środa, 28 sierpnia 2013

~15~ "Kłopoty rozwijają się wbrew woli ludzkości"


Asai odwrócił się w stronę okna. Nie mógł na nią patrzeć.
- Zamierzasz mnie dziś jeszcze szkicować?
- Nie, idź się ubrać. – ton malarza był ciut za ostry jak na zwykle polecenie według Rin. Brzmiał tak, jakby był czymś zdenerwowany. Silna chęć droczenia się. Kobieta bezszelestnie podeszła do malarza i dotknęła opuszkami palców ramienia mężczyzny. Ten natychmiast odskoczył, tylko na moment spoglądając na nią wściekłym przerażeniem.
- Czyżbyś zaczął się bać kobiecego ciała? – jej dłoń zaczęła wędrować ku górze. Poczuła nagły uścisk na swoim nadgarstku. Asai gromił ją wzrokiem, trzymając silnie rękę kobiety z dala od siebie. Odrzucił ją od siebie jakby złapał coś z groźnymi wirusami i syknął, nieumiejętnie ukrywając napięcie i zdenerwowanie.
- Nawet najspokojniejszy mężczyzna może ulec instynktom.
Modelka popatrzyła na niego chłodno.
- Być może, ale Ciebie dręczy inny instynkt niż ten prokreacyjny. Czegoś się boisz. Widzę to w twoich oczach. I to jest związane ze mną.
Asai przycisnął Rin do szyby.
- Słuchaj panienko – nie jesteś wszechwiedzącą wiedźmą by tak śmiało wystawiać tego typu tezy. To co mnie ewentualnie gnębi nie jest twoim interesem. Trzymaj się własnych zasranych spraw.
Poczuł jej dłoń na swojej szyi. Przejmujący ból powalił go na kolana. Kobieta przeszła obok niego nawet nie patrząc na kulącą się postać.
- Zapominasz o mojej przeszłości. W mafii rosyjskiej uczymy się bardzo wielu technik manipulacji. I nie tylko.
Spojrzał na nią, Zobaczył w jej oczach okrutne rozbawienie ale zarazem cierpienie. Chociaż może to była bardziej żałość. Och, sam nie wiedział. Ten cholerny ból paraliżował mu wszystkie zmysły. Jak już wszystko minęło, Rin wróciła ubrana i łaskawie usiadła na fotelu. Nie patrzyła w jego stronę. On na nią również nie. Pomiędzy nimi stał mur postawiony przez malarza. Dla jego zachowania wytłumaczenie było bardzo proste. On się bał. Zwyczajnie bał, że jego starania by przekonać samego siebie o tym, że wcale nie uzależnił się od urody i wspaniałości powierzchni skóry tej kobiety, są bezużyteczne. Dziś o mało jej nie dotknął. Stojąc w samej bieliźnie odkrywała tak wiele tej kuszącej cielesności… Musiał się opanować umysł. Kieliszek whisky powinien pomóc. Uciekł do swojego osobistego kąta z alkoholami, ukrytego przed wzrokiem Rin. Ona nie powinna wiedzieć, że potrzebuje ratować się alkoholem. Ta diablica zaraz mogła to wykorzystać przeciwko niemu. Ponadto ona prawie go zabiła! Kobiety z mafii są cholernie niebezpieczne.
- Witam wszystkich, wróciłem z jedzeniem! – John zagrzmiał radośnie, z głuchym tąpnięciem stawiając 4 dania na wynos. Zobaczył, że Asai wraca z pewnego kącika, którego zawartość była mu doskonale znana, a Rin siedziała na fotelu niczym bezlitosna bogini. Pomiędzy nimi istniała jakaś przepaść. Nie wiedział dlaczego, ale obawiał się, że to może wpłynąć na pracę nad obrazem. Postanowił wybadać teren później. Na razie był cholernie głodny. Rozejrzał się za jeszcze jedną kobietą.
- Gdzie jest Miranda?
- Wyszła, bo miała jakieś spotkanie czy coś tam. Nie słuchałem, wiesz, że ona ma grafik zapełniony co do sekundy.
- Asai, módl się żeby ta pracoholiczka nie usłyszała twoich złośliwości. Jest straszna gdy się wkurzy.
- Tak, tak, a teraz daj mi moją porcję. Dwie kobiety wykańczają poczwórnie.
