Asai odwrócił się w stronę okna. Nie mógł na nią patrzeć.
- Zamierzasz mnie dziś jeszcze szkicować?
- Nie, idź się ubrać. – ton malarza był ciut za ostry jak na
zwykle polecenie według Rin. Brzmiał tak, jakby był czymś zdenerwowany. Silna
chęć droczenia się. Kobieta bezszelestnie podeszła do malarza i dotknęła
opuszkami palców ramienia mężczyzny. Ten natychmiast odskoczył, tylko na moment
spoglądając na nią wściekłym przerażeniem.
- Czyżbyś zaczął się bać kobiecego ciała? – jej dłoń zaczęła
wędrować ku górze. Poczuła nagły uścisk na swoim nadgarstku. Asai gromił ją
wzrokiem, trzymając silnie rękę kobiety z dala od siebie. Odrzucił ją od siebie
jakby złapał coś z groźnymi wirusami i syknął, nieumiejętnie ukrywając napięcie
i zdenerwowanie.
- Nawet najspokojniejszy mężczyzna może ulec instynktom.
Modelka popatrzyła na niego chłodno.
- Być może, ale Ciebie dręczy inny instynkt niż ten
prokreacyjny. Czegoś się boisz. Widzę to w twoich oczach. I to jest związane ze
mną.
Asai przycisnął Rin do szyby.
- Słuchaj panienko – nie jesteś wszechwiedzącą wiedźmą by
tak śmiało wystawiać tego typu tezy. To co mnie ewentualnie gnębi nie jest
twoim interesem. Trzymaj się własnych zasranych spraw.
Poczuł jej dłoń na swojej szyi. Przejmujący ból powalił go
na kolana. Kobieta przeszła obok niego nawet nie patrząc na kulącą się postać.
- Zapominasz o mojej przeszłości. W mafii rosyjskiej uczymy
się bardzo wielu technik manipulacji. I nie tylko.
Spojrzał na nią, Zobaczył w jej oczach okrutne rozbawienie
ale zarazem cierpienie. Chociaż może to była bardziej żałość. Och, sam nie
wiedział. Ten cholerny ból paraliżował mu wszystkie zmysły. Jak już wszystko
minęło, Rin wróciła ubrana i łaskawie usiadła na fotelu. Nie patrzyła w jego
stronę. On na nią również nie. Pomiędzy nimi stał mur postawiony przez malarza.
Dla jego zachowania wytłumaczenie było bardzo proste. On się bał. Zwyczajnie
bał, że jego starania by przekonać samego siebie o tym, że wcale nie uzależnił
się od urody i wspaniałości powierzchni skóry tej kobiety, są bezużyteczne.
Dziś o mało jej nie dotknął. Stojąc w samej bieliźnie odkrywała tak wiele tej
kuszącej cielesności… Musiał się opanować umysł. Kieliszek whisky powinien
pomóc. Uciekł do swojego osobistego kąta z alkoholami, ukrytego przed wzrokiem
Rin. Ona nie powinna wiedzieć, że potrzebuje ratować się alkoholem. Ta diablica
zaraz mogła to wykorzystać przeciwko niemu. Ponadto ona prawie go zabiła! Kobiety
z mafii są cholernie niebezpieczne.
- Witam wszystkich, wróciłem z jedzeniem! – John zagrzmiał
radośnie, z głuchym tąpnięciem stawiając 4 dania na wynos. Zobaczył, że Asai
wraca z pewnego kącika, którego zawartość była mu doskonale znana, a Rin
siedziała na fotelu niczym bezlitosna bogini. Pomiędzy nimi istniała jakaś
przepaść. Nie wiedział dlaczego, ale obawiał się, że to może wpłynąć na pracę
nad obrazem. Postanowił wybadać teren później. Na razie był cholernie głodny.
Rozejrzał się za jeszcze jedną kobietą.
- Gdzie jest Miranda?
- Wyszła, bo miała jakieś spotkanie czy coś tam. Nie
słuchałem, wiesz, że ona ma grafik zapełniony co do sekundy.
- Asai, módl się żeby ta pracoholiczka nie usłyszała twoich
złośliwości. Jest straszna gdy się wkurzy.
- Tak, tak, a teraz daj mi moją porcję. Dwie kobiety
wykańczają poczwórnie.
Rin spojrzała na malarza z ukosa. Odebrała swoje danie od
Johna, po czym otwierając z lekkim trzaskiem ciepłe pudełko mimochodem
wspomniała:
- Cóż Asai, nie dziw się swojemu zmęczeniu. Jesteś taki
cherlawy, że nawet pół kobiety to byłoby dla Ciebie zbyt wiele.
Manager wybuchnął śmiechem. Modelka i artysta spojrzeli na
niego z lekkim niezrozumieniem w oczach.
- Jesteście po prostu fascynujący! A teraz jedzmy, nie mogę
pozwolić, by jedzenie zrobione przez nią się zmarnowało przez was komizm
charakterów.
Rin przysunęła się sugestywnie do Johna. Jedząc swoją porcję
i wyczuwając jego lekkie napięcie, zagadnęła z szelmowskim uśmiechem, o jaką
„nią” chodzi. Twarz pytanego natychmiast się zaczerwieniła, a on sam pogrążył
się w jedzeniu. Roześmiała się perliście, ale nie dawała za wygraną. Koniecznie
chciała wiedzieć kim jest ta, którą John się zainteresował.
***
Ruda, młoda dziewczyna w warkoczach oparła się o drewniany
blat i popatrzyła w dal rozmarzonym wzrokiem. Delikatny rumieniec z uśmiechem
pojawił się na niej twarzy gdy wspomniała o jednym z klientów. Był taki mądry i
przystojny. Westchnęła rozkosznie. Chciałaby go widywać częściej, ale jest zbyt
nieśmiała by poprosić o numer telefonu czy inny rodzaj kontaktu.
- Nie odpływaj Nino, albo szef Cię przyłapie na lenistwie.
- Albert! Nie strasz mnie tak.
- Znowu myślałaś o nim?
Zarumieniła się mocniej i wróciła do kuchni. Tam była
odizolowana od krępujących pytań. Chłopak westchnął. Co za kłopotliwa
dziewczynka. Uciekała tak często od innych, że prawie już nikt nie utrzymywał z
nią głębszego kontaktu. On był jednym z nielicznych jej przyjaciół, a jednak
nie potrafiła się zdobyć na odwagę bycia szczerą wobec niego. Westchnął i
zabrał tackę z zamówieniem. Kelner musi być cały czas w ruchu. Poszedł do dwóch
mężczyzn w czarnych, eleganckich płaszczach, którzy wyglądali na takich, że
mogliby jadać w lepszym lokalach niż przydrożne małe punkty gastronomiczne. Prowadzili
żywą dyskusję, pokazując sobie cos nawzajem we własnych notatnikach, al. Kiedy tylko
do nich podszedł szybko schowali swoje rzeczy i przerzucili się na zupełnie inny temat. Kiedy podziękowali za
posiłek, Albert wyczuł w ich głosie dziwny akcent. Jednak to było tak subtelne
uczucie, że nie był pewien czy to nie jakaś deformacja dźwięku stworzona przez
jego ucho. Postanowił się tym nie interesować. Tak będzie bezpieczniej. Zresztą,
wciąż ma na głowie odpływającą Ninę. To ona potrzebowała jego uwagi a nie
klienci lokalu.