczała elegancją jako dama do towarzystwa. Nie była prostytutką, nie sypiała z klientami. Ona im tylko towarzyszyła na balach czy bardziej kameralnych przyjęciach za odpowiednio wysokie kwoty. Kiedy nie pracowała, chodziła na różne imprezy do znajomych. Jedną z takich miała w piątek, o dwudziestej. Nie mogła się jej doczekać, ponieważ było parę osób, z którymi spotka się po raz pierwszy. Oczaruje ich swoją osobowością i zabawi na całego. Tego pragnęła w swoim cholernym monotonnym życiu. Przynajmniej chwilowej zmiany. Nawet jeśli to oznacza późniejsze rozczarowanie brutalnymi realiami. Jeszcze trzy godziny obsługiwania ludzi. A potem spokój. Przewiązała mocniej fartuch. Nienawidziła swojego trybu życia.
***
- Asai! Witaj ! Cieszę się, że przyszedłeś.
- Nie miałem innego wyboru. Kazałeś mi to zrobić managerze.
- Artysta, który nie ma weny powinien jej poszukać gdzieś indziej niż w atelier. Poza tym dziś mów mi John, a nie managerze.
- Jak sobie chcesz.
- Rozgość się i może trochę napij. Mam doskonałą schłodzoną wódkę.
Artysta machnął ręką na gospodarza i przysiadł na wysokim stołku. Wziął jedno z wielu piw i zaczął obserwować ludzi. Nic nadzwyczajnego, pospolite twarze, żadnych obiektów godnych jego uwagi. Żeby on, przewspaniały Asai nie miał kogo malować. To jest po prostu komiczne. Wypił jedno piwo. Doprawdy, to o wiele za mało, żeby którakolwiek z tych panienek wyładniała. Oparł podbródek na splecionych dłoniach i wpatrywał się obojętnie w tłum ludzi. Grupa, z początku mała wciąż się powiększała i wypijała coraz więcej alkoholi. Mógłby w sumie już wyjść, pomimo, że siedzi tu zaledwie parę minut. Schlanie nic mu nie da, a jak widać tutaj z pewnością nie spotka nikogo interesującego. Chociaż nie chciał urazić managera, który przecież był jego najlepszym kumplem od czasów liceum, to jednak pokusa by odejść, zamknąć za sobą drzwi i posmakować ciszy nocy była coraz mocniejsza. Wypije jeszcze jedno piwo i zniknie. Tak będzie najlepiej. Znów ktoś wszedł, tylko tym razem wszyscy obecni ucichli. Zaciekawiony Asai przechylił nieco głowę i zobaczył kobietę w niebieskim płaszczu. Nie dziwił się, że tak zareagowali. Jej uroda była doprawdy niesamowita, nawet jak dla niego. Długie, czarne włosy spływające prostą kaskadą na plecy, chabrowe oczy z blaskiem, czarna obcisła sukienka z delikatnymi koronkami i niebieskie dodatki uwydatniały jej piękno. Nie miała na sobie dużo makijażu. Jej piękno było całkowicie naturalne. Kocie ruchy, grzeczne słowa wypływające z pełnych ust – Ideał ? Raczej na pokaz, niż naprawdę, ale mimo wszystko robiła wrażenie. Jego wyjście oddali się jeszcze przez jakiś czas. Czuł bowiem, że właśnie otrzymał swoją muzę.
***
- Rin, słoneczko. Cieszę się, że postanowiłaś mnie odwiedzić.
- Och John, doskonale wiesz, że bym ci nie odmówiła. Przedstawisz mnie ?
- Z przyjemnością, kochana !
John, zwany także przez nią managerem, pomógł jej znaleźć pracę w barze i ustabilizować sytuację życiową. Lubiła go, chociaż jego charakter był bardzo pospolity. Ot, taki przyjaciel, który pomaga w potrzebie. Widziała, że ją lubi, nawet bardzo, ale ona nie mogła odwzajemnić jego uczuć. Miłość to dla niej duży problem, dlatego starała się nie dawać mu fałszywych znaków, ale czy w jakoś sposób go zniechęcało, tego nie wie. Fakt faktem, że nadal utrzymuje z nią kontakt, chociaż nie jest taki nachalny jak kiedyś. Uśmiechnęła się powabnie do zebranych, podziwiających jej urodę. Ona, cudowna, piękna i inteligentna. Ideał, znudzony tym światem. Parę minut, i mężczyźni byli do jej usług, a kobiety traktowały ją jak najlepszą przyjaciółkę. Co za monotonia. Jedyny mężczyzna, który obserwował ją z daleka, siedział przy barze i pił piwo. Jego wzrok był… dziwny. To co kryły jego oczy to nie pożądanie, ani miłość. To raczej jakby ją lustrował pod kątem… zainteresowania, ale nie uczuciowego. Może podziwiał jej urodę ? Jeżeli tak, to niczym się nie różnił od innych facetów. Przestała zwracać na niego uwagę, chociaż wzrok tego mężczyzny nie dawał jej spokoju. Zatopiła się w rozmowach, gwarze i szumie. Impreza należała do niej. Wyważone ruchy, wyćwiczone spojrzenia, doskonałe uśmiechy.
***
-Asai !!! Człowieku mój, jak się bawisz ? – John z uśmiechem na twarzy poklepał plecy kolegi.
- Niezłe masz piwo, managerze.
- Prosiłem… a zresztą. Jak kobiety ? Podoba ci się któraś ?
- Szczerze ? Nie sprowadziłeś nikogo wyjątkowego, ale…
- Ale ? Wal śmiało, poznam cię z którą chcesz.
- Ta dziewczyna w czarnej, koronkowej sukience.
- Aa, Rin. Jest wspaniała, no nie ? Po prostu bogini. Nieważne, na której imprezie jest, scenariusz jest zawsze ten sam – ona wchodzi, i wszyscy są nagle pod jej urokiem. Zresztą nie tylko na imprezach, także w miejscu gdzie pracuje jest oblegana przez wielbicieli. A jej zachowanie, ruchy – istna poezja !
- Chcę ją mieć.
-… Słucham ?
- Nie będę się dwa razy powtarzał.
- Ty ? Przecież to ja zazwyczaj wybieram ci modelki, bo nie umiesz się zdecydować. Ale dobrze, zapytam ją o to, czy zechce ci pozować.
- Nie czy zechce. Ona ma mi pozować. Rzadko spotyka się kobietę, która nie musi się malować by być piękną. I to w dodatku, ma taką oryginalna urodę. Ja idę, muszę się wyspać. Niech przyjdzie do mnie jutro o 16.00. Na razie managerze.
Wyszedł z pomieszczenia, potem winda w dół i na zewnątrz budynku. Świeże powietrze, otrzeźwiło go na tyle, że przestał mieć mroczki przed oczami. Żeby wytrzeźwieć postanowił iść do domu na piechotę. Jeszcze raz spojrzał w okno, gdzie odbywała się impreza. Widział ją wśród tych wszystkich zwykłych ludzi. Ona będzie jego modelką. Nie ma innej opcji. Nie pozwoli jej się zmarnować w takim bagnie. Ona jest stworzona do tego by z nim współpracować, Wielkim i Szanowanym Asai.

1 komentarz:

  1. Fajny styl pisania, ciekawe, przekonane o swojej wyjątkowości postaci. Chyba przeczytam dwa kolejne rozdziały ;>

    OdpowiedzUsuń