Rin spojrzała na malarza z ukosa. Odebrała swoje danie od Johna, po czym otwierając z lekkim trzaskiem ciepłe pudełko mimochodem wspomniała:
- Cóż Asai, nie dziw się swojemu zmęczeniu. Jesteś taki cherlawy, że nawet pół kobiety to byłoby dla Ciebie zbyt wiele.
Manager wybuchnął śmiechem. Modelka i artysta spojrzeli na niego z lekkim niezrozumieniem w oczach.
- Jesteście po prostu fascynujący! A teraz jedzmy, nie mogę pozwolić, by jedzenie zrobione przez nią się zmarnowało przez was komizm charakterów.
Rin przysunęła się sugestywnie do Johna. Jedząc swoją porcję i wyczuwając jego lekkie napięcie, zagadnęła z szelmowskim uśmiechem, o jaką „nią” chodzi. Twarz pytanego natychmiast się zaczerwieniła, a on sam pogrążył się w jedzeniu. Roześmiała się perliście, ale nie dawała za wygraną. Koniecznie chciała wiedzieć kim jest ta, którą John się zainteresował.
***
Ruda, młoda dziewczyna w warkoczach oparła się o drewniany blat i popatrzyła w dal rozmarzonym wzrokiem. Delikatny rumieniec z uśmiechem pojawił się na niej twarzy gdy wspomniała o jednym z klientów. Był taki mądry i przystojny. Westchnęła rozkosznie. Chciałaby go widywać częściej, ale jest zbyt nieśmiała by poprosić o numer telefonu czy inny rodzaj kontaktu.
- Nie odpływaj Nino, albo szef Cię przyłapie na lenistwie.
- Albert! Nie strasz mnie tak.
- Znowu myślałaś o nim?
Zarumieniła się mocniej i wróciła do kuchni. Tam była odizolowana od krępujących pytań. Chłopak westchnął. Co za kłopotliwa dziewczynka. Uciekała tak często od innych, że prawie już nikt nie utrzymywał z nią głębszego kontaktu. On był jednym z nielicznych jej przyjaciół, a jednak nie potrafiła się zdobyć na odwagę bycia szczerą wobec niego. Westchnął i zabrał tackę z zamówieniem. Kelner musi być cały czas w ruchu. Poszedł do dwóch mężczyzn w czarnych, eleganckich płaszczach, którzy wyglądali na takich, że mogliby jadać w lepszym lokalach niż przydrożne małe punkty gastronomiczne. Prowadzili żywą dyskusję, pokazując sobie cos nawzajem we własnych notatnikach, al. Kiedy tylko do nich podszedł szybko schowali swoje rzeczy i przerzucili się  na zupełnie inny temat. Kiedy podziękowali za posiłek, Albert wyczuł w ich głosie dziwny akcent. Jednak to było tak subtelne uczucie, że nie był pewien czy to nie jakaś deformacja dźwięku stworzona przez jego ucho. Postanowił się tym nie interesować. Tak będzie bezpieczniej. Zresztą, wciąż ma na głowie odpływającą Ninę. To ona potrzebowała jego uwagi a nie klienci lokalu.

sobota, 3 sierpnia 2013

~14~"Omawianie charakteru za pomocą stroju"

Dźwięk przychodzącego połączenia sprawił, że Rin zmarszczyła brwi. Odniosła zamówienie do odpowiedniego stolika i dyskretnie zniknęła w damskim WC. Oddzwoniła na numer nieodebranego połączenia.
- John przy telefonie, słucham
- Czego chciałeś?
- Rin! Masz dzisiaj czas po popołudniu?
- Asai chce znowu szkiców?
- Nie do końca. Po prostu przyjdź do jego apartamentu zaraz po pracy. Przyniosę Ci posiłek z chińskiej knajpki. Chcesz coś konkretnego?
- Wybierz cokolwiek. Ufam w twój dobry gust. Muszę kończyć, wołają mnie.
- A, jasne. Na razie
- Na razie.
Rin przewiązała mocniej fartuch. Ciekawe co dzisiaj czeka na nią u Asai'ego. Ta myśl zajęła jej umysł na resztę godzin pracy. Było to lepsze niż skupiane uwagi na klientach o dwuznacznych zachowaniu. W końcu minął jej czas pracy, więc ochoczo przebrała się i wyszła energicznym krokiem. Jej wyobraźnia błądziła w domysłach co na nią teraz czeka. Chciała wiedzieć. Tak cholernie chciała wiedzieć! Od niedawna nie czuła takiej ciekawości. Ruszyła windą w górę. Jeszcze trochę i się dowie. Zapukała do znajomych już drzwi. Otworzył jej John, a za nim w tle brzmiały dwa głosy. Weszła do środka i powiesiła torebkę. Zdjęła buty i skierowała się do głównego pokoju, źródła hałasu.
- Tłumaczę Ci Mirando po raz ostatni. Nie chcę niczego dziwnego. Masz stworzyć strój według moich wytycznych podanych w mailu.
- Ale to nudny projekt! Ciekawiej byłoby ubrać ją w farbę.
- Jest Nemesis, rozumiesz? Daję Ci pewną swobodę, ale moje wytyczne to podstawa.
- Dzień dobry - powiedziała Rin, przerywając namiętne gruchanie gołąbków
- Nareszcie jesteś! Miranda to jest moja modelka, Rin to Miranda, moja przyjaciółka i zdolna projektantka oraz krawcowa. Dzisiaj zdejmie z Ciebie wymiary i trochę poprzymierza materiały dla wstępnych ustaleń.
- Rzeczywiście jesteś piękna - znajoma Asai'ego dotknęła twarzy, szyi i ramion kobiety przed nią - Wręcz nieziemsko piękna. Chodź ze mną.
Złapała ją lekko ale stanowczo za rękę i pociągnęła do innego pokoju. Rozrzucone tam tkaniny, zestawy odcieni kolorów i wreszcie spory koszyk z spinkami, drucikami, igłami i innymi krawieckimi rzeczami zmieniały zupełnie charakter pokoju. Wyglądał jakby wyjęty z innego świata.
- Rozbierz się, proszę, do naga i stań tam.
Odnalazła w chaosie centymetr i odwróciła się do Rin. Zamarła na moment - ciało tej kobiety bez ubrań było jeszcze bardziej niesamowite. Idealnie nadawała się do aktów. Było w niej coś. To co nadawało kobiecie klasę, niezwykłość i sprawiało, że inni do niej lgnęli. Delikatnie muskała idealnie harmonicznie ciało miarką krawiecką. Obwód szyi, długość ramion, szerokość nadgarstków i inne wymiary zostały napisane w małym czarnym notatniku. Rin zaczęła się ubierać, ale Miranda szybko ją zatrzymała
- Załóż tylko bieliznę jeżeli Ci to nie przeszkadza. Łatwiej będzie mi układać materiał.
Liczyła na odpowiedź, że się nie zgodzi. Czuła, że czar tej modelki niebezpiecznie wzbudza u niej fascynację. Nie może popełnić znowu tego samego błędu co kiedyś.
- W porządku.
- Wracamy do mężczyzn. Może na razie ubierz ten czarny szlafrok - to nie był zbyt dobry pomysł. Ubranie sięgało jej do połowy ud i kusząco rozchylało się pod wpływem pełnych piersi Rin. "Przeklinam Cię moja biseksualności" warknęła w myślach Miranda i zabierając koszyk skierowała się w stronę Asai'ego. Modelka grzecznie szła za nią, ale projektantka czuła jak jej serce zaczyna bić mocniej. To będą ciężkie przymiarki. Rin usiadła na na sofie, zakładając nogę na nogę, podczas gdy Miranda i malarz dyskutowali zawzięcie. Jednak piękna kelnerka widziała, że zarówno John jak i Asai, a nawet Miranda zerkali co jakiś czas na nią. Czuła się władczynią. Wszystkie spojrzenia mimowolnie kierowały się na nią. Od czasu do czasu było to nawet przyjemne, chociaż ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to tak jakby była małpką w zoo do oglądania. Cóż, nie można zaprzeczyć, że jej rola polegała na jedynie na wyglądaniu. Ostatecznie to właśnie praca modelki. Ma wyglądać. Chociaż sądziła, ze artyści szukają jeszcze czegoś. Inspiracji. Tylko znalezienie osoby, która stanowiłaby wciąż źródło natchnienia jest cholernie trudno. Dowiedziała się tego od jednego z członków mafii. Wydaje się, że minęło już tyle czasu od chwili gdy na dobre opuściła tą cholerną organizację, a jednak wspomnienia były nadal zbyt wyraźne. Widocznie to wciąż za mało. Miranda przywołała ją ruchem dłoni. Wstała i stanęła pomiędzy nią a Asai'em. Na polecenie zrzuciła z siebie szlafrok została w samej, niebiesko czarnej bieliźnie. Śmiać jej się zachciało, gdy zobaczyła reakcję Johna - mężczyzna zaczerwienił się jak pomidor w słońcu. Mruknął coś o chińszczyźnie i czym prędzej uciekł z mieszkania malarza. Jego nieśmiałość była taka słodka. Poczuła chłód materiału. Miranda coś na niej upinała. I to chyba według projektu tego irytującego malarz, bo wciąż się wtrącał. Przez moment wyglądał tak jakby myślał tylko o dotknięciu jej, ale ta chwila trwała krótko i nie była do końca pewna czy powinna uwierzyć w to, co widziała.
- Mirando, to musi się ładnie układać nawet na leżąco. I ta falbanka jest tu niepotrzebna.
- Ja uważam, że dzięki temu wygląda bardziej szykownie.
- Nemesis ma być intrygująca, groźna i emanować ciepłem zarazem.
- Och, to ustawimy delikatne marszczenie materiału w tym miejscu, na dekolcie - delikatny dotyk wskazującego palca.
- Nie. To wciąż nie jest to. Rin, jakbyś ubrała boginie zemsty?
Czy on naprawdę żądał od niej odpowiedzi? Po wyczekujących oczach widać było, że i owszem. Zastanowiła się.
- Czy mogę poprosić coś co szkicowania?
Asai natychmiast podał jej szkicownik A4. Postukała chwilę ołówkiem w bloczek i zaczęła rysować, przy okazji tłumacząc swój zamysł.
- Nemezis to w pewnej części marionetka bogów greckich. Była uosobieniem ich gniewu, zatem nie mogla działać, przynajmniej teoretycznie, przeciwko ich woli. Ale ostatecznie była również istotą zupełnie osobną. Mogła mieć swoje zainteresowania, ulubione sposoby zabijania i tym podobne nawyki stanowiące jej wizytówkę. Ponadto stała na straży równowagi świata razem z Eryniami. Myślę, że pomimo iż była narzędziem zbrodni to również należy na nią patrzeć pod kątem ręki sprawiedliwości i strażniczki zasady "nie ma winy bez kary". Słowem, nie była złem. Raczej odpowiadała złem na zło, tak jak ją nauczono powiedzmy. Sądzę zatem, że strój powinien być charakterystyczny by ukazać to, że nie jest wyłącznie marionetką, ale nie korzystałabym z kanonów greckiego piękna. Raczej poszłabym w stronę współczesnych ubiorów. Narysowałam strój w klimacie gothic lolit. Nie dosyć, że jest to charakterystyczne to ilość miejsca na ukryte ostrza, trucizny, czy nawet pistolet i naboje jest ogromna. No i taki strój jest kuszący, a sądzę, że bogini zemsty powinna taka być. Ma skłaniać wrogów do ulegnięcia jej, a tych którzy potrzebują pomocy do zaufania jej sposobom. Ponadto musi wyglądać na profesjonalistkę w czym pomoże jej inteligentnie ukryta i zawsze gotowa broń.
Oddała im szkic. Popatrzyli na siebie, a potem na Rin. Następnie zlustrowali szkic stroju.
- To jest genialne. Mirando wiesz już jak układać materiał. To teraz przyrównaj kolory tak, żeby pasowały do mojej modelki.
- Nie twojej. Po prostu modelki - odcięła się kruczoczarna kobieta.
- Widzę, że trafiłeś w końcu na kobietę z inteligencją Asai. W porządku. Zaraz dobiorę barwy i znikam. Mam jeszcze dzisiaj wizytę w pewnej agencji. - przyrównując kolejne paski z odcieniami zapisywała numery i zaznaczała je szarym krzyżykiem. Skończyli wszystko w 2 godziny i Miranda mogła opuścić pomieszczenie. Zostali sami.