piątek, 14 czerwca 2013

~13~ " Życie trwa, nawet jeżeli głowni bohaterowie śpią"



Rin delikatnie rozmasowała lekko opuchnięte nogi. Buty na wysokim obcasie niezbyt dobrze działały na stopy, ale i tak było lepiej niż zazwyczaj. To było całkiem ciekawe przyjęcie. Ludzie rozmawiali o sztuce we wszelkich formach, wydawali opinie, myśleli o nowych zamówieniach i wymieniali najlepszych twórców. To był naprawdę miły wieczór, jeden z lepszych w jej dotychczasowym życiu. Chociaż to przyjęcie i tak było oficjalne. Najciekawsze rzeczy rozgrywały się w kulisach kawiarenek, klubów, prywatnych przyjęć. Tak jej w każdym razie powiedział John. No i okazało się, że wielu artystów zainteresowało się nią i jej rolą w pracy Asai’ego. Gdy manager powiedział im kim jest posypały się bardziej lub mniej śmiałe aluzje do nawiązania współpracy gdy skończy już pracę u teraźniejszego pracodawcy. Zastanawiała się, czemu żaden nie chciał jej teraz. Okazało się, że to należy do umownego kodeksu tej specyficznej społeczności – jedna modelka dla jednego artysty. Owszem są ludzie, którzy to łamią, lecz odbija się to na ich reputacji również wśród możliwej klienteli, dlatego takie zachowanie jest nader rzadkie. Brunetka weszła pod prysznic, a strumienie wody czule objęły jej ciało. Lubiła te chwile oczyszczania się już w mafii. Gdy żyjesz w piekle, wiele codziennych rzeczy zyskuje pewien sakralny charakter jako namiastka normalności. Umysł potrzebuje oparcia by funkcjonować. Czegoś stabilnego. Swojego, a nie nakazanego. Tworzy swój obraz rzeczywistości jako alternatywę dla bolesnej prawdy. Tak to już jest. Niby twardzi jak skała, a jednak tak łatwo popadamy w obłęd i ratujemy się czym możemy. Przebrała się koszulę i położyła. Jej umysł potrzebował w końcu odpoczynku.
***
Asai dostał przypływu weny zaraz po powrocie do apartamentu. W  tym wypadku nie miał wyjścia, siedział i robił szkice pod obraz. Ołówki, gumka, cholerna temperówka, która co rusz zapełniała się po brzegi odpadami, brak snu, niezliczona ilość kaw, dwie kanapki z „Nutellą”. Ostatecznie otrzymał co chciał. Gdzieś około 12 rano, zadzwonił do swojej zaufanej krawcowej i zapowiedział, że zaraz dostanie faksem projekt stroju Nemezis. Umówił się z nią na spotkanie i zakończył rozmowę. Jeszcze tylko jeden sms dla Johna, by przez następne 24 godziny nikt go nie odwiedzał. Po obudzeniu zamówi sobie tłustą pizzę. Ale teraz… teraz snu do cholery!
***
Manager siedział wśród papierów i przy telefonie. Zaproszenia, potencjalne zamówienia, negocjacje… Ach, ci najmniejsi mieli zawsze pod górkę. Musiał tu siedzieć i pracować zamiast odpoczywać. Spał jakieś 6 godzin, zjadł śniadanie i jazda. Przejrzał maile, wydrukował co ciekawsze oferty, usunął spam, opłacił rachunki. Rozłożył się na krześle. Przejrzał sms i zobaczył wiadomość od swojego malarza. Musiał dostać weny i tworzyć przez długi czas. Ale to dobrze. Zostały mu zaledwie dwa miesiące do skończenia obrazu dla tego ekscentrycznego gościa. Z tego co słyszał bardzo nie lubił przekraczania terminu. Oby Asai dostał maksymalnej weny. Postanowił wyjść z biura i zjeść coś w lokalu niedaleko z stąd. Pracowała tam piękna kobieta, która całkiem chętnie z nim rozmawiała. Ostatecznie, czemu miałby nie odprężyć się flirtem? Wstał, wyłączył niepotrzebne urządzenia, nakarmił rybki w akwarium, zarzucił kurtkę i zamknął za sobą drzwi. Gdzieś na drugim końcu korytarza widział kurierkę z kilkoma paczkami, próbującą się dostać do jednego z mieszkańców. Czy ludzie nie mogą zamawiać rzeczy i potem ich normalnie odbierać? Tu nawet nie chodziło o współczucie dla kurierów – to przecież ich praca – ale takie dobijanie nie raz go obudziło i wprawiało w bardzo zły nastrój. Wyszedł jak najszybciej z budynku. Spalinowe powietrze miasta zadziałało orzeźwiająco na tyle, że mógł odpocząć trochę od bólu głowy. Powinien wstąpić do apteki po magnez. Ostatnio pije stanowczo za dużo kawy, a przyjmuje za mało potasu, witamin i innych dupereli ważnych dla zdrowia. Pieprzone biznesy.
***
- Więc mówicie, że ją znaleźliście?
- Tak. Przypadkowo była na tym samym przyjęciu co my. Zmieniła wygląd, ale jej oczy wciąż pozostały takie same.
- Zatem macie mi ją osaczyć. Pamiętajcie, że to była członkini. Nawet jeżeli jest kobietą, zabiła więcej ludzi niż niejeden z was towarzysze i nadal pozostaje niebezpieczne. Odpłacimy jej się za zniszczenie naszej wspaniałej instytucji. Od razu mówię – chce ją żywą.
- Tak jest, towarzyszu Wassilew.
„Już niedługo się zobaczymy najsłodsza” pomyślał młody mężczyzna w skórzanym płaszczu. Tak długo jej szukał